Bajka na czas niewiary

Z basenu w Omaha wynurzyła się kilka dni temu nowa ulubienica Ameryki - Dara Torres. Ma 41 lat, sylwetkę nastolatki, gotową odpowiedź na każde pytanie o doping, a w kieszeni bilet na piąte już igrzyska

Publikacja: 12.07.2008 01:46

Dara Torres

Dara Torres

Foto: Fotorzepa

Nazywanie jej nową ulubienicą to może nadużycie. Darę znają od lat nawet ci Amerykanie, którzy nie interesują się pływaniem. Mogą nie wiedzieć, że startowała w igrzyskach cztery razy, zdobyła dziewięć medali, a rekord świata pobiła już jako 14-latka w 1982 r., ale na pewno kojarzą blondynkę z Beverly Hills, która jako pierwsza zawodniczka pojawiła się między modelkami „Sports Illustrated” w stroju kąpielowym.

Mieli w domach kasety wideo z jej kursami fitness, oglądali ją w reklamach, sesjach zdjęciowych i jako prezenterkę kilku kanałów telewizyjnych. Może nawet czytali książkę „Złoto w wodzie” o jej pierwszym powrocie do sportu, zakończonym zdobyciem pięciu olimpijskich medali w Sydney. Ale to było osiem lat temu, potem na długo słuch o Darze zaginął.

Wróciła drugi raz kilkanaście miesięcy temu, odmieniona. Z nową fryzurą, całym sztabem trenerów na jej usługach, z dwuletnią córeczką Tessą Grace na rękach. Szczuplejsza o kilka kilogramów, ale jeszcze silniejsza niż wcześniej. Rok temu wystartowała w mistrzostwach USA i wygrała wyścigi w stylu dowolnym na 100 i 50 m, w tym drugim bijąc rekord kraju. To samo – dwa zwycięstwa i rekord na 50 m – zrobiła w ubiegłym tygodniu w kwalifikacjach olimpijskich w Omaha.

Wystartuje w Pekinie w sprincie oraz w sztafetach 4x100 dowolnym i zmiennym. Będzie najstarszą pływaczką olimpijką od igrzysk 1972 r. w Monachium i 44-letniej wówczas Kanadyjki Brendy Holmes. Ale Dara Torres nie tylko pływa. Ona walczy w basenie w imieniu wszystkich kobiet, dla których 40 i więcej lat to nie jest powód, by z czegokolwiek rezygnować. Tych, które chcą być dalej podziwiane i kochane, wyglądać jak własne córki, rywalizować, zagłuszać lęk przed starością.

Wystarczy przejrzeć tytuły wykładów motywacyjnych, które supermama z Kalifornii wygłaszała przez ostatnich kilka lat, objeżdżając amerykańskie firmy. Na jej stronie internetowej można sobie wybrać temat. „Sprawy kobiet”, „Walka o równouprawnienie” albo „Nigdy nie rezygnuj z marzeń”. Idealna bohaterka dla kobiecych pism, talk-show, ale i dla transmitującej pekińskie igrzyska telewizji NBC.

Wszyscy kochają bajki, Amerykanie szczególnie, ale ta jest chwilami aż za piękna. Zwłaszcza jak na czasy niewiary w cuda, spadku po Marion Jones, Jasonie Gatlinie, Floydzie Landisie, Barrym Bondsie. Jak to możliwe, że Dara, rocznik 1967, przepływa dziś 50 m o ponad sekundę szybciej niż wówczas, gdy była nastolatką? 41-letnia kobieta bije rekord kraju w dyscyplinie, w której już trzydziestolatki bywają nazywani dziadkami.

Nawet Markowi Spitzowi nie udał się powrót po czterdziestce. Próbował wystartować w Barcelonie w 1992 r., ale nie potrafił wypełnić olimpijskiego minimum. – Wiem, że mówią, iż się dopinguję. Słyszę to za plecami. W pewnym sensie to nawet komplement. Rywalki traktują mnie jak realne zagrożenie, a nie eksponat z muzeum – mówi Torres.

Michaela Phelpsa, jej najsłynniejszego kolegi z kadry, nie było jeszcze na świecie, gdy płynęła po olimpijskie złoto w swoim rodzinnym Los Angeles. Po zwycięstwie w sztafecie zaprosiła na huczną imprezę pół reprezentacji USA. Wszyscy się zmieścili, willa Torresów ma kilkanaście sypialni. Dara jest córką bogatego dewelopera i modelki, mogła spędzić życie na wydawaniu pieniędzy rodziców, ale za bardzo kochała rywalizację. Najpierw chciała pokazać braciom, którzy zaprowadzili ją na pływalnię (ma pięcioro rodzeństwa), że nie jest od nich gorsza. Nawet poranny jogging i rowerowe przejażdżki traktowała jak zawody. Dwa razy ogłaszała koniec kariery i dwa razy wracała, bo czegoś jej brakowało.

