Paraolimpiada: Szansa na nowe życie

W sobotę otwarcie w Pekinie. Igrzyska paraolimpijskie mają potwierdzić, że również w sporcie niepełnosprawnych Chińczycy są najlepsi na świecie

Aktualizacja: 05.09.2008 13:05 Publikacja: 04.09.2008 20:09

Natalia Partyka wierzy, że na kolejnych igrzyskach zdrowych sportowców pokona najlepsze Chinki. Gra

Natalia Partyka wierzy, że na kolejnych igrzyskach zdrowych sportowców pokona najlepsze Chinki. Gra po męsku, bez kompleksów, a nerwy – jak twierdzą trenerzy – zawsze miała ze stali

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

33-letni Hou Bin nie ma prawej nogi. Stracił ją w wypadku samochodowym, gdy miał dziewięć lat. Dziś jest jednym z najbardziej utytułowanych paraolimpijczyków. Wygrał skok wzwyż w Atlancie, Sydney i Atenach. – Kocham to uczucie, gdy frunę nad poprzeczką – mówi. Hou Binowi w nowym życiu się powiodło. Ma nadzieję, że podobną szansę jak jemu sport da innym chińskim inwalidom. A jest ich w tym kraju prawie 90 milionów.

Jeszcze nie tak dawno byli ludźmi drugiej kategorii, odrzuconymi przez państwo i rodzinę. W kraju, gdzie wciąż obowiązuje polityka jednego dziecka, niepełnosprawność była jak klątwa. Sierocińce do dziś są pełne dziewczynek porzuconych przez rodziców, bo miały zajęczą wargę. Los niepełnosprawnych powoli, ale zmienia się na lepsze. Rośnie pomoc państwa. Inwalida nie jest już czarną owcą skazaną na wegetację.Jednym ze zwycięzców w walce o godność jest Deng Pufang. To syn Denga Xiaopinga, byłego przywódcy Chin. W czasie rewolucji kulturalnej Pufang wypadł z trzeciego piętra uniwersyteckiego budynku. Nie wiadomo do końca, czy skoczył sam, uciekając przed bojówkami Mao, czy ktoś go wyrzucił. Jego ojciec był wtedy uznawany za wroga partii. Deng Pufang jest sparaliżowany, porusza się na wózku. Jest przewodniczącym chińskiego związku inwalidów.

Historie chińskich paraolimpijczyków są podobne. Najpierw choroba lub wypadek, później kalectwo. A z nim depresja i brak wiary w lepsze jutro. Kiedy pojawia się w życiu sport, wraca uśmiech. Siedemdziesięcioletnia profesor germanistyki Xie Yingying nogę straciła w dzieciństwie, ale w pingponga wciąż ogrywa zdrowych. Yao Fang z Szanghaju po wypadku długo dochodziła do równowagi.

Była na dnie, ale szermierka pozwoliła jej się od niego odbić. – W Pekinie chcę zdobyć złoty medal – 36-letnia florecistka mówi w rozmowie z "Frankfurter Allgemeine Zeitung". To jej pierwsze igrzyska. Przygotowywała się do nich w supernowoczesnym ośrodku dla inwalidów w Hongkou. Oprócz szermierzy mistrzowską formę szlifowali tam lekkoatleci i mistrzowie olimpijscy z Aten w siatkówce na siedząco. Firmy, w których są zatrudnieni, płacą im za dzień treningu 10 juanów, czyli 1 euro.

Sport to dla chińskich inwalidów szansa na zagraniczne podróże, wyrwanie się ze świata szarości. Szermierz Zhang Lei był już w Korei i Niemczech, zobaczył Nową Zelandię. W Atenach poczuł smak sukcesu, zdobył złoty i srebrny medal.

Paraolimpijski ogień zapłonął 28 sierpnia w pekińskiej Świątyni Nieba. Zapaliła go Jiang Xintian z Chińskiego Stowarzyszenia Artystycznego dla Niepełnosprawnych, a premier Chen Jiabao wypowiedział oficjalną formułkę. Liu Qi, przewodniczący komitetu organizacyjnego, nazwał tę imprezę symbolem postępu cywilizacji. Uroczyste otwarcie zawodów – jutro na stadionie zwanym Ptasie Gniazdo.Igrzyska niepełnosprawnych jeszcze się nie zaczęły, a mają już dwie wielkie gwiazdy. Polską pingpongistkę Natalię Partykę i pływaczkę z RPA Natalie de Toit. Obie startowały w zakończonych dwa tygodnie temu igrzyskach zdrowych i już wtedy ustawiały się do nich kolejki po wywiady.

19-letnia Partyka mimo braku prawego przedramienia jest pingpongistką światowej klasy. W turnieju drużynowym w przegranym meczu z Hongkongiem była bliska zwycięstwa nad ósmą rakietą świata Tie Yaną. Później w programie na żywo anglojęzycznego kanału chińskiej telewizji swobodnie odpowiadała na pytania dziennikarki i błyszczała tak jak przy pingpongowym stole.

