Losy niedzielnej rywalizacji rozstrzygnęły się właściwie już podczas kwalifikacji, w których karty rozdawała nieprzewidywalna pogoda. Tropikalna ulewa bawiła się z zespołami w kotka i myszkę, a największymi przegranymi okazali się jedni z faworytów: kierowcy McLarena i Ferrari zbyt długo zwlekali z wyjazdem na tor w pierwszej fazie czasówki. W rezultacie do wyścigu ruszali z odległych pozycji: lider mistrzostw świata Fernando Alonso ustawił swoje Ferrari na 19. polu startowym, jedno miejsce przed Lewisem Hamiltonem z McLarena i dwa przed partnerem ze Scuderii, Felipe Massą. Zwycięzca z Australii, Jenson Button, startował z 17. pola.
Z przodu zabłysnęli kierowcy Red Bulla, którzy co prawda jeżdżą najszybszymi samochodami w stawce, ale w dwóch pierwszych wyścigach sezonu ani razu nie stanęli na podium – choć Sebastian Vettel dwukrotnie startował z pole position. Tym razem pierwszą pozycję startową wywalczył drugi kierowca „Czerwonych Byków”, Mark Webber, a przed Vettelem znalazł się jeszcze Nico Rosberg.
W niedzielę deszcz oszczędził kierowców. Dla Vettela wyścig rozstrzygnął się już w pierwszym zakręcie. Niemiec wykorzystał nienajlepszy start Webbera i Rosberga, obejmując prowadzenie.
Za pierwszą trójką szalał Kubica. Polak już na pierwszych metrach poradził sobie z Nico Hülkenbergiem, w pierwszy zakręt wpadł po wewnętrznej i po chwili znalazł się także przed Adrianem Sutilem. Z tyłu szarżował Hamilton, który po kilku okrążeniach przebił się do pierwszej dziesiątki.
– Musiałem utrzymywać dobre tempo, bo obawialiśmy się, że kierowcy Ferrari i McLarena przebiją się przez stawkę i nas dogonią – mówił po wyścigu Kubica, który przez ponad 20 okrążeń jak cień jechał za Rosbergiem. Polak zdecydował się na zmianę kół na 22. okrążeniu, ale nie udało się przechytrzyć rywala. Kiedy stratedzy Mercedesa zobaczyli, że na okrążeniu wyjazdowym Kubica uzyskuje świetne czasy na nowym komplecie opon, natychmiast ściągnęli swojego podopiecznego do boksu.