Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?

Kandydatów na nowego przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) więcej łączy niż dzieli. Czwartkowe wybory pokażą, czy członkowie tej konserwatywnej organizacji są gotowi na zmiany.

Publikacja: 18.03.2025 10:12

Kandydaci na szefa MKOl. Górny rząd: Kirsty Coventry, książę Faisal Al Hussein, Morinari Watanabe. Ś

Kandydaci na szefa MKOl. Górny rząd: Kirsty Coventry, książę Faisal Al Hussein, Morinari Watanabe. Środkowy rząd: Sebastian Coe. Dolny rząd: David Lappartient, Johan Eliasch i Juan Antonio Samaranch Jr.

Foto: REUTERS

Wśród siedmiu kandydatów jest kobieta. Kirsty Coventry z Zimbabwe uchodzi za protegowaną obecnego szefa MKOl, Niemca Thomasa Bacha, a jej zwycięstwo byłoby potwierdzeniem, że deklaracje dotyczące wzmacniania roli kobiet w zarządzaniu sportem, to nie są puste obietnice. Członkini komitetu wykonawczego jest wśród faworytów, ale to medialne spekulacje, bo ruch olimpijski jest organizacją szczelną, a wybory przypominają raczej konklawe.

Sukces Coventry oznaczałby kontynuację, Sebastian Coe jest na jej tle kandydatem zmiany. Brytyjski lord proponuje reformy i jest w deklaracjach dotyczących walki z dopingiem czy ochrony sportu kobiet wiarygodny, bo wiele z nich wprowadził jako szef lekkoatletycznej World Athletics. Trzeci z faworytów to Hiszpan Juan Antonio Samaranch, czyli syn byłego szefa MKOl, którego hasłem jest „doświadczenie”, a atutem - relacje z Chinami oraz Rosją.

Czytaj więcej

Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem

Nowego przewodniczącego wybierze 109 członków MKOl, ale głosować nie będą rodacy zainteresowanych. Chętni są także David Lappartient (Francja), Johan Eliasch (Szwecja), Morinari Watanabe (Japonia) oraz Faisal al Hussein (Jordania). Programy kandydatów różnią niuanse, może z wyjątkiem będącego w tym wyścigu outsiderem Watanabe.

Hasła o apolityczności ruchu olimpijskiego, zrównoważonym rozwoju, wzmacnianiu roli członków MKOl, ochronie sportu kobiet wykorzystaniu sztucznej inteligencji, e-sporcie czy staraniach o uwagę młodzieży, kandydaci odmieniają przez wszystkie przypadki. Sporu nie budzi nawet kwestia Rosjan, którzy powinni wrócić do rywalizacji na pełnych prawach, ale dopiero, gdy ustaną przyczyny ich zawieszenie oraz nastanie pokój lub - co najmniej - zawieszenie broni.

Wybory w MKOl. Kirsty Coventry, złota dziewczyna z Zimbabwe

Coventry jest podobno kandydatką Bacha i to ma znaczenie, skoro blisko trzy czwarte członków MKOl przyjął za jego kadencji. 41-latka, choć jest w wyścigu jedyną kobietą i dopiero drugą biorącą udział w wyborach po Amerykance Anicie DeFrantz (2001), nie sięga po argument płci. Może on być jednak istotny, skoro MKOl bierze na sztandary parytety, a już 48 z 109 członków to kobiety.

Coventry jest zdeterminowana, skoro prowadzi kampanię, mając pięciomiesięczną córkę. To, jak łączy macierzyństwo z działalnością sportową oraz polityczną ma być rękojmią skuteczności

Pływaczka, jako siedmiokrotna medalistka igrzysk, została najbardziej utytułowaną olimpijką Afryki. Jest w komitecie wykonawczym MKOl (2018-21 i od 2023), była szefową komisji zawodniczej (2018-21). Sportowców stawia zresztą w centrum oferty, wspominając o „holistycznym podejściu do well-being” czy optymalizacji kalendarza imprez, kusząc federacje zyskami z nowych projektów.

Próbuje się od Bacha odróżniać. Chce skorygować komunikację MKOl i obiecuje więcej pracy zespołowej, choć raczej w ramach Komitetu Wykonawczego. Obiecuje słuchać członków, ale jest wstrzemięźliwa, jeśli chodzi o faktyczne wzmacnianie ich kompetencji. Pozostaje wśród kandydatów najostrożniejszą - zupełnie, jakby była pewna poparcia i nie chciała go stracić przypadkową kontrowersją.

