Pasja większa niż przeciwności

Złoty medal mistrzostw świata Michała Kwiatkowskiego nie wziął się znikąd.

Publikacja: 30.09.2014 02:00

Michał Kwiatkowski z medalem mistrza świata.

Michał Kwiatkowski z medalem mistrza świata.

Foto: AFP

– Nawet nie chcę wracać do tych chwil. Były to najgorsze dni w mojej karierze. Myślałem, że zerwę z kolarstwem. Że będę musiał zrezygnować ze wszystkiego, co dotychczas osiągnąłem. Było mi naprawdę ciężko – wspominał przed rokiem.

W 2009 roku nowy mistrz świata wyjechał do Włoch. Nie sam – razem z nim zdobywać kolarskie szlify wyemigrowało kilku kolegów, znajomy trener. Zetknięcie z europejską rzeczywistością było dla Kwiatkowskiego bolesne. Włoski sponsor półamatorskiego zespołu wymagał dziesiątków startów i samych zwycięstw. Nie dał czasu na aklimatyzację, nie pozwalał na błędy. Kolarze mieszkali w spartańskich warunkach. Wszystkiego się odechciewało, także kontynuowania życiowej pasji. U Kwiatkowskiego okazała się silniejsza jednak niż wszelkie trudności. – Nie chciałem zaprzepaścić dotychczasowego dorobku – wspominał. I jak się okazało, wielkiej kariery.

Blask juniora

Już wtedy sportowy życiorys nastolatka w kilku rubrykach świecił blaskiem złota –  złoty medal mistrzostw Europy juniorów ze startu wspólnego i na czas, mistrzostwo świata w czasówce, wygrana w juniorskim Wyścigu Pokoju. – Z niesamowitą łatwością pokonywał kolejne szczeble kariery. Doszedł do tego ciężką pracą, bo na początku wcale nie wyróżniał się talentem – wspomina jeden z jego pierwszym trenerów Marcin Mientki. – Przejąłem go jako juniora. Był już w pełni ukształtowanym zawodnikiem, gotowym do sukcesów. Za granicą toczył zażarte pojedynki z Peterem Saganem. Dziś nadal rywalizują, ale to Michał pierwszy sięgnął po tytuł – opowiada „Rz" kolejny szkoleniowiec Tomasz Owsian.

Taki talent w świecie kolarskim nie znika niezauważony. Podobnie jak w piłce nożnej najlepszych młodzieżowców szybko przechwytują uznane firmy. Kwiatkowski w wieku 17 lat pierwszy raz przeszedł testy w zespole Quick-Step, którego kontynuacją jest dziś Omega Pharma Quick-Step. – To kolarska Barcelona albo Real Madryt, jak kto woli – mówi dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang. Wtedy jednak drużyna przeżywała kryzys. Szukała drugiego sponsora, potrzebowała ukształtowanych zawodników, takich, którzy mogliby szybko wynieść zespół na szczyt. Kwiatkowski był za młody. Dyrektor sportowy zespołu Patrick Lefevere (postać o podobnym poważaniu w kolarstwie jak Alex Ferguson w futbolu) powiedział jednak Kwiatkowskiemu, że na niego zaczeka.

Epizod u Armstronga

Sam Polak nie miał zamiaru czekać. Najpierw spróbował sił we Włoszech. Nie wyszło, ale po chwilowym kryzysie spróbował raz jeszcze – w Hiszpanii, w zespole Caja Rural. Odrodził się. Cały czas pomagał mu Michał Gołaś, bliski kolega z Torunia, z którym dziś jeździ razem w Omedze. To Gołaś polecił Kwiatkowskiego jednemu z największych agentów w świecie kolarskim Giuseppe Acquadro. – Powiedział, że mają kolegę, który jest bardzo mocny, nawet lepszy od nich. Nie mogłem w to uwierzyć, ale szybko dałem się przekonać – mówił na początku tego sezonu magazynowi „Biciclismo" Acquadro. Włoch umożliwił Kwiatkowskiemu w 2011 roku podpisanie pierwszego kontraktu – z nieistniejącą już grupą Radioshack.

