Zaczyna się najbardziej kolorowy i najgłośniejszy turniej we współczesnym futbolu. Na pięciu stadionach, które w 2010 roku gościły mundial. Przy dźwiękach wuwuzeli, które kibiców spoza Afryki potrafią wyprowadzić z równowagi.
Bez siedmiokrotnego zwycięzcy Egiptu, bez najlepiej opłacanego piłkarza świata Samuela Eto'o i jego kolegów z Kamerunu oraz bez Senegalu. Ale z jednym debiutantem – Republiką Zielonego Przylądka zwaną „Błękitnymi Rekinami", pogromcą Kamerunu i najmniejszym uczestnikiem w historii mistrzostw (pół miliona mieszkańców) – oraz wracającą po 31 latach Etiopią, której czołowy zawodnik Saladin Said ustanowił w 2011 roku transferowy rekord kraju. Kosztował 240 tys. dol., czyli tyle, ile Didier Drogba zarabia w niecały tydzień. Bo to też turniej dużych kontrastów.
Była gwiazda Chelsea ma być może ostatnią szansę, by zrobić z kolegami z kadry coś wielkiego. Człowiek, który w swoim kraju jest postacią ważniejszą od prezydenta, z reprezentacją nie zdobył jeszcze żadnego trofeum. Patrząc na skład, WKS jest skazane na sukces: bracia Toure grają w Manchesterze City, Cheick Tiote w Newcastle, a Gervinho z Wojciechem Szczęsnym w Arsenalu. Salomon Kalou przeniósł się z Chelsea do Lille.
Rok temu w Gwinei Równikowej i Gabonie „Słonie" szły do finału zdecydowanym krokiem, wygrały wszystkie mecze, nie tracąc bramki, ale w najważniejszym momencie, podobnie jak sześć lat wcześniej, zawiódł właśnie Drogba. W spotkaniu o złoto nie wykorzystał rzutu karnego, a WKS przegrało w serii jedenastek z Zambią. Teraz zmierzy się w „grupie śmierci" z Tunezją, Algierią i Togo wspieranym przez Emmanuela Adebayora. Napastnik Tottenhamu chciał zbojkotować mistrzostwa z powodu niewypłaconych premii, ale do zmiany decyzji nakłonił go prezydent.
Herve Renard, trener Zambii zwanej „Miedzianymi pociskami", odrzucił lukratywne oferty z Chin i Bliskiego Wschodu. – Proponowali mi dziesięć razy więcej, niż zarabiam obecnie. Ale trawa po drugiej stronie nie zawsze jest bardziej zielona. Zostałem, bo mam fantastycznego prezesa Kalushę i pełną kontrolę nad zespołem – tłumaczy Francuz, który po zakończeniu piłkarskiej kariery otworzył firmę sprzątającą. Jeszcze kilka lat temu wstawał o trzeciej w nocy i opróżniał kosze na śmieci.