Reklama

Rodacy, wybaczcie

Klęska z Holandią przerodziła się we włoską narodową traumę. W kraju zdrowych priorytetów, gdzie na czas piłkarskiego święta z telewizji znikają politycy, a ich egzegeci biorą urlop, nie mogło być inaczej

Publikacja: 13.06.2008 06:05

Zrelaksowany naród zasiadł gremialnie przed telewizorem, oczekując, że futbolowa poezja pozwoli na chwilę zapomnieć o smętnej prozie życia, i otrzymał niespodziewany cios. Kapitan Buffon zaraz po meczu prosił „Rodacy, wybaczcie, dajcie nam jeszcze szansę!”, ale z włoskich mediów natychmiast zaczął się sączyć jad. „Katastrofalny Donadoni!”, „Azzurri wybudzeni z berlińskiego snu”, „Lippi wróć!” – tytułowały gazety. To, co o meczu, trenerze i reprezentacji słychać było w barach, metrze i na ulicach, nie nadaje się do powtórzenia. Naród poczuł się poniżony i zdradzony przez swoich najlepszych synów. Z rzymskich okien i balkonów natychmiast znikły narodowe flagi.

I media, i kibice są w swoich wyrokach zgodni: z różnych powodów runął berliński mur, jak ochrzczono blok defensywny Lippiego sprzed dwóch lat, zabrakło niezłomnego kapitana Cannavaro i azzurrim usunął się spod nóg fundament, na którym zbudowano potęgę. W efekcie zamiast 11 berlińskich lwów na murawę w Bernie wybiegło 11 płochliwych zajęcy. Suchej nitki na drużynie nie pozostawił Arrigo Sacchi. Stwierdził, że temu zespołowi nie pomógłby nawet Maradona w życiowej formie. Zasłużony trener przypomniał też, że mistrzowie świata z 1982 roku nie zakwalifikowali się do ME 1984, a jego drużyna – wicemistrzowie świata z roku 1994 – w dwa lata później w Anglii nie wyszła z grupy.

Sami piłkarze i trener Donadoni nadstawiają drugi policzek, ale bronią się w sposób zupełnie w Italii niezrozumiały. Luca Toni: „Biegaliśmy więcej od Holendrów, daliśmy z siebie wszystko, ale nie wyszło. O wyniku zdecydowały drobiazgi”. Takie tłumaczenie – jak wyjaśnia znawca zagadnienia Gianluca Vialli – świetnie zrozumieliby Anglicy, którzy widząc, że ich gracze wypluwają płuca, kibicują im nawet przy stanie 0:4. Natomiast Włochów to zupełnie nie obchodzi, bo ich zdaniem na boisko wybiega się po to, żeby wygrać, a nie gryźć trawę. Co więcej, podkreśla Vialli, jeśli ktoś biegał więcej i przegrał, to znaczy, że dał się przechytrzyć, a to dla wychowanych na Machiavellim Włochów jest kompromitacją absolutną i boli najbardziej. Pewnie dlatego włoscy fachowcy powtarzają: „Holendrzy zagrali po włosku, Van Basten przechytrzył swego przyjaciela Donadoniego”.

Po klęsce z Holandią z rzymskich okien zniknęły włoskie flagi

Włosi przeżyli kompromitację w Bernie bardzo głęboko. Dlatego w dzisiejszym pojedynku z Rumunią chodzić będzie nie tyle o wyjście z grupy, ile o podreperowanie mocno nadszarpniętej narodowej dumy i wywabienie wielkiej pomarańczowej plamy na honorze mistrzów świata. Zwłaszcza że nawet w przypadku zwycięstwa o dalszych losach azzurrich zdecyduje wtorkowe starcie z Francją.

Reklama
Reklama

Jeśli chodzi o Rumunów, gazety piszą: „Z Euro mogą nas wyrzucić ci, których my chcemy wyrzucić z naszego kraju”, czyniąc aluzję do półmilionowej rumuńsko-cygańskiej emigracji.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama