Cóż to były za dąsy. Godne obrońcy tytułu i najlepszego łyżwiarza ostatniej dekady. Pluszczenko podczas dekoracji przeszedł na swoje drugie miejsce przez stopień dla zwycięzcy. Potem pierwszy zdjął medal z szyi. Nie pogratulował zwycięzcy. Evanowi Lysackowi musiał wystarczyć jeden komplement z ust Rosjanina na konferencji prasowej. - Jest na pewno wielkim łyżwiarzem. I chyba potrzebował tego medalu bardziej niż ja, bo ja już taki mam - powiedział Jewgienij, a potem wygłosił mowę oskarżycielską. Oskarżeni są sędziowie, bo w Ameryce Północnej woleli widzieć złoto na szyi łyżwiarza z Ameryki. Na szczęście, podkreśla Jewgienij, następne igrzyska będą w Soczi. Winny jest też nowy system oceniania, bo łyżwiarz, który wykonał skok z czterema obrotami ma srebro, a jego rywal, który pokazał tylko potrójne skoki, został mistrzem. I tak dalej.
Werdykt sędziów w programie dowolnym rzeczywiście był kontrowersyjny. Żaden z solistów nie zachwycił tego wieczoru. Pluszczenko zjeżdżał z lodu z miną zwycięzcy, wcześniej wyrzucił ręce w górę. Gdy zobaczył na tablicy wyników, że 0,55 pkt przewagi nad Lysackiem zmieniło się po programie dowolnym w 1,31 pkt straty, nie wiedział, jak zareagować. A Lysacek nie wierzył własnym oczom, zniknął na chwilę pod ludźmi ze swojego sztabu, którzy uwiesili mu się na szyi. Amerykanin nie miał złota w łyżwiarstwie figurowym od 1988 roku, od triumfu Briana Boitano w Calgary. Brązowy medalista Daisuke Takahashi też świętował, został pierwszym Japończykiem, któremu udało się stanąć na olimpijskim podium wśród solistów.
Pluszczenko mógł być pierwszym od 1952 roku łyżwiarzem, który obroni złoto igrzysk. Po to wznowił karierę, ale odjeżdża z Vancouver przegrany. Czy skrzywdzony, trudno rozstrzygnąć. Rosjanin mówi, że łyżwiarstwo przestało się rozwijać, że przy takich werdyktach to już nie jest jazda figurowa mężczyzn, tylko tańce. Ale sędziowie mogliby mu odpowiedzieć: To co pokazałeś, to też nie było łyżwiarstwo, tylko pokaz sprawności. Skoki były dobre, ale skoki to nie wszystko. Lysacek pokazał program płynny, nie zapomniał o tym, że liczą się też ładne obroty, sekwencje kroków. Pluszczenko, jak powiedział trener Frank Carrol, jechał zrywami. Chwila geniuszu, potem przerwa, i tak przez 4,5 minuty. Pokazał słowiańską duszę na lodzie i dramaturgię, co sędziowie zawsze kochali, ale też nonszalancję, i to go kosztowało te ułamki punktów które w nowym systemie sędziowania zebrały się w nieprzyjemną dla Pluszczenki całość.
W sobotę nad ranem polskiego czasu zaczęły się tańce, ostatnia rosyjska szansa na złoty medal tych igrzysk w łyżwiarstwie figurowym. Żadna z ich solistek go nie zdobędzie, bo są dziś o lata świetlne za Azjatkami. Ale Oksana Domnina i Maksym Szabalin mają duże szanse. Ostatnie igrzyska bez choćby jednego radzieckiego lub rosyjskiego złota zdarzyły się 50 lat temu.