Luis Aragones nagle znalazł się na rękach swoich piłkarzy, a potem w powietrzu. Iker Casillas wspiął się na poręcz podestu, na którym dekorowano mistrzów, i podniósł puchar najwyżej, jak potrafił. Strzeliły fajerwerki, pora zmienić przysłowia.
Od teraz futbol jest grą, w której od początku do końca zwyciężają Hiszpanie. Wygrali wszystkie mecze mistrzostw Europy, mieli najlepszą obronę i najskuteczniejszy atak. Ani razu nie stracili pierwsi bramki, tylko w meczu z Włochami musieli czekać do rzutów karnych. Nawet prowadząc, ciągle atakowali. Finał był dalszym ciągiem tego, co robili przez cały turniej, choć tym razem musieli grać bez króla strzelców mistrzostw Davida Villi. Nie zostawili żadnych wątpliwości, że puchar należał się tylko im.
Na bramkę czekali do 32. minuty, wtedy stało się to, co było nieuniknione. Niemcom ataki udawały się tylko w pierwszych minutach i od czasu do czasu w drugiej połowie, gdy nie mieli innego wyjścia, niż ruszyć do przodu. Byli wolniejsi od Hiszpanów, mniej zdecydowani, a pod koniec meczu tak wyczerpani, że rywale mogli spokojnie odliczać minuty do ostatniego gwizdka.
Miroslav Klose czekał na podania bez końca. Lukas Podolski i Bastian Schweinsteiger w starciach z bocznymi obrońcami mogli się przekonać, dlaczego Hiszpanie stracili w sześciu meczach tylko dwie bramki. Michael Ballack, Torsten Frings i Thomas Hitzlsperger częściej faulowali, niż wygrywali pojedynki z hiszpańskimi pomocnikami. Nawet akcje po rzutach rożnych i wolnych tym razem im się nie udawały. Niemcy mieli swoje szanse, ale nie tak klarowne jak rywale. Znacznie bliżej byli strzelenia bramki samobójczej: Christoph Metzelder i Ballack źle wybijali piłkę, w pierwszej sytuacji Niemców uratował tylko refleks Jensa Lehmanna, a w drugiej stojący przy linii bramkowej Frings.
Przed golem dla Hiszpanii był jeszcze strzał Torresa w słupek, a w drugiej połowie Marcos Senna nie trafił w piłkę, gdy miał przed sobą pustą bramkę. Tylko Torres w 32. minucie zrobił wszystko, jak należy. Senna podał do Xaviego, ten między niemieckich obrońców do rozpędzonego napastnika Liverpoolu. Philipp Lahm nie potrafił uzgodnić z Lehmannem, co powinien zrobić. Zaczął blokować drogę Torresowi, ale bramkarz za późno ruszył do piłki.