Poprzednia próba rozpoczęcia masowej dystrybucji zakończyła się katastrofą. Uruchomiony 30 października program komputerowy zawiesił się, serwery zawiodły.
Pula 1,8 mln wejściówek olimpijskich miała zostać sprzedana według trybu: kto pierwszy zamawia, ten pierwszy dostaje. System online nie wytrzymał już pierwszej godziny działania, podczas której na stronę internetową próbowało się dostać 8 mln osób. Okazało się, że system był w stanie wytrzymać milion wejść i 150 000 transakcji na godzinę. Szef biura sprzedaży biletów zapłacił za wpadkę utratą posady.
W nowym systemie istotnie zmieniono zasadę przydziału wejściówek – zamiast sposobu, kto pierwszy, ten lepszy, wprowadzono losowanie. – Komitet organizacyjny wyciągnął wnioski ze zdarzenia i po tym wypadku wiedzieliśmy, jak na nowo opracować politykę sprzedaży – powiedział Xu Chen, dyrektor odpowiedzialny za sprawy olimpijskie w Bank of China. Działacze powrócili do założeń z kwietnia, gdy rozprowadzono systemem loteryjnym pierwszą transzę 1,5 mln biletów. Wówczas jedna osoba mogła zamówić 50 wejściówek, teraz tylko osiem.
Obecnie wszyscy chętni mogą składać zamówienia na udział w nowej loterii do 30 grudnia. Są dwa kanały przyjmowania zleceń: przez Internet lub w biurach Bank of China dla tych, którzy nie mają dostępu do sieci. Do sprzedaży trafi kolejno kilka transz, w sumie ponad 7 mln biletów z około 9 mln, jakie wydrukował komitet organizacyjny. Pozostałe zostaną przekazane Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu, sponsorom, dygnitarzom oraz przedstawicielom największych stacji telewizyjnych.
Zapotrzebowanie jest duże. W Chinach powstał już czarny rynek, na którym cena najbardziej atrakcyjnych biletów rośnie nawet kilkanaście razy. Oficjalnie taki zysk jest nielegalny, nowy szef biura sprzedaży Zhu Yan powiedział, że legalne jest odstąpienie biletu wyłącznie po cenie zakupu. Sprzedaż z zyskiem prawdopodobnie nie będzie jednak ścigana, działacze MKOl pozostawili ten problem do rozstrzygnięcia władzom chińskim.