Amerykański zespół miał jedną gwiazdę, kolarza już wtedy legendarnego, siedmiokrotnego zwycięzcę Tour de France – Lance'a Armstronga. – Mam wielkie szczęście, że z Lance'em nawet się nie spotkałem i nie miałem okazji z nim rozmawiać. Dziś wielu ludzi by mi to wypominało i doszukiwało się podtekstów – mówi polski kolarz. Radioshack upadło wraz dopingowym wyznaniem Armstronga. Ale Kwiatkowski zdobył referencje. „Wiedziałem już wtedy, że to złoty dzieciak" – napisał w niedzielę po sukcesie Polaka członek amerykańskiego teamu Australijczyk Robbie McEwen.

Ponownie odezwała się do niego Omega. W 2012 roku Kwiatkowski podpisał z nią kontrakt. Rok później – po pierwszych sukcesach w zawodowym peletonie –  przedłużył go do końca 2015 roku. Lefevere dotrzymał słowa. W tym roku mało było wyścigów, w których Kwiatkowski zawiódł. Wygrał klasyfikację generalną i dwa etapy Volta ao Algarve, klasyk Strade Bianche, prolog w Tour de Romandie, etap w Tour of Britain, w końcu mistrzostwa świata.

„Patrząc z dystansu, jest w tym wszystkim ukryty sens. U niego nic nie zostało pozostawione przypadkowi" – pisze o Kwiatkowskim francuski dziennik „L'Equipe". W dwustronicowym reportażu o mistrzu świata – i polskim kolarstwie – podkreśla jego wyjątkowe zaangażowanie i oddanie dyscyplinie. „Kolarstwo wykuło mój charakter. Nauczyło mnie żyć według pewnych reguł. Czerpię z niego ogromną przyjemność, nigdy nie była to dla mnie pańszczyzna i nie chciałbym nigdy z tą dyscypliną zerwać" – cytuje Polaka.

Docenia jego wyjątkowy zmysł taktyczny, który objawił się podczas ataku na ostatnich kilometrach w Ponferradzie. „Ruszył do ataku najpóźniej jak to możliwe, ale tuż przed innymi... Jest mistrzem, bo umiał przewidzieć o ułamki sekund ruch faworytów na ostatnim garbie trasy". – On tak miał od zawsze. Atakował na całego, ale wiedział dokładnie kiedy, choć nie zawsze wygrywał – potwierdza obserwacje francuskich dziennikarzy Tomasz Owsian.

Żaden z zagranicznych dziennikarzy nie zauważa, że tak doskonale rozwijająca się kariera mogła zostać nagle przerwana wraz z przejściem z kategorii juniora do orlika. –  Wiem, że jest to problem wielu polskich kolarzy. Są nieźle szkoleni, a potem urywa się ciągłość. Wyjeżdżają i rezygnują, bo nie wytrzymują ciężkich warunków w zagranicznych półprofesjonalnych grupach. Rozpisaliśmy program szkolenia na lata. Naszym celem jest zerwać z dotychczasowymi problemami. Chcemy się też w końcu doczekać złotego medalu olimpijskiego w polskim kolarstwie – zapowiada prezes Polskiego Związku Kolarskiego Wacław Skarul.

Kwiatkowski wyprzedził działania związku, niczym w Ponferradzie atak rywali. Przed rokiem założył w Toruniu własną akademię kolarską Copernicus. Szkoli się w niej, pod okiem jego byłych trenerów, 120 zawodników. Sam załatwił sponsorów, zainwestował w internat, kiedy ma czas, przyjeżdża spotkać się z adeptami, wyjeżdża z nimi na treningi. Chce poprowadzić ich kariery tak, żeby w przyszłości zdobywali medale mistrzostw świata, ale bez chwil zwątpienia, jakie on sam przeżywał, przechodząc na zawodowstwo.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium