Polska mistrzyni treningi zaczęła trzy miesiące temu. Zgrupowanie w Estonii, na które dziś wyrusza, jest już czwartym tego lata. Ale innym od reszty, bo wreszcie będzie okazja do sprawdzenia się w walce z rywalkami.
– Dopiero po tych zawodach będę mogła powiedzieć coś o swojej formie – tłumaczy Kowalczyk. – Na obozach zrobiliśmy wszystko, co zakładaliśmy, ale nie jestem w stanie powiedzieć, jak szybko potrafię biegać. Po zawodach w Otepaeae będę wiedziała więcej, a jak silna jestem naprawdę, okaże się dopiero po pierwszych biegach w Tour de Ski.
O igrzyskach w Vancouver, najważniejszym celu tego sezonu, polska narciarka też mówi na razie bardzo oględnie.
– Mam do wyboru aż cztery dystanse, ale o złoto będzie bardzo, bardzo ciężko. Sukcesem będzie każdy dobry bieg – tłumaczy Kowalczyk, która wczoraj we Wrocławiu odebrała kolejną nagrodę za sukcesy w ostatnim sezonie: czarnego terenowego dodge’a od jednego ze sponsorów. – Na drodze nie jestem chojrakiem, ale potrafię jeździć szybko. A w samochodach spędzam więcej czasu niż w domu. O planach na igrzyska chętniej mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner.
– Justyna jest naszą najpewniejszą kandydatką do medalu, i to na trzech dystansach. Sezon skończyła z takimi wynikami i z taką formą, że przed nadchodzącą zimą jest na najlepszej pozycji. Jest zmotywowana i pewna siebie. No i wchodzi w najlepszy okres dla wytrzymałościowca.