Natalie de Toit w 2001 r. straciła lewą nogę w wypadku drogowym. Rok wcześniej była bliska wywalczenia kwalifikacji na igrzyska w Sydney. Do Australii nie pojechała, ale styl, w jakim po osobistej tragedii wróciła do sportu zdrowych, zasługuje na szacunek. Najpierw wystartowała jednak w paraolimpiadzie w Atenach. Zdobyła pięć złotych medali i jeden srebrny. Prawo startu na igrzyskach w Pekinie wywalczyła podczas tegorocznych mistrzostw świata w Sewilli, zajmując czwarte miejsce. Podczas uroczystości otwarcia pekińskich igrzysk niosła flagę Republiki Południowej Afryki, defilując na czele ekipy swego kraju. W olimpijskim maratonie na 10 km była 16.

Obie Natalie będą wielkimi faworytkami paraolimpiady. Dla Polki to już trzeci start w tej imprezie. W Sydney miała zaledwie 11 lat i wspaniałą przyszłość przed sobą. W Atenach zdobyła złoto i srebro.

Kiedy sir Ludwig Guttmann tworzył w połowie XX wieku światowy ruch paraolimpijski, nikt – łącznie z nim – nie przewidywał, że przyjdzie czas, kiedy igrzyska inwalidów niewiele będą się różnić od olimpiady zdrowych. W tych zawodach od dawna nie chodzi tylko o rehabilitację i uśmiech na twarzy. To jest prawdziwy wyścig zbrojeń, a cel zbyt często uświęca środki. Inwalidom nieobce są doping, korupcja i sportowe oszustwa. Mistrzowie walczą nie tylko o medale. Zwycięstwo to szansa na lepsze życie. Dobrze wiedzą o tym polscy medaliści paraolimpiad, którzy wzorem zdrowych sportowców mogą liczyć na stypendia i renty olimpijskie.

Wspomniany Ludwig Guttmann, lekarz z wykształcenia, był założycielem i szefem największych międzynarodowych organizacji sportu inwalidów. Najpierw, w 1952 r., zrzeszyły się osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich, później ci z amputowanymi kończynami. W takiej kolejności zaczęli uprawiać sport, potem dołączyli do nich niewidomi i niedowidzący, osoby z porażeniem mózgowym i innymi schorzeniami.

Pierwsze igrzyska paraolimpijskie odbyły się w Rzymie w 1960 r. Startowało zaledwie 400 zawodników i zawodniczek, tylko osoby poruszające się na wózkach. Cztery lata później nie był to już obowiązujący wymóg. Polacy włączyli się do międzynarodowej rywalizacji dopiero w Heidelbergu w 1972 r. Zdobyli tam 33 medale, w tym 14 złotych, a Barbara Kopycka i Ryszard Machowczyk pięciokrotnie stawali na podium.

Osiem lat później pierwszy i jedyny raz Polska wygrała klasyfikację medalową, wyprzedzając USA i Niemcy. Inwalidzi rywalizowali wtedy w holenderskim Arnhem zamiast w Moskwie, bo Związek Radziecki nie życzył sobie takich zawodów. Do swoich sportowców niepełnosprawnych przyznał się dopiero w Seulu w 1988 r., wysyłając na paraolimpiadę tylko niewidomych i niedowidzących.

Tamtych igrzysk obawiano się wtedy równie mocno jak tych w Chinach. Zupełnie niepotrzebnie, bo Koreańczycy w roli organizatorów sprawdzili się znakomicie, atmosfera na widowni była niepowtarzalna. Nawet wtedy, gdy była to publiczność zmobilizowana, którą zamiast do pracy skierowano do kibicowania inwalidom.

Igrzyska w dalekim Seulu pokazały też niestety, w jakim kierunku pójdzie sport niepełnosprawnych. Rywalizacja o medale w każdej następnej paraolimpiadzie coraz bardziej przypominała najbardziej prestiżowe zawody zdrowych. Gigantyzm paraolimpiad zupełnie zmienił zawody wymyślone ku pokrzepieniu serc przez angielskiego lekarza. Świat zwyczajnie zapomniał, po co je stworzono, oszalał na punkcie rywalizacji i liczenia medali.Dobitnie pokazały to dziesiąte, jubileuszowe, igrzyska w Atlancie. Na starcie stanęło 3195 inwalidów ze 103 krajów. Kolejne złote medale zdobyli wtedy niezawodni ciężarowcy Ryszard Fornalczyk i Ryszard Tomaszewski, w lekkiej atletyce klasą dla siebie byli nieżyjący już Waldemar Kikolski i Mirosław Pych. W pływaniu wygrywali Edyta Okoczuk i Mirosław Piesak.