Działała w międzynarodowych federacjach, była wiceprzewodniczącą Komitetu Olimpijskiego Zimbabwe. Pełni też od 2018 roku funkcję ministra odpowiedzialnego za sport, sztukę i rekreację, ale recenzje zbiera przeciętne i słyszy zarzuty, że do ostatniego rządu – po wyborach z 2023 roku, gdy międzynarodowe organizacje informowały o nękaniu dysydentów i prześladowaniu przywódców opozycji – dostała się dzięki kolorowi skóry, bo jest wśród 26 ministrów jedyną białą.

Wcześniej, gdy zdobywała olimpijskie medale, dyktator Robert Mugabe nazwał ją „złotą dziewczyną” i dał paszport dyplomatyczny. Gdy umarł, oddała mu hołd, choć był oskarżany o łamanie praw człowieka. Sama przypomina, że gdy odnosiła największe sukcesy, sytuacja w Zimbabwe była niespokojna, dając tym samym do zrozumienia, że bliska jest jej „doktryna Bacha”, zgodnie z którą sportowcy nie powinni ponosić konsekwencji działań swoich rządów.

Jest zdeterminowana, skoro prowadzi kampanię, mając pięciomiesięczną córkę. To, jak łączy macierzyństwo z działalnością sportową oraz polityczną, ma być rękojmią skuteczności. Sięga też do filozofii Ubuntu, powtarzając: „Jestem, ponieważ jesteście”. - Chodzi o to, że każda decyzja ma wpływ na innych. Trzeba je podejmować ostrożnie, patrząc na konsekwencje dla całego ekosystemu - wyjaśniała „L’Equipe”.

Wybory w MKOl. Sebastian Coe faworytem ludu

Jeśli za Coventry stoi Bach, to Coe jest faworytem ludu. 68-latek jest kandydatem wagi ciężkiej: wybitnym sportowcem (dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 1500 m, który po pierwsze złoto w 1980 roku poleciał na igrzyska do Moskwy wbrew bojkotowi), politykiem (doradzał Williamowi Haugowi, w latach 1992-97 reprezentował w parlamencie torysów, w 2000 roku został członkiem Izby Lordów) oraz działaczem, który szefował brytyjskiemu komitetowi olimpijskiemu (2008-12) i zorganizował igrzyska w Londynie (2012).

Coe mówi, że dziś w ruchu olimpijskim zbyt duża władza skupia się w rękach niewielu. Uważa też, że 8-letnia kadencja jest długa i chętnie na półmetku podda się weryfikacji

Bogato urodzony, dobrze wykształcony umiał zamienić spodenki na garnitur. Jest od 2015 roku szefem World Athletics, czyli największej spośród sportowych federacji. Był chwalony za uprzątnięcie stajni Augiasza, którą zastał po wieloletnich rządach umoczonego po pachy w korupcję i tuszowanie dopingu Lamine’a Diacka i szybko mu zapomniano, że przez osiem lat był u senegalskiego cesarza wiceprezesem. Zaczął od zmiany szyldu (IAAF na World Athletics) i stworzył Athletics Integrity Unit (AIU), czyli zbrojne ramię federacji do walki z dopingiem.

Gdy okazało się, że zimowe igrzyska w Soczi (2014) były rosyjskim oszustwem, jego organizacja jako jedyna zdecydowała się na sankcje i w Rio (2016) tamtejszych lekkoatletów, poza Darją Kliszyną, nie było. Równie stanowczy Coe był wobec nich po napaści na Ukrainę, choć akurat World Athletics miała łatwiej, bo w 2022 roku rosyjska reprezentacja wciąż była na bocznym torze za dopingowe grzechy.

- Jeśli dojdzie do rozejmu, który usatysfakcjonuje obie strony, to lepiej mieć ich w sporcie niż poza nim - mówił niedawno koncyliacyjnie Piersowi Morganowi w telewizji CNN dodając, że nie będzie miał problemu, aby po zakończeniu wojny spotkać się nawet z Władimirem Putinem. To pokazuje, że perspektywa wyborów mobilizuje do moralnych kompromisów nawet człowieka, którego szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (ROC) Stanisław Pozdniakow nazywał rusofobem.

Czytaj więcej

Płeć w sporcie. Gdzie są granice kobiecości? Nowe spojrzenie bliższe Donaldowi Trumpowi

Kiedy Coe przejął władzę w World Athletics skupił się na tym, aby statek nie poszedł na dno. Druga kadencja miała być czasem nadrabiania zaległości, a trzecia, rozpoczęta w 2023 roku - spojrzeniem w przyszłość. Dziś federacja koryguje więc kalendarz i projektuje nowe imprezy, jak zaplanowane na przyszły rok World Athletics Ultimate Championship dla ścisłej elity. Królowa sportu ma już serial Netflixa o sprinterach, a podczas największych imprez nie stroni od innowacji.