Właściwie powroty były trzy, bo już po igrzyskach w Seulu (srebrny i brązowy medal) przerwała treningi i przez dwa lata pracowała w telewizji. Wróciła na olimpiadę w Barcelonie (złoto w sztafecie), po niej powiedziała: koniec. Pozowała, nagrywała kasety z ćwiczeniami, wyszła za mąż za producenta programów sportowych i rozwiodła się z nim. Przeniosła się na pewien czas do Nowego Jorku, ale wróciła do Kalifornii i pływania, gdy na horyzoncie pojawiły się igrzyska w Sydney.

W Australii została najstarszą medalistką w pływaniu – jako 33-latka zdobyła indywidualnie trzy brązowe medale, w sztafecie dwa złote – i pierwszy raz usłyszała głośne oskarżenia o doping. Zignorowała je, znów ogłosiła koniec kariery. Skończyła studia, wyszła drugi raz za mąż i znów się rozwiodła, tym razem z izraelskim chirurgiem, dla którego zmieniła wyznanie, przypominając sobie o żydowskich korzeniach.

Potem poznała miłość swojego życia, kalifornijskiego położnika i endokrynologa Davida Hofmanna, i w 2005 r. po wielu latach starań udało jej się wreszcie zajść w ciążę. Nie chciała zaniedbać sylwetki, lekarze doradzili jej pływanie. Wskoczyła do basenu i już nie chciała z niego wyjść. – Gdy po porodzie lekarz przyniósł Tessę i położył ją na moim brzuchu, najpierw zapytałam, kiedy mogę zacząć treningi – wspomina. Rok później startowała już w mistrzostwach kraju.

To nie jest powrót kobiety znudzonej. Wraca perfekcjonistka z obsesją na punkcie własnego ciała i młodości, uzależniona od ćwiczeń. Jak mówi jej lekarz, nie było dnia, w którym przestałaby dbać o siebie. Kontrakty reklamowe z Toyotą, Speedo, Bloomberg LP pozwoliły jej otoczyć się sztabem dobrze opłacanych specjalistów. Niemiec Michael Lohberg to główny trener, ale pomagają mu fachowcy od sprintów, od siły, kondycji i żywienia (Andy O’Brien, pracujący m.in. z hokeistami Florida Panthers i gwiazdą NHL Sidneyem Crosbym).

Torres ma jeszcze w zespole m.in. dwóch trenerów od rozciągania, dwóch masażystów i oczywiście nianię dla Tessy. Trenuje mniej niż kiedyś, za to mądrzej. O’Brien przekonał ją, że nie musi wyglądać jak kulturystka, że przerost mięśni bywa dla sprinterów przeszkodą, ważniejsza jest koordynacja ruchów.

To właśnie nietypowe ćwiczenia O’Briena i determinacja Dary mają być główną tajemnicą sukcesu, ale podczas każdej konferencji prasowej pływaczki pada pytanie: co jeszcze?

Wiadomo, że Torres bierze leki na astmę ułatwiające oddychanie. Jeden z nich tuż przed startem, ale to nie jest zakazane, jeśli są podstawy do wypisania recepty.

– Mój ojciec cierpiał na bardzo ostrą odmianę astmy. To dziedziczne – mówi Dara. Nie uchyla się przed pytaniami o doping. Przeciwnie, obiecała, że ogłosi listę leków i odżywek, które przyjmuje. Zgłosiła się na ochotnika, razem z Phelpsem i kilkunastoma innymi sportowcami, do specjalnego amerykańskiego programu antydopingowego. Jej krew i mocz są badane przez agencję antydopingową (USADA) znacznie częściej niż innych. Sama odwiedziła szefa USADA i zażądała, by ją przebadać wszelkimi sposobami: testem DNA, krwi, moczu.

Nic więcej nie może zrobić. Przekona przekonanych, pozostali raczej pozostaną nieufni. Tym Dara już się nie przejmuje, ma poważniejszy problem. Czy wróci z Pekinu z medalem czy bez, za półtora miesiąca będzie po wszystkim. I co robić dalej?

Nazywanie jej nową ulubienicą to może nadużycie. Darę znają od lat nawet ci Amerykanie, którzy nie interesują się pływaniem. Mogą nie wiedzieć, że startowała w igrzyskach cztery razy, zdobyła dziewięć medali, a rekord świata pobiła już jako 14-latka w 1982 r., ale na pewno kojarzą blondynkę z Beverly Hills, która jako pierwsza zawodniczka pojawiła się między modelkami „Sports Illustrated” w stroju kąpielowym.

Mieli w domach kasety wideo z jej kursami fitness, oglądali ją w reklamach, sesjach zdjęciowych i jako prezenterkę kilku kanałów telewizyjnych. Może nawet czytali książkę „Złoto w wodzie” o jej pierwszym powrocie do sportu, zakończonym zdobyciem pięciu olimpijskich medali w Sydney. Ale to było osiem lat temu, potem na długo słuch o Darze zaginął.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Jagiellonii i Legii sen o Wrocławiu
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Sport
Tadej Pogacar silny jak nigdy
Sport
PKOl i Radosław Piesiewicz pozwą ministra Sławomira Nitrasa
Sport
Mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Katarzyna Niewiadoma wśród gwiazd
Sport
Radosław Piesiewicz ripostuje. Prezes PKOl zyskał na czasie