W hotelu w Asconie na wracającą z Bazylei reprezentację czekał pokaz fajerwerków. Był środek nocy, ale piłkarze zostali jeszcze na kolację na tarasie hotelu i kilka wspólnych toastów. Wczoraj trening mieli tylko rezerwowi, bohaterowie półfinału dostali wolne.
Komentatorzy zwracają uwagę, że piłkarze byli znacznie mniej radośni niż po ćwierćfinałowym zwycięstwie nad Portugalią. Zwłaszcza tuż po meczu, gdy poszli podziękować kibicom za doping. Lukas Podolski i Bastian Schweinsteiger próbowali być wodzirejami, ale w tłumie świętujących brakowało dwóch ważnych osób. Joachim Löw i Michael Ballack zeszli szybko do szatni, wcześniej pożegnali się z kibicami, wyciągając w górę kciuki. „To było podziękowanie, ale też i obietnica: przyjdźcie jeszcze raz w niedzielę, wtedy dopiero zobaczycie!” – pisze komentator „FAZ”.
W półfinale można było zobaczyć przede wszystkim wolę zwycięstwa, dobrych niemieckich akcji było niewiele. „Niemiecki charakter znów jest w modzie” – pisze „Die Welt”. – Chęć wygrania była większa od wszystkich błędów, które popełniliśmy. W tym turnieju nie ma drużyny, która bardziej wierzy w siebie niż my – tłumaczy Christoph Metzelder. – Byliśmy po prostu lepszą wersją Turcji. Rywale nie docenili naszej woli walki – mówi Jens Lehmann.
Wszystkie niemieckie dzienniki podkreślają, że zwycięstwo było szczęśliwe, a reprezentacja długo nie potrafiła zmusić Turków do przyjęcia swoich warunków, ale jak powiedziała oglądająca mecz z loży honorowej St Jakob Park kanclerz Angela Merkel: – Koniec dobry, czyli wszystko dobre.
O dobre zakończenie zadbał Philipp Lahm, najlepszy piłkarz Niemców w tym turnieju. Jego gol w ostatniej minucie był powtarzany w niemieckich telewizjach do znudzenia, radio Bayern 3 zrobiło wywiad z matką piłkarza. Lahm jest niski, kruchy, niepasujący do stereotypu niemieckiego obrońcy, ale bardzo skuteczny. Popełnił w meczu z Turkami wiele błędów w obronie, asysta przy golu Miroslava Klose i decydująca bramka były jednak ważniejsze.