Portugalia eliminacje do turnieju miała przejść jak burza. Nie trafiła do grupy z Anglią, Hiszpanią czy Niemcami i kibice nie mieli wątpliwości, że jako czwartej drużynie ostatnich mistrzostw świata, ich reprezentacji wypada tylko udzielić lekcji słabszym rywalom. Zawodnicy Luiza Felipe Scolariego przegrali tylko jeden mecz – z Polską w Chorzowie, jednak zbyt często remisowali, choćby z Armenią, i o awans musieli drżeć do ostatniej kolejki.
Kibice drżeli już na początku eliminacji, ale z innego powodu. Po mundialu w Niemczech z występów w kadrze zrezygnował Luis Figo. To nie był tylko piłkarz i kapitan. W Portugalii był symbolem pokolenia ,91, czyli zawodników, którzy sięgnęli po młodzieżowe mistrzostwo świata, a później mieli gwarantować fanom tłuste lata już w dorosłym futbolu. Odchodził bez złota na szyi, bo zaledwie jako finalista Euro 2004 i półfinalista Euro 2000, jednak do drużyny wnosił więcej niż umiejętności piłkarskie. Figo łagodził obyczaje. Wszyscy piłkarze go szanowali, konflikty w zespole czy kwestie sporne z trenerem ginęły w zarodku. Krajobraz po Figo rysował się jednak kolorowo. Kadry Scolariemu zazdroszczą wszyscy, bo na wielu pozycjach ma zawodników mogących przesądzać o losach meczu. Nani jest podstawowym piłkarzem w Manchesterze United, Ricardo Quaresma rządzi mistrzowskim FC Porto, a Simao Sabrosa odnalazł się w Atletico Madryt.
Liderem młodego pokolenia jest oczywiście Cristiano Ronaldo, główny kandydat do Złotej Piłki „France Football”. W poprzednim roku przegrał tylko z Kaką i mimo zaledwie 23 lat, wydaje się piłkarzem kompletnym.
Ronaldo strzelił w eliminacjach pięć goli, najwięcej w drużynie. Scolariego martwi jednak, że jego zespół stał się bardzo „ronaldozależny”, a obawy, iż młody piłkarz może jeszcze nie unieść generalskiej buławy mogą być uzasadnione.
W półfinałach Ligi Mistrzów z Barceloną najpierw nie wykorzystał rzutu karnego na Camp Nou, a w rewanżu był zupełnie niewidoczny. W Premiership strzelił 31 goli, ale w najtrudniejszych spotkaniach czasami nie wytrzymywał psychicznie.