Tadej Pogacar silny jak nigdy

Sezon zdominowali Tadej Pogacar, Primoż Roglić, Mathieu van der Poel i Remco Evenepoel, ale to ten pierwszy zdecydowanie przebił dokonania pozostałych.

Publikacja: 01.10.2024 04:30

Tadej Pogacar został mistrzem świata, ale sezonu jeszcze nie kończy

Tadej Pogacar został mistrzem świata, ale sezonu jeszcze nie kończy

Foto: Fabrice COFFRINI/AFP

W niedzielę 26-letni Pogacar z położonej niedaleko Lublany niewielkiej wsi Komenda po raz pierwszy w karierze został mistrzem świata. Do znakomitych tegorocznych osiągnięć, zwycięstwa w Giro d’Italia i Tour de France, dołożył równie prestiżowe trofeum.

Podziw i zachwyt wzbudzają styl, w jakim sięgnął po tęczową koszulkę. Atak w wyścigu ze startu wspólnego na trudnej trasie w Zurychu rozpoczął 101 kilometrów przed metą. Oderwał się od najgroźniejszych rywali i dołączył do uciekinierów, w tym swojego rodaka Jana Tratnika oraz kolegi z grupy UAE Emirates Francuza Pavla Sivakova, z którym przejechał przez kilkanaście kilometrów.

Czytaj więcej

Sezon 2024 w kolarstwie: Spektakl czterech aktorów z jedną rolą główną

51 kilometrów przed finiszem był już tylko on. Po złoto przyjechał samotnie. Na linii mety drugi Australijczyk Ben O’Connor miał 34 sekundy straty, a trzeci van der Poel – 54 sekundy.

Pogacar nie mógł w bardziej spektakularny sposób udowodnić swojej wyższości nad zawodowym peletonem. Jeden z najbardziej prestiżowych wyścigów sezonu, cel dla każdego kolarza, bez względu na to, czy wygrywa się wielkie toury, padł jego łupem. Rozegrał go na własnych zasadach tak, by nie było wątpliwości, jeśli takie jeszcze były, kto w tym roku jest najlepszy.

Pomoc koalicjantów

– Byłem zaskoczony. Przecież zostało jeszcze 100 km. W normalnych warunkach atakowanie w takim momencie to próba samobójcza – mówił Evenepoel, mistrz olimpijski na czas i z wyścigu ze startu wspólnego z Paryża. – Nie wiem, może w przyszłym roku trzeba się przygotować na atak 200 km przed metą – ironizował.

– Kiedy ruszył, myślałem, że jest szalony. Ale był tak silny, że stawił nam opór aż do końca. To wyjątkowy kolarz, silny jak nigdy dotąd – opisywał wyczyn Słoweńca van der Poel.

Zwycięzca sam przyznał, że na początku „to był głupi atak” i nie był przekonany, czy da mu złoto i tęczową koszulkę. Ponieważ jednak czuł, że „wszystko działa jak należy”, „nogi go niosą”, poczuł szansę. Głęboki ukłon wykonał w stronę Tratnika i Sivakova, którzy pomogli mu w pierwszej fazie ucieczki. W kolarstwie, jak w polityce, do zwycięstwa potrzebna jest także pomoc koalicjantów.

Czytaj więcej

Kolarz totalny. Tadej Pogacar wygrywa Tour de France

Na końcu bohater jest jednak tylko jeden i jemu postawiony zostanie pomnik. Słoweniec zapisał się w historii tego sportu. Jest trzecim kolarzem, który w jednym sezonie wygrał Giro d’Italia, Tour de France i mistrzostwa świata. W 1974 roku dokonał tego Belg Eddy Merckx, a w 1987 roku Irlandczyk Stephen Roche.

Merckx pięciokrotnie triumfował w Wielkiej Pętli i w Giro, raz we Vuelcie, a w karierze odniósł 279 zwycięstw. Wygrywał wszystko, co chciał, przez co był zwany „kolarskim kanibalem”. Dziś mówi, że Pogacar jest „już lepszy od niego”, co znaczyłoby, że jest najlepszym kolarzem w historii. – Ten atak był niewyobrażalny i będzie się o nim mówić jeszcze bardzo długo – stwierdził Belg.

Dla Roche’a największym dowodem na wyjątkowość wyczynu Słoweńca jest 37 lat dzielące obecny hat trick od poprzedniego. – To nadaje temu szczególnego znaczenia, ale samo zwycięstwo Pogacara jest niebywałe. Ja zaatakowałem 400 m przed metą, a on 100 km przed finiszem. Nie mówimy więc o takim samym wyczynie – zauważył Roche, irlandzki mistrz lat 80. XX wieku.

Kwartet terminatorów

W Zurychu Pogacar ukoronował wspaniały sezon, choć jeszcze go nie kończy. Jakby było mu mało, w październiku planuje wystartować we włoskich wyścigach, w tym w Il Lombardia z cyklu World Tour.

W tym roku odniósł aż 23 zwycięstwa. Na dziewięć wyścigów, w których wziął udział, wygrał siedem – Strade Bianche, Dookoła Katalonii, Liege-Bastogne-Liege, Giro d’Italia, Tour de France, Grand Prix de Montreal, mistrzostwa świata.

Czytaj więcej

Tadej Pogacar odpiera zarzuty. "Jeśli osiągasz cele, jesteś znienawidzony"

Sezon World Tour stał się spektaklem czterech aktorów z jedną dominującą rolą główną. Inny Słoweniec Roglić był pierwszy w trzecim wielkim tourze – Vuelta a Espana. Oprócz tego okazał się najlepszy w prestiżowym Criterium du Dauphine. Van Der Poel pojechał po zwycięstwo w dwóch legendarnych klasykach – Tour des Flandres i Paryż–Roubaix. Evenepoel został mistrzem olimpijskim w jeździe na czas i w wyścigu ze startu wspólnego, a na mistrzostwach świata zdobył złoto w czasówce. Kwartet współczesnych kolarskich terminatorów zwyciężył jedną trzecią wyścigów cyklu World Tour.

Jest jeszcze Jonas Vingegaard, któremu w osiągnięciu lepszych rezultatów przeszkodził upadek w kwietniowym wyścigu Kraju Basków. Duńczyk wygrał na początku roku Tirreno–Adriatico, a latem Tour de Pologne i przyjechał za Pogacarem w Tour de France. W kolejnym sezonie powinien dołączyć do kolarskiej Wielkiej Czwórki.

W niedzielę 26-letni Pogacar z położonej niedaleko Lublany niewielkiej wsi Komenda po raz pierwszy w karierze został mistrzem świata. Do znakomitych tegorocznych osiągnięć, zwycięstwa w Giro d’Italia i Tour de France, dołożył równie prestiżowe trofeum.

Podziw i zachwyt wzbudzają styl, w jakim sięgnął po tęczową koszulkę. Atak w wyścigu ze startu wspólnego na trudnej trasie w Zurychu rozpoczął 101 kilometrów przed metą. Oderwał się od najgroźniejszych rywali i dołączył do uciekinierów, w tym swojego rodaka Jana Tratnika oraz kolegi z grupy UAE Emirates Francuza Pavla Sivakova, z którym przejechał przez kilkanaście kilometrów.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Jagiellonii i Legii sen o Wrocławiu
Sport
PKOl i Radosław Piesiewicz pozwą ministra Sławomira Nitrasa
Sport
Mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Katarzyna Niewiadoma wśród gwiazd
Sport
Radosław Piesiewicz ripostuje. Prezes PKOl zyskał na czasie
Sport
Powódź w Polsce. Wielka woda zalewa kluby