To World Athletics – zmuszona sukcesami Caster Semenyi – zaczęła kodyfikować zasady dotyczące udziału w zawodach osób po tranzycji oraz tych z zaburzeniami rozwoju płciowego. Brytyjczyk publicznie poparł nawet dekret Donalda Trumpa w tej sprawie. World Athletics jako pierwsza w dziejach igrzysk wypłaciła ponadto nagrody mistrzom olimpijskim z Paryża (łącznie 2,4 mln dolarów), za co krytykowali ją przedstawiciele niemal wszystkich międzynarodowych federacji.

Coe mówi, że dziś w ruchu olimpijskim zbyt duża władza skupia się w rękach niewielu. Uważa też, że 8-letnia kadencja jest długa i chętnie na półmetku podda się weryfikacji. Często używa w swoim manifeście zwrotu: „Jak mi powiedzieliście”, dając do zrozumienia, że w ciągu dwóch lat porozmawiał z każdym członkiem MKOl. Ma do tego zdrowie. Brytyjskie media nazywają go „seryjnym zwycięzcą”, który każdy dzień zaczyna o 6.00 rano od siłowni. Biega i wciąż prowadzi dzienniczek treningowy.

Czytaj więcej

Gangster z Sierpuchowa wciąż rządzi boksem. Dlaczego świat popiera oligarchę Putina?

Prowadząc kampanię odwiedził m.in. Węgry oraz Indie, czyli kraje zainteresowane organizacją igrzysk w 2036 roku. Ten drugi rynek staje się zresztą coraz bardziej istotny. Hinduska firma Tata została niedawno partnerem wspomnianych World Athletics Ultimate Championships (odbędą się w Budapeszcie), a mówi się, że MKOl też z nią negocjuje, zwłaszcza że niedawno w programie sponsorskim TOP miejsca zwolniły Toyota, Bridgestone i Panasonic.

Wybory w MKOl. Juan Antonio Samaranch, syn w cieniu ojca

Juan Samaranch junior jest przy MKOl właściwie od urodzenia. Jego ojciec przewodniczącym został w 1980 roku w Moskwie, co ma znaczenie, bo kiedyś był ambasadorem w Rosji, gdzie flirtowała z nim FSB, a w wyborach decydujące znaczenie miały głosy państw socjalistycznych. Poplecznik generała Franco (jest zdjęcie, na którym oddaje mu salut) był na tym stanowisku ostatnim wizjonerem. Igrzyska za jego kadencji stały się globalnym, wycenianym w miliardach dolarów biznesem.

Kiedy ojciec w 2001 roku abdykował, syn został członkiem MKOl, choć jego kandydatura spotkała się ze sporym oporem - poparło go tylko 71 z 109 członków. Nazwisko było też obciążeniem. Zasługom ojca towarzyszyły ciemne plamy, na czele ze skandalem łapówkarskim przy wyborze gospodarza zimowych igrzysk Salt Lake City (2002) oraz audytem, który zdradził jego królewski styl bycia z prywatną siłownią w hotelu oraz otwartym rachunkiem na 130 tys. funtów.

Samaranch podkreśla, że przebiegł już w życiu 12 maratonów, co może sugerować, że ma pewne kompleksy na tle utytułowanych sportowo Coventry czy Coe’a

Podczas tej samej sesji w Moskwie prawo organizacji letnich igrzysk w Pekinie (2008) dostały Chiny, które - jak przypomina „The Times” - Samaranch senior w ciągu 30 lat odwiedził 29 razy i doczekał się nawet własnego muzeum. Wcześniej powstała Samaranch Foundation, mająca wzmacniać polityczne oraz biznesowe relacje chińsko-hiszpańskie. Samaranch junior był szefem komisji koordynującej przygotowania do kolejnych, zimowych igrzysk w Pekinie (2022). Jego syn pracuje dla chińskiego koncernu Alibaba, który został sponsorem MKOl w 2017 roku.

Karierę budował dwutorowo – w biznesie jako nowojorski bankier inwestycyjny, oraz sporcie, zostając już w 1996 roku wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Unii Pięcioboju Nowoczesnego. Jest od 2016 roku (z regulaminową pauzą 2020-22) członkiem Komitetu Wykonawczego oraz wiceprzewodniczącym ruchu olimpijskiego.

66-latek obiecuje członkom MKOl oddać głos, bo to oni powinni wybierać gospodarza igrzysk. Chce też podnieść wiek emerytalny z 70. do 75. roku życia. Wypunktował w swoim manifeście 40 postulatów, wśród których jest chociażby stworzenie Sportowego Funduszu Inwestycyjnego z budżetem w wysokości miliarda dolarów, oraz zaznaczył, że przebiegł już w życiu 12 maratonów, co może sugerować, że ma pewne kompleksy na tle utytułowanych sportowo Coventry czy Coe’a.

