Reklama

Stefan Szczepłek: Patton w Warszawie

Stolica uhonorowała olimpijczyka – nie polskiego, lecz amerykańskiego.

Publikacja: 22.08.2017 10:45

Stefan Szczepłek: Patton w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Od 16 sierpnia część nowych bulwarów nad Wisłą, między mostami Świętokrzyskim i Śląsko-Dąbrowskim, nosi imię George’a Pattona.

Patton jest w Polsce znany jako zwycięski generał biorący udział w lądowaniu na Sycylii, w przygotowaniach operacji „Overlord” w Normandii i w walkach w Ardenach. Słynął z zamiłowania do luksusu. Na swoje kwatery w odbijanej z rąk Niemców Europie wybierał pałace i zamki. Palił drogie cygara, nosił przy pasie colta z rękojeścią wysadzaną masą perłową. Kreował się na niezłomnego szeryfa zaprowadzającego porządek na Starym Kontynencie. Szeryfowie z Dzikiego Zachodu nosili na piersiach gwiazdę. On miał na swoim hełmie cztery. Wyższego stopnia w armii amerykańskiej nie było.

W grudniu 1943 roku podczas spotkania z generałem Władysławem Andersem w Egipcie Patton otrzymał od niego godło II Korpusu Polskiego – warszawską syrenkę, którą nosił na rękawie munduru.

Wizerunek twardego dowódcy, niemającego szacunku dla wrogów, czasami zbyt ostrego dla własnych żołnierzy, przybliżył film, w którym w rolę Pattona wcielił się George C. Scott.

W filmie oraz w książce „Zabić Pattona” autorstwa Billa O’Reilly’ego i Martina Dugarda pominięto sportowy wątek  życiorysu generała.

Reklama
Reklama

Był też bowiem inny Patton – sportowiec, wspaniały kawalerzysta, pływak i gracz w polo. Jego instrukcja walki szermierczej stała się podręcznikiem dla studentów akademii West Point. Miał 26 lat, kiedy w randze porucznika pojechał na igrzyska olimpijskie do Sztokholmu (1912). Zajął piąte miejsce w pięcioboju nowoczesnym, za czterema Szwedami i przed dwoma następnymi. Miał jednak pecha. Nie zaliczono mu jednego strzału, uznając, że nie trafił w tarczę. Przekonywał, że kula przeszła przez otwór, jaki zrobił jeden z wcześniej wystrzelonych pocisków. Podobno wiele świadczyło na korzyść tej wersji, jednak sędziowie nie dali jej wiary. Gdyby zaliczono mu ten strzał, zostałby mistrzem olimpijskim.

Z wnioskiem o nadanie bulwarowi nad Wisłą imienia George’a Pattona, biorąc pod uwagę jego wkład w zwycięstwo nad Niemcami, wystąpił Janusz Dorosiewicz, prezes Zarządu Fundacji im. Ronalda Reagana w Polsce oraz Fundacji im. Kazimierza Deyny. Dorosiewicz był m.in. menedżerem Ivana Lendla, prezesem Polskiego Związku Tenisowego, jest producentem filmowym. Dzięki jego staraniom wzniesiono w Alejach Ujazdowskich pomnik Ronalda Reagana, przyczynił się też do zbudowania pomnika Kazimierza Deyny.

Sprowadził z Ameryki do Warszawy prochy mistrzów olimpijskich: swojego przyjaciela Witolda Woydy i  Deyny. Teraz czyni zabiegi, by w Polsce spoczęły prochy bodaj najwybitniejszego polskiego tenisisty, zmarłego w Austrii Władysława Skoneckiego. Dorosiewicz jest z tych, którzy nie tylko pamiętają, ale też coś z tego wynika.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama