Ale już po kilku minutach informował, że to Niemcy nauczyli się od Turków sztuki strzelania bramek w ostatnich minutach meczu. Nawet kanclerz Angela Merkel zerwała się ze swego miejsca na stadionie w Bazylei po trzeciej bramce drużyny Joachima Löwa. – Wstrzymywałam wielokrotnie oddech, ale udało się. Wszystko dobre, co się dobrze kończy – powiedziała po meczu.
Tak samo ocenił wczorajsze spotkanie Michael Ballack. – To nie był dobra piłka, było gorąco, byliśmy nieco ociężali, najwyraźniej nie posłużyła nam długa przerwa pomiędzy meczami – tłumaczył kapitan niemieckiej jedenastki.
Nawet kanclerz Angela Merkel zerwała się ze swego miejsca po trzeciej bramce drużyny Joachima Löwa
– Jest mi niezmiernie przykro, że przegraliśmy, ale daliśmy naszemu narodowi bardzo wiele – mówił bez zbytniej rozpaczy Fatih Terim, trener tureckiej drużyny. Była ona natomiast widoczna na twarzach tureckich kibiców zgromadzonych niezbyt licznie przed ogromnymi ekranami przed Bramą Brandenburską w Berlinie, ale ta rozpacz nie trwała długo. – Jestem pod wrażeniem. Jeden z Turków gratulował nam nawet zwycięstwa – mówi zaskoczony takim zachowaniem Christian z Frankfurtu nad Odrą.
Nikt spośród dwustutysięcznej tureckiej społeczności zamieszkałej w stolicy Niemiec nie wątpił przed meczem w zwycięstwo swej drużyny. Dlaczego więc frustracja po przegranej była umiarkowana? – To proste. Osiągnęliśmy i tak więcej, niż się spodziewaliśmy – tłumaczy Ahmed Külahci, berliński korespondent dziennika „Hürriyet”. Jest nawet zdania, że mecz ten zbliży Niemców i dwa i pół miliona tureckich imigrantów. – Będą w niedzielę kibicować drużynie Ballacka – przekonuje.