33-letni Hou Bin nie ma prawej nogi. Stracił ją w wypadku samochodowym, gdy miał dziewięć lat. Dziś jest jednym z najbardziej utytułowanych paraolimpijczyków. Wygrał skok wzwyż w Atlancie, Sydney i Atenach. – Kocham to uczucie, gdy frunę nad poprzeczką – mówi. Hou Binowi w nowym życiu się powiodło. Ma nadzieję, że podobną szansę jak jemu sport da innym chińskim inwalidom. A jest ich w tym kraju prawie 90 milionów.
Jeszcze nie tak dawno byli ludźmi drugiej kategorii, odrzuconymi przez państwo i rodzinę. W kraju, gdzie wciąż obowiązuje polityka jednego dziecka, niepełnosprawność była jak klątwa. Sierocińce do dziś są pełne dziewczynek porzuconych przez rodziców, bo miały zajęczą wargę. Los niepełnosprawnych powoli, ale zmienia się na lepsze. Rośnie pomoc państwa. Inwalida nie jest już czarną owcą skazaną na wegetację.Jednym ze zwycięzców w walce o godność jest Deng Pufang. To syn Denga Xiaopinga, byłego przywódcy Chin. W czasie rewolucji kulturalnej Pufang wypadł z trzeciego piętra uniwersyteckiego budynku. Nie wiadomo do końca, czy skoczył sam, uciekając przed bojówkami Mao, czy ktoś go wyrzucił. Jego ojciec był wtedy uznawany za wroga partii. Deng Pufang jest sparaliżowany, porusza się na wózku. Jest przewodniczącym chińskiego związku inwalidów.
Historie chińskich paraolimpijczyków są podobne. Najpierw choroba lub wypadek, później kalectwo. A z nim depresja i brak wiary w lepsze jutro. Kiedy pojawia się w życiu sport, wraca uśmiech. Siedemdziesięcioletnia profesor germanistyki Xie Yingying nogę straciła w dzieciństwie, ale w pingponga wciąż ogrywa zdrowych. Yao Fang z Szanghaju po wypadku długo dochodziła do równowagi.
Była na dnie, ale szermierka pozwoliła jej się od niego odbić. – W Pekinie chcę zdobyć złoty medal – 36-letnia florecistka mówi w rozmowie z "Frankfurter Allgemeine Zeitung". To jej pierwsze igrzyska. Przygotowywała się do nich w supernowoczesnym ośrodku dla inwalidów w Hongkou. Oprócz szermierzy mistrzowską formę szlifowali tam lekkoatleci i mistrzowie olimpijscy z Aten w siatkówce na siedząco. Firmy, w których są zatrudnieni, płacą im za dzień treningu 10 juanów, czyli 1 euro.
Sport to dla chińskich inwalidów szansa na zagraniczne podróże, wyrwanie się ze świata szarości. Szermierz Zhang Lei był już w Korei i Niemczech, zobaczył Nową Zelandię. W Atenach poczuł smak sukcesu, zdobył złoty i srebrny medal.