W Sydney do głosu doszli polscy szermierze na wózkach (dziewięć medali). Prawdziwą gwiazdą igrzysk była Marta Wyrzykowska, czterokrotna mistrzyni. W klasyfikacji medalowej (19 złotych, 22 srebrne, 12 brązowych) Polska zajęła ósme miejsce, wyprzedzając m.in. Niemcy. Rywalizację drużynową wygrała Australia przed Wielką Brytanią i Hiszpanią.

Ostatnia paraolimpiada w Atenach to już wielki sukces Chin. W rywalizacji sportowców zdrowych przegrali klasyfikację medalową z USA, ale ich inwalidzi nie mieli sobie równych, zdobywając 141 medali, w tym 63 złote.

Polacy dziesięciokrotnie stawali na najwyższym stopniu podium. Do tego dołożyli 25 srebrnych i 19 brązowych medali, co dało im w tej rywalizacji 16. miejsce. Igrzyska znów pobiły rekord uczestnictwa. Przybyło zawodników, wolontariuszy, osób towarzyszących. Ale tak jak wcześniej mistrzowie też musieli oddawać medale.

Dyskwalifikowano za doping ciężarowców, nie wystartował najlepszy sprinter, którego przyłapano na stosowaniu niedozwolonych środków.

Czasy multimedalistów, którzy z powodzeniem łączyli występy w kilku dyscyplinach, odeszły w przeszłość. Znak firmowy współczesnych paraolimpiad to specjalizacja. Inwalidzi biegają coraz szybciej na coraz lepszych protezach, wyżej i dalej skaczą. Medale i premie wabią jak narkotyk.

Jeśli chodzi o pokusę sięgnięcia po zakazany owoc, nie ma już różnicy pomiędzy sportem zdrowych i niepełnosprawnych. Poziom jest tak wysoki, że pobicie rekordu świata nie zapewnia miejsca na podium. Ale wciąż jest miejsce dla wybitnie uzdolnionych. W Atenach z polskiej ekipy najmocniej wryli się w pamięć szermierz Robert Wyśmierski, lekkoatletki Anna Szymul i Renata Chilewska, kulomiot Tomasz Blatkiewicz i wspaniała pływaczka Kasia Pawlik. A gwiazdą już wtedy była pingpongistka Partyka.

W Pekinie wystartuje 91 polskich sportowców. Chińczyków będzie 540. Większość obiektów była gotowa na przyjęcie inwalidów już przed rokiem. Zadbano też o to, by obiekty publiczne, takie jak banki, sklepy, toalety, były dostosowane do potrzeb osób na wózkach i niewidomych. Podobnie – 80 proc. transportu publicznego.

Przebudowano stacje metra, zainstalowano windy, wprowadzono autobusy niskopodłogowe i oznakowano je brajlem. Są specjalne ścieżki dla niewidomych.

Takiej paraolimpiady jeszcze nie było. Ponad 4 tysiące zawodników, nowe dyscypliny, nowe rekordy. "Jeden świat, jedno marzenie" – to hasło już znamy. Najważniejsze chińskie marzenie brzmi: znów wygrać.

33-letni Hou Bin nie ma prawej nogi. Stracił ją w wypadku samochodowym, gdy miał dziewięć lat. Dziś jest jednym z najbardziej utytułowanych paraolimpijczyków. Wygrał skok wzwyż w Atlancie, Sydney i Atenach. – Kocham to uczucie, gdy frunę nad poprzeczką – mówi. Hou Binowi w nowym życiu się powiodło. Ma nadzieję, że podobną szansę jak jemu sport da innym chińskim inwalidom. A jest ich w tym kraju prawie 90 milionów.

Jeszcze nie tak dawno byli ludźmi drugiej kategorii, odrzuconymi przez państwo i rodzinę. W kraju, gdzie wciąż obowiązuje polityka jednego dziecka, niepełnosprawność była jak klątwa. Sierocińce do dziś są pełne dziewczynek porzuconych przez rodziców, bo miały zajęczą wargę. Los niepełnosprawnych powoli, ale zmienia się na lepsze. Rośnie pomoc państwa. Inwalida nie jest już czarną owcą skazaną na wegetację.Jednym ze zwycięzców w walce o godność jest Deng Pufang. To syn Denga Xiaopinga, byłego przywódcy Chin. W czasie rewolucji kulturalnej Pufang wypadł z trzeciego piętra uniwersyteckiego budynku. Nie wiadomo do końca, czy skoczył sam, uciekając przed bojówkami Mao, czy ktoś go wyrzucił. Jego ojciec był wtedy uznawany za wroga partii. Deng Pufang jest sparaliżowany, porusza się na wózku. Jest przewodniczącym chińskiego związku inwalidów.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?
Sport
Długi cień Thomasa Bacha. Kirsty Coventry nową przewodniczącą MKOl
SPORT I POLITYKA
Wybory w MKOl. Czy Rosjanie i Chińczycy wybiorą następcę Bacha?
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście