Dokładnie rzecz biorąc nie było to 22 lipca, tylko wcześniej, i nie w Chełmie, a w Moskwie, ale są to szczegóły. Dość, że dzięki temu 22 lipca był dniem wolnym od pracy, a żeby naród wiedział, że władza o nim pamięta, urządzano mu igrzyska i oddawano do użytku.
W roku 1955 przyszła pora na Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina oraz Stadion Dziesięciolecia. Protektorat nad budową objęła partia z Bolesławem Bierutem. Prace trwały około roku, koła ZMS prześcigały się w składaniu zobowiązań „ku czci”.
21 lipca 1955 roku w Sali Kongresowej otwierano Pałac Kultury, a w południe dnia następnego na placu Stalina delegacje zaprzyjaźnionych państw oglądały defiladę czołgów T-34. O 17 towarzysze przenieśli się na drugą stronę Wisły, żeby otworzyć stadion. Wszyscy, z wyjątkiem przewodniczącego delegacji radzieckiej Michaiła Susłowa, który zaniemógł. Na zakończenie uroczystości rozegrano mecz piłkarski Warszawa – Stalinogród. Pierwszą bramkę strzelił repatriant z Francji Czesław Ciupa z Polonii Bytom. W nagrodę otrzymał skórzaną brązową teczkę i powołanie do wojska, czyli do Legii.
Ja, niestety, tego na własne oczy nie widziałem, bo byłem za mały. 22 lipca 1955 roku rano wsiedliśmy z rodzicami w Falenicy w pociąg elektryczny. Dojechaliśmy nim do Dworca Wschodniego, a potem tramwajem na Bródno. Tam, na ulicy Rzepichy mieszkał mój ulubiony wujek Bolek, którego dodatkową zaletą był duży sad, pełen porzeczek, agrestu i malin. Kiedy więc tatuś z wujkiem pili czystą z czerwoną kartką, ja opychałem się owocami. 22 lipca przypadały imieniny Bolesława, ale próżno by szukać informacji o tym w kalendarzu ściennym. Tam było napisane czerwonymi literami, że mamy święto. Przez pewien czas byłem przekonany, że to święto na cześć Bolesława Bieruta, bo w domu o manifeście się nie mówiło.
Nie miałem nic przeciwko Bierutowi, ponieważ słyszałem w radiu typu „kołchoźnik”, że jak się pójdzie pod Belweder, a pan Bierut akurat będzie w środku, to na pewno wyjdzie i podaruje dziecięcy rowerek. Ja rowerka nie posiadałem, a mimo to rodzice do Bolesława Bieruta nigdy ze mną nie pojechali.