Dariusz Mioduski i Bogusław Leśnodorski przez pół godziny użalali się nad losem swoim, kibiców, piłkarzy i całego klubu, bo tylko to im zostało. Smutne to było. Zgadzam się, że UEFA podjęła zbyt drastyczną decyzję w stosunku do wykroczenia, przeczącą w dodatku sportowej rywalizacji. Ale pisanie w związku z tym listu do Celticu z sugestią, że powinien się jakoś w tej sytuacji zachować, to już jest dziecinada, która poważnym biznesmenom nie przystoi. A taki list wystosował Dariusz Mioduski. Używa w nim słowa „honor" co najmniej w takim kontekście jak minister Józef Beck. Co niby miałby zrobić Celtic? Zrzec się udziału w Lidze Mistrzów na rzecz Legii? Poprzeć ją w walce z UEFA? Wolne żarty. Gesty są tam, gdzie w grę nie wchodzą pieniądze.
Dariusz Mioduski jako większościowy właściciel klubu i szef rady nadzorczej powinien zwołać jej posiedzenie i zastanowić się nad przyszłością prezesa spółki, który w pośredni i niezamierzony sposób przyczynił się do prawdopodobnej straty kilku milionów euro poprzez zatrudnienie niekompetentnych osób.
Prawdopodobnej, bo w tym zamieszaniu zapomniano o tym, że UEFA nie odebrała Legii miejsca w Lidze Mistrzów, tylko pozbawiła klub szansy walki o nią.
Właściciele klubów lub ich administratorzy to w polskim futbolu jedyna grupa zawodowa, która nie przygotowuje się do swoich zadań. Piłkarz trenuje, trener (zwykle ekspiłkarz) chodzi na kursy i zaczyna jako asystent, sędzia też się uczy. Gatunek o nazwie „działacz sportowy" jest na wymarciu. Wyparli go menedżerowie i taka jest nieuchronna przyszłość. Ale właściciel klubu musi mieć trochę piłkarskiej wiedzy i wyczucia, żeby wiedzieć, kto w jego imieniu może zarządzać interesem. Jeśli dokona wyboru „po uważaniu", pod wpływem emocji lub na zasadzie: ja tu rządzę, pozbywam się wszystkich, którzy byli przede mną, bez względu na ich kompetencje, a biorę swoich, to musi się liczyć z konsekwencjami. I tak właśnie było w przypadku Bogusława Leśnodorskiego. On zwolnił akurat nie tych, których powinien.
Przykre to wszystko, bo Legia, wielki klub o blisko stuletniej tradycji, na to sobie nie zasłużyła. Jej kibice też nie. Zastanawiam się tylko, czy ci kibice, którzy we wspaniały sposób na meczu z Górnikiem uhonorowali powstańców Warszawy, to są ci sami ludzie, którzy przy okazji wyjazdu na mecz z Celtikiem okradli w Edynburgu sklep z alkoholami?