Amerykanie nie mają swojego kierowcy w Formule 1, a najbliżej ich serc jest zdecydowanie triumfator niedzielnej Grand Prix USA. Hamilton jest częstym gościem w Stanach: każdą możliwą wolną chwilę spędza po tamtej stronie Atlantyku, ze swoją partnerką Nicole Scherzinger – cieszącą się tam zresztą o wiele większą popularnością od niego. Formuła 1 nigdy nie przebije oglądalnością amerykańskich zawodów NASCAR i nie zmienią tego nawet sukcesy „tego chłopaka od Scherzinger". A trzeba przyznać, że Hamilton jest prawdziwym specjalistą od wyścigów w USA.
Siedem lat temu Lewis wygrał ostatni wyścig F1 na torze Indianapolis, a w sezonie 2012 triumfował w inauguracyjnych zawodach na nowym torze w Teksasie. Dwanaście miesięcy temu musiał co prawda uznać wyższość dominującego Sebastiana Vettela i zadowolił się drugą lokatą, ale teraz wrócił na najwyższy stopień podium.
W odniesieniu piątego z rzędu i dziesiątego w sezonie zwycięstwa nie przeszkodziły mu nawet problemy z hamulcami podczas kwalifikacji. Przegrał batalię o pole position z zespołowym partnerem Nico Rosbergiem i przez pierwszą część wyścigu jak cień podążał za bliźniaczym Mercedesem. Tuż przed półmetkiem dystansu bez większego wysiłku wyprzedził wicelidera punktacji, który sprawiał wrażenie, jakby się zagapił i przespał atak kolegi. – Przepraszam, nie udało się – mówił Rosberg przez radio po przejechaniu mety.
– To niesamowite miejsce, bardzo dziękuję wszystkim fanom – mówił kilka minut później Hamilton, odwdzięczając się miejscowym kibicom za wsparcie. Na podium przepytywał go Mario Andretti, jeden z dwóch amerykańskich mistrzów świata (obok Phila Hilla), który swój tytuł zdobył w 1978 roku za kierownicą Lotusa. Dawny mistrz będzie z rozrzewnieniem wspominał dość interesujący wyścig w swojej ojczyźnie. Co prawda w czołówce niewiele się działo poza wyprzedzeniem Rosberga przez Hamiltona oraz popisem Daniela Ricciardo, który dzięki taktyce poradził sobie z duetem Williamsa, ale za to walką o dalsze pozycje można byłoby spokojnie obdzielić kilka nudniejszych Grand Prix.
Ustępujący mistrz świata Sebastian Vettel po karze za użycie szóstej jednostki napędowej ruszał do wyścigu z alei serwisowej, ale przebił się na szóstą lokatą. Doskonały pojedynek stoczyli byli mistrzowie Fernando Alonso i Jenson Button, a w starciach z udziałem kierowców słabszych ekip Toro Rosso czy Lotusa w powietrzu fruwały części ocierających się o siebie samochodów.