Czytaj więcej

Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia

Wybory w MKOl. David Lappartient zrobił wywiad ze sobą

Lappartient przekonuje „L’Equipe”, że także jest wśród tych, którzy mogą wygrać, ale z czwórki faworytów jego akcje stoją najniżej. 51-latek ma doświadczenie w administracji, jest szefem Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) i francuskiego komitetu olimpijskiego, lecz w MKOl pozostaje człowiekiem stosunkowo nowym, skoro członkiem został w 2022 roku.

Obiecuje, „ewolucję zamiast rewolucji” oraz większy budżet na program Solidarności Olimpijskiej. Jest wiarygodny, jeśli chodzi o e-sport, bo szefuje odpowiadającej za niego komisji. Wspomina o zwiększeniu liczby sportowców wśród członków MKOl. Jako jedyny uzupełnił manifest o wywiad z samym sobą. Przypomina, że to za jego kadencji w UCI zaczął się rozkwit kobiecego kolarstwa, a w World Tourze pań wprowadzono pensje minimalne.

Lappartient jako jeden z sukcesów wskazuje przyznanie organizacji tegorocznych kolarskich mistrzostw świata Afryce, ale akurat organizacja imprezy w Rwandzie może być granatem, który niebawem wybuchnie mu w dłoni, bo sprezentował je Paulowi Kagame, którego rząd od lat jest łączony z morderstwami i zaginięciami, a ostatnio towarzyszą mu również oskarżenia o wspieranie rebeliantów z grupy N23, którzy zaatakowali Demokratyczną Republikę Konga.

Kim są Johan Eliasch, Feisal al Hussein i Morinari Watanabe?

Pozostali kandydaci to outsiderzy. Szefujący Światowej Federacji Narciarskiej (FIS) szwedzko-brytyjski milioner Eliasch do wyborów zgłosił się tuż po dołączeniu do MKOl. 63-latek przekonuje, że jest kandydatem idealnym, bo organizacja potrzebuje doświadczenia, a on zdobywał je w sporcie, biznesie (m.in. jako dyrektor Heada) oraz polityce jako człowiek związany z torysami. Nazywa się inwestorem oraz filantropem zatroskanym o ekologię. Nie dodaje, że podróżuje prywatnym samolotem.

61-letni książę Feisal jest trzeci w kolejce do jordańskiego tronu i jako były wojskowy z 35-letnim stażem uważa, że „jego rodzina ma służbę w genach”. - Kulturowo pochodzę z Zachodu, lecz odebrałem wschodnią edukację, więc mogę stworzyć most ponad podziałami – przekonuje. Uważa, że ważniejsze od reformy podziału środków pozyskiwanych przez MKOl jest „powiększenie ciasta”, aby jeszcze więcej pieniędzy trafiało do krajowych komitetów oraz międzynarodowych federacji.

Szefujący Światowej Federacji Gimnastycznej (FIG) Watanabe, w pięciostronicowym manifeście zmieścił poemat i projekt igrzysk z 50 dyscyplinami. Rywalizacja miałaby się odbywać jednocześnie w pięciu miastach na różnych kontynentach. Chce też podziału MKOl na doradczą Izbę Reprezentantów (złożoną z szefów krajowych komitetów i międzynarodowych federacji) oraz podejmujący decyzje 120-osobowy Senat. 66-latek jest głównym kandydatem do odpadnięcia w pierwszej turze.

Wśród siedmiu kandydatów jest kobieta. Kirsty Coventry z Zimbabwe uchodzi za protegowaną obecnego szefa MKOl, Niemca Thomasa Bacha, a jej zwycięstwo byłoby potwierdzeniem, że deklaracje dotyczące wzmacniania roli kobiet w zarządzaniu sportem, to nie są puste obietnice. Członkini komitetu wykonawczego jest wśród faworytów, ale to medialne spekulacje, bo ruch olimpijski jest organizacją szczelną, a wybory przypominają raczej konklawe.

Sukces Coventry oznaczałby kontynuację, Sebastian Coe jest na jej tle kandydatem zmiany. Brytyjski lord proponuje reformy i jest w deklaracjach dotyczących walki z dopingiem czy ochrony sportu kobiet wiarygodny, bo wiele z nich wprowadził jako szef lekkoatletycznej World Athletics. Trzeci z faworytów to Hiszpan Juan Antonio Samaranch, czyli syn byłego szefa MKOl, którego hasłem jest „doświadczenie”, a atutem - relacje z Chinami oraz Rosją.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem
Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń