Po dziewiątym zwycięstwie w sezonie, pierwszym w karierze na uwielbianym przez kierowców torze Suzuka, przewaga Nico Rosberga w klasyfikacji mistrzostw świata wzrosła do 33 punktów. Trzeci na mecie Lewis Hamilton tym razem może mieć pretensje tylko do siebie.
Najpierw przegrał kwalifikacje o zaledwie 13 tysięcznych sekundy – zespół Mercedes wyliczył, że biorąc pod uwagę średnią prędkość okrążenia na japońskim torze, równa się to 82 centymetrom – a następnie po raz kolejny w tym sezonie zaliczył fatalny start. Zamiast atakować zespołowego partnera, bezradnie patrzył na wyprzedzające go na dojeździe do pierwszego zakrętu samochody. Spadł na ósme miejsce i co prawda zdołał przebić się na podium i stanął na nim po raz setny w karierze, ale było to marne pocieszenie: stracił kolejne dziesięć punktów do Rosberga.
Między duetem Mercedesa metę na Suzuce przeciął Max Verstappen. Młody kierowca Red Bulla znów znalazł się na celowniku rywali za ostrą jazdę: na przedostatnim okrążeniu 19-latek obronił się przed atakiem Hamiltona, a mistrz świata natychmiast zgłosił przez radio, że Verstappen „znowu zmienił tor jazdy w strefie hamowania".
Przepisy tego nie zabraniają wprost, ale po doprowadzeniu do kilku potencjalnie groźnych sytuacji zarówno sędziowie, jak i koledzy z toru próbowali wytłumaczyć młodemu zawodnikowi, że takich rzeczy się nie robi, bo zajeżdżanie drogi w ostatniej chwili, gdy rywal już nie ma szans na reakcję, to prosta recepta na niebezpieczny wypadek.
Po wyścigu Mercedes złożył protest na Verstappena, ale ponieważ kierowcy opuścili już Suzukę i werdykt zostałby podjęty dopiero po ich przesłuchaniu podczas kolejnego weekendu Grand Prix, zespół wycofał skargę, by nie trzeba było czekać niespełna dwóch tygodni na oficjalne ogłoszenie wyników GP Japonii. Tymczasem Hamilton zdążył napisać na Twitterze, że ani on, ani zespół nie składali protestu, a „jeden idiota powiedział, że złożyliśmy, ale to nieprawda". Szybko musiano pokazać mu odpowiednie komunikaty sędziowskie, bo skasował wpis i zamieścił nowy: „Ja nie składałem protestu. Właśnie rozmawiałem z zespołem i powiedziałem im, że nie powinniśmy tak robić".