Reklama
Rozwiń

Siatkarze wracają do domu

Polska – Włochy 2:3. To był najdłuższy i najbardziej dramatyczny mecz ćwierćfinałów. Niestety przegrany przez Polaków

Aktualizacja: 21.08.2008 04:40 Publikacja: 21.08.2008 01:50

Siatkarze wracają do domu

Foto: Rzeczpospolita

Gdy rozpoczynał się tie break, obie drużyny miały już za sobą dwie godziny gry. Wzloty i upadki, chwile zwątpienia i euforii. Andrea Anastasi, szpakowaty trener Włochów, rozpoczął mecz bez swych asów – atakującego Alessandra Fei, atletycznie zbudowanego środkowego Luigiego Mastrangelo i przyjmującego Christo Zlatanowa. Od początku grali Alberto Cisolla i libero Mirko Corsano.

Raul Lozano nie ryzykował. Zaczął swym żelaznym składem, z Sebastianem Świderskim, Michałem Winiarskim, Mariuszem Wlazłym, Danielem Plińskim, Łukaszem Kadziewiczem i libero Krzysztofem Ignaczakiem. Rozgrywał prowadzący w klasyfikacji na tej pozycji Paweł Zagumny. Koledzy nazywają go dyrygentem i nawet kiedy popełni błąd, nie powiedzą na niego złego słowa.

Ci, którzy w dużej mierze przyczynili się do wygranej z Rosją – Marcin Wika i Marcin Możdżonek – w kwadracie dla rezerwowych czekali na swoją szansę. Lozano się do tego nie przyzna, a jego asystent Alojzy Świderek nie podważy publicznie decyzji Argentyńczyka, ale może to właśnie był błąd, który zadecydował o porażce w dwóch pierwszych setach.

Anastasi nie trzymał się kurczowo sławnych nazwisk. Wybrał tych, którzy mogli najlepiej zrealizować jego plan taktyczny. A ten plan zakładał jak najmniej błędów własnych i spryt w każdym calu. Włosi przypominali mądrego, świetnie wyszkolonego technicznie pięściarza, który wie, że w otwartej walce przegra przez nokaut. Zamiast serwisowych petard były więc precyzyjne taktyczne zagrywki, szybki szczelny blok i obrona. W ataku obijanie bloku rywala.

Tym, który perfekcyjnie rozdzielał pracę, był Valerio Vermiglio, doświadczony rozgrywający Włochów. W grze środkiem rywale od pierwszych piłek byli lepsi od Polaków. Zarówno wtedy, gdy sami atakowali, jak gdy blokowali. Vigor Bovolenta zdobył 14 punktów, a trzech naszych środkowych (Pliński, Kadziewicz, Możdżonek) tylko punkt więcej. Pliński od początku nie radził sobie najlepiej i można tylko zapytać, dlaczego Lozano tak długo czekał ze zmianą.

Możdżonek z Wiką weszli dopiero w trzecim secie, gdy Włosi prowadzili 2:0 i widmo porażki zajrzało nam w oczy. Przypomniał się od razu pamiętny mecz z Rosją podczas mistrzostw świata. Wtedy Lozano w podobnych okolicznościach zdecydował się na Grzegorza Szymańskiego z Piotrem Gruszką i droga do medalu stanęła otworem. Kiedy Wika asem zakończył trzeciego seta, a wcześniej Możdżonek wykorzystał swoje 211 centymetrów, blokując Włochów, wydawało się, że historia z Japonii może się powtórzyć. Znów ożyły trybuny z polskimi kibicami, którzy gromko huknęli: „Polacy, jesteśmy z wami“, i kolejny set zmierzał do szczęśliwego końca. Nasi siatkarze prowadzili 8:2, uśmiechy wróciły na ich twarze, Lozano odzyskał utracony spokój, a trzykrotni mistrzowie świata chyba zrozumieli, że żarty w tym spotkaniu ostatecznie się skończyły.

W jaki sposób nasz zespół roztrwonił przewagę, pozostanie jego tajemnicą. Włosi z zaciętymi ustami gonili od początku do końca i byli bliscy powodzenia, gdy Wlazły dwukrotnie zaatakował w aut. Rywale mieli meczbola, gdy Zagumny raz jeszcze posłał piłkę na prawą stronę. – Trzeba mieć charakter, żeby to zrobić. Ryzykował, grał va banque – powie później Alojzy Świderek. I Wlazły nie zawiódł dyrygenta. Uderzył tak, że w Capital Gymnasium rozszedł się tylko jęk. Tak odetchnęli ci, którzy tracili już nadzieję.

Wlazły zdobył w tym spotkaniu najwięcej, 27 punktów, ale tego na wagę zwycięstwa zabrakło. Kiedy decydowały się losy meczu, Zagumny wybrał innego wykonawcę. Przy stanie 15:16 Michał Winiarski miał być tym, który skutecznie zakończy akcję. Dyrygent wyczyścił siatkę, gubiąc blok, wystawił na drugą linię, gdzie brodaty polski przyjmujący wisiał już w powietrzu. Winiarski uderzył tak, jak robił to setki razy we włoskiej Serie A, ale ktoś po drugiej stronie nadstawił rękę. Potem Vermiglio, ten sam, który chwilę wcześniej przy remisie 15:15 poradził sobie z wyższym o głowę Kadziewiczem, znalazł kątem oka Mateo Martino i to był koniec meczu. Koniec marzeń o medalu, wielkiej fecie i milionach ludzi w Polsce oglądających kolejne starcie z Brazylią, już o finał.

Ćwierćfinały

• Włochy – Polska 3:2 (25:19, 25:22, 18:25, 26:28, 17:15)

• Bułgaria – Rosja 1:3 (25:20, 16:25, 22:25, 21:25)

• Chiny – Brazylia 0:3 (17:25, 15:25, 16:25)

• USA – Serbia 3:2 (20:25, 25:23, 21:25, 25:18, 15:12).

Półfinały – piątek

USA – Rosja (godz. 6.30)

Włochy – Brazylia (14.00)

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku