Czarna rozpacz na lodzie

Polski hokej jest w dołku już od 20 lat. Ostatnio do znanych od dawna problemów dołączył nowy – konflikt wewnątrz środowiska

Aktualizacja: 16.08.2009 01:42 Publikacja: 16.08.2009 01:02

Czarna rozpacz na lodzie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

– Kłopoty naszej dyscypliny zaczęły się wraz ze zmianą sposobu finansowania sportu po 1989 roku. Zostaliśmy trochę na starcie i tak to się potoczyło – mówi prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Zdzisław Ingielewicz. Na zeszłorocznym zjeździe wybrano go pod hasłami uzdrowienia hokeja i chociaż nie obiecywał szybkich sukcesów, dziś już nikt o tym nie pamięta, a wszyscy żyją konfliktem, jaki wybuchł na linii związek – kluby. Poszło o zmiany, które przegłosował zarząd. Najwięcej emocji wzbudziło podniesienie opłat za zgłoszenie drużyny do rozgrywek ekstraklasy z 5 do 25 tys. złotych. Prezes Aksam Unii Oświęcim jest oburzony tą podwyżką. – Jeśli wszystko zsumować, to musiałbym wpłacić do PZHL 70 tys. złotych. Gdybym wiedział o tym w marcu, to mógłbym rozmawiać ze sponsorami – mówi Adam Urbańczyk.

Inaczej widzi to Ingielewicz. – Pieniądze z budżetu państwa przeznaczane są na kadrę i szkolenie młodzieży i podlegają ścisłemu rozliczeniu. Rozgrywki ligowe to usługa, którą związek świadczy klubom na poły charytatywnie. Ustalone stawki obowiązywały od dawna bez większych zmian. Socjalizm w Polsce skończył się 20 lat temu, więc najwyższy czas przejść na bardziej komercyjne relacje.

Wszystko pogorszył sposób wprowadzenia zmian. – Nie można forsować pomysłów. Nie można tego robić z dnia na dzień, bez konsultacji – mówi wiceprezes Zagłębia Sosnowiec Dariusz Kisiel.

Kolejnym pretekstem do sporu jest reforma systemu rozgrywek. Według zmienionych zasad po pierwszej części sezonu do najlepszych drużyn ekstraklasy dołączą dwie najsilniejsze z pierwszej ligi i będą grać o możliwość występu w play-off. Stanowiskiem klubów zdziwiony jest prezes i zarząd PZHL. – Tu mamy czyste sumienie. W lutym było spotkanie, na którym ze strony klubów padła propozycja zmiany systemu rozgrywek. Na 15 klubów przeciwne były tylko Stoczniowiec Gdańsk i Naprzód Janów. Przygotowaliśmy regulamin, który nie wzbudził większych zastrzeżeń. Dopracowany pomysł przedstawiliśmy ponownie w kwietniu, więc w maju podjęliśmy decyzję. Wtedy prezesi zmienili zdanie, jednocześnie unikając wzięcia na siebie odpowiedzialności za swój pomysł. Mieliśmy się wycofać i wszystko wziąć na siebie?

Sytuacja zagoniła się do tego stopnia, że w pewnym momencie kluby zaczęły grozić stworzeniem własnej ligi. – To fanfaronada. Próba klubów sprzed kilku lat była kompletnym niewypałem – mówi prezes PZHL. - Powołanie takiego przedsięwzięcia wymaga od uczestników formy spółki prawa handlowego z odpowiednim kapitałem. Takie kluby są aktualnie dwa. Pozostałe korzystają w znacznym stopniu z dofinansowania samorządów. Zmiana formy prawej spowoduje kłopoty w tym zakresie. Jeśli będzie naprawdę poważna inicjatywa to PZHL pomoże w jej realizacji.

W toruńskim turnieju reprezentacja pod wodzą szwedzkiego trenera Petera Ekrotha zajęła dopiero czwarte miejsce. Dyscyplina, która nigdy nie była sportem nr 1 w Polsce, obecnie w rankingu najpopularniejszych zajmuje 14. miejsce. – Wydawało się, że prezes Ingielewicz postawi hokej na nogi, a tymczasem przez rok nie zrobił nic, nie znalazł nawet sponsora. Reprezentacja zdążyła w tym czasie przegrać mistrzostwa świata i turniej kwalifikacyjny do igrzysk – mówi prezes Urbańczyk.

O sponsorów coraz trudniej, a koszty utrzymania drużyn rosną. Obie strony sporu przyznają, że decydujące będą wyniki reprezentacji. – To ona musi być lokomotywą, która pociągnie dyscyplinę. Tymczasem klubom nie opłaca się puszczać zawodników na zgrupowania kadry – mówi prezes Urbańczyk. – Zawodnicy w reprezentacji grają w sprzęcie klubowym i nie są nawet ubezpieczeni – dodaje wiceprezes Kisiel. – To wierutna bzdura, którą wypowiedział jeden z nieświadomych działaczy, a kolejni ją powtarzają. Zawodnicy zostali wyposażeni w kompletnie nowy i nowoczesny sprzęt oraz stroje wyjściowe. Widzę, że na głupotę nie ma rady.

Nie ma selekcjonera kadry, zawodników nie bronią wyniki, nie broni też zachowanie. Po turnieju w Toruniu doszło do bijatyki w hotelu, w której udział wzięli m.in. Krzysztof Oliwa, Marcin Kolusz i Krystian Dziubiński. Podobny wybryk miał trzy lata temu bramkarz Rafał Radziszewski, który odbierał medal MŚ I dywizji całkowicie pijany. Jednym słowem – czarna rozpacz.

Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń