– Nawet nie chcę wracać do tych chwil. Były to najgorsze dni w mojej karierze. Myślałem, że zerwę z kolarstwem. Że będę musiał zrezygnować ze wszystkiego, co dotychczas osiągnąłem. Było mi naprawdę ciężko – wspominał przed rokiem.
W 2009 roku nowy mistrz świata wyjechał do Włoch. Nie sam – razem z nim zdobywać kolarskie szlify wyemigrowało kilku kolegów, znajomy trener. Zetknięcie z europejską rzeczywistością było dla Kwiatkowskiego bolesne. Włoski sponsor półamatorskiego zespołu wymagał dziesiątków startów i samych zwycięstw. Nie dał czasu na aklimatyzację, nie pozwalał na błędy. Kolarze mieszkali w spartańskich warunkach. Wszystkiego się odechciewało, także kontynuowania życiowej pasji. U Kwiatkowskiego okazała się silniejsza jednak niż wszelkie trudności. – Nie chciałem zaprzepaścić dotychczasowego dorobku – wspominał. I jak się okazało, wielkiej kariery.
Blask juniora
Już wtedy sportowy życiorys nastolatka w kilku rubrykach świecił blaskiem złota – złoty medal mistrzostw Europy juniorów ze startu wspólnego i na czas, mistrzostwo świata w czasówce, wygrana w juniorskim Wyścigu Pokoju. – Z niesamowitą łatwością pokonywał kolejne szczeble kariery. Doszedł do tego ciężką pracą, bo na początku wcale nie wyróżniał się talentem – wspomina jeden z jego pierwszym trenerów Marcin Mientki. – Przejąłem go jako juniora. Był już w pełni ukształtowanym zawodnikiem, gotowym do sukcesów. Za granicą toczył zażarte pojedynki z Peterem Saganem. Dziś nadal rywalizują, ale to Michał pierwszy sięgnął po tytuł – opowiada „Rz" kolejny szkoleniowiec Tomasz Owsian.
Taki talent w świecie kolarskim nie znika niezauważony. Podobnie jak w piłce nożnej najlepszych młodzieżowców szybko przechwytują uznane firmy. Kwiatkowski w wieku 17 lat pierwszy raz przeszedł testy w zespole Quick-Step, którego kontynuacją jest dziś Omega Pharma Quick-Step. – To kolarska Barcelona albo Real Madryt, jak kto woli – mówi dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang. Wtedy jednak drużyna przeżywała kryzys. Szukała drugiego sponsora, potrzebowała ukształtowanych zawodników, takich, którzy mogliby szybko wynieść zespół na szczyt. Kwiatkowski był za młody. Dyrektor sportowy zespołu Patrick Lefevere (postać o podobnym poważaniu w kolarstwie jak Alex Ferguson w futbolu) powiedział jednak Kwiatkowskiemu, że na niego zaczeka.
Epizod u Armstronga
Sam Polak nie miał zamiaru czekać. Najpierw spróbował sił we Włoszech. Nie wyszło, ale po chwilowym kryzysie spróbował raz jeszcze – w Hiszpanii, w zespole Caja Rural. Odrodził się. Cały czas pomagał mu Michał Gołaś, bliski kolega z Torunia, z którym dziś jeździ razem w Omedze. To Gołaś polecił Kwiatkowskiego jednemu z największych agentów w świecie kolarskim Giuseppe Acquadro. – Powiedział, że mają kolegę, który jest bardzo mocny, nawet lepszy od nich. Nie mogłem w to uwierzyć, ale szybko dałem się przekonać – mówił na początku tego sezonu magazynowi „Biciclismo" Acquadro. Włoch umożliwił Kwiatkowskiemu w 2011 roku podpisanie pierwszego kontraktu – z nieistniejącą już grupą Radioshack.