Legia dla każdego

Chciałbym uroczyście oświadczyć, że w piątek, 14 listopada, na stadionie Legii skończyła się Żyleta.

Aktualizacja: 17.11.2008 02:48 Publikacja: 17.11.2008 02:43

Wiadomość nie jest tak radosna, jak ta o komunizmie w interpretacji Joanny Szczepkowskiej, ale coś jednak mówi o przełomie, jaki dokonał się w polskim futbolu.

Żyleta była miejscem kultowym. Tam powstawały najlepsze pomysły na oprawy, jakich zazdrościła Legii cała Polska. Stamtąd dochodził do piłkarzy najlepszy doping. Zawodnikom Legii rosły od niego skrzydła, a ich przeciwnikom ze strachu rozwiązywały się buty. Reprezentacja Polski wolała grać na Łazienkowskiej niż na Stadionie Śląskim, bo w Chorzowie czegoś takiego jak Żyleta nie było. „Sen o Warszawie” intonowany przez Żyletę brzmiał jak „You’ll Never Walk Alone” w wykonaniu trybuny Kop w Liverpoolu.

Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie ciemna strona Żylety. Niestety, bywała ona też miejscem, gdzie rodzi się agresja, chamstwo, nietolerancja, co przeobraziło się w końcu w wojnę kibiców z klubem, który podobno mają w sercu („Legia to my”), odmawiając innym prawa do takiej samej, a może zdrowszej, miłości. Na trwającym półtora roku bojkocie władz klubu stracili wszyscy.

Kiedy kibice postanowili pożegnać Żyletę przed rozbiórką stadionu, na Łazienkowską wróciło życie. Maciej Iwański, który gra w Legii od kilku miesięcy, był w szoku, bo do tej pory nie miał okazji się przekonać, jaka to jest siła. Wrócił doping, flaga „sektorówka” z panoramą Warszawy, żadnych obraźliwych haseł pod adresem gości z Wrocławia ani ITI, bez którego nie byłoby dzisiejszej Legii. Było miło, czyli tak, jak chcemy, żeby było, kiedy idziemy na mecz.

To, że prawie każdy widz z Żylety wziął sobie na pamiątkę fotelik, na którym siedział w piątek, uważam za czyn o znikomej szkodliwości społecznej. I chociaż zgody na tę samowolę Legia nie wydała, to nie dała też zakazu. I kiedy zdezorientowani ochroniarze, a za stadionem policjanci, widząc wychodzących kibiców z fotelikami pod pachą, pytali władze Legii, co zrobić, usłyszeli w odpowiedzi: nic.

Może ten gest też da do myślenia bojowo nastawionym kibicom. Tym bardziej że i wśród dotychczasowych kontestatorów widać rozłam. Oficjalnie mówią, że porozumienie z władzami Legii nie jest możliwe. Prywatnie – że cała ta wojna i bojkot nie mają sensu, tylko honor nie pozwala im się wycofać. Niedziela była na Łazienkowskiej dniem otwartym. Rodziny z dziećmi przyszły zwiedzić stadion, zrobić sobie zdjęcie na tle resztek po Żylecie i dotknąć prawdziwych piłkarzy. Widać było na oko, że większość tych ludzi na mecze nie chodzi, być może z obawy o swoje bezpieczeństwo. Może po zbudowaniu nowego stadionu, obok którego stanie pomnik Kazimierza Deyny, to się wreszcie zmieni.

[b]
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/17/stefan-szczeplek-legia-dla-kazdego/]blog.rp.pl[/link][/b]

Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni