Stracona szansa Rafała Jackiewicza, Polak bez szans w Lublanie

Rafał Jackiewicz bez szans w pojedynku z Dejanem Zaveckiem

Publikacja: 06.09.2010 03:04

Słoweniec Dejan Zaveck (z prawej) wciąż jest mistrzem świata wagi półśredniej IBF

Słoweniec Dejan Zaveck (z prawej) wciąż jest mistrzem świata wagi półśredniej IBF

Foto: PAP/EPA

Jackiewicz nie został mistrzem świata, jak obiecywał. Przegrał w Lublanie wyraźnie na punkty. Zdravko Milojević, sędzia z Bośni i Hercegowiny, podobnie jak Howard Foster z Wielkiej Brytanii, widział pewne zwycięstwo Słoweńca 117:111. Tylko Polak Leszek Jankowiak wiedziony trudnymi do zrozumienia porywami serca wypunktował remis 114:114.

Trener Jackiewicza Fiodor Łapin już w połowie walki próbował mocnym słowem nakłonić „Wojownika” do ryzyka. – Unikami się nie wygrywa, blokowaniem ciosów też nie. Trzeba jeszcze je zadawać. A Zaveck aż się o to prosi. Idzie do przodu z zadartą brodą. Skontruj go. Słyszysz? Skontruj! – powtarzał wyraźnie zdenerwowany.

[srodtytul]Kilka mocnych słów[/srodtytul]

„Sprawa honoru” – pod takim hasłem promowano w Słowenii ten pojedynek. Dwa lata temu w Katowicach Zaveck poniósł pierwszą i jedyną porażkę w karierze. Przegrał niejednogłośnie właśnie z Jackiewiczem, który był wtedy mistrzem Europy.

W sobotni wieczór w Lublanie warunki gry były inne. To 34-letni Zaveck miał za sobą kilkunastotysięczną widownię, to on, nie o rok młodszy Jackiewicz, bronił tytułu mistrza świata, który wywalczył w Johannesburgu, zmuszając w trzeciej rundzie do poddania Isaaca Hlatshwayo. Skuteczny rewanż w starciu z Jackiewiczem obiecywał Słoweniec od dwóch lat, teraz była okazja, by ten zamiar zrealizować.

– Po pierwszej rundzie, która miała być rozpoznawcza, byłem spokojny. Rafał był szybki, skoncentrowany, nic sobie nie robił z gorącej atmosfery na sali. Raz czy dwa trafił na korpus. Jest dobrze, pomyślałem sobie – mówi „Rz” Łapin, który w tym roku prowadził już trzeciego zawodnika do walki o mistrzostwo świata (Albert Sosnowski, Krzysztof Włodarczyk i Jackiewicz). Ale później trener nie był już tak spokojny. Zaveck w końcówkach rund atakował, a polski pięściarz chował głowę między rękawice.

– Między innymi dlatego powiedziałem kilka mocnych słów, nie wytrzymałem – tłumaczy się Łapin. – Liczyłem, że jeszcze go zmobilizuję, że Rafał zrozumie, że musi zaryzykować. Innego wyjścia nie było.

Świetnie przygotowany do tego pojedynku Zaveck wygrywał rundę po rundzie. Jackiewicz się bronił, większość ciosów wyłapywał na rękawice, ale to Słoweniec robił lepsze wrażenie na sędziach.

– Nie wiem, co się stało. Rafał był znacznie lepiej przygotowany do walki niż dwa lata temu w Katowicach, gdzie pokonał Zavecka. Po cichu liczyliśmy, że Dejan nie wytrzyma ostrego tempa, które narzucił od pierwszego gongu. To duży, silny chłopak, zbija sporo wagi – tłumaczył Łapin.

Ale Zaveck wytrzymał. W połowie pojedynku za namową trenera Dirka Dzemskiego nieco zwolnił, a później znów przyśpieszył. Sprawiał wrażenie większego i silniejszego. Dzień wcześniej Polak ważył 66,6 kg, a Zaveck 66,2 kg. W dniu walki Słoweniec wzmocnił się wyraźnie (70,4), a Jackiewicz tylko trochę (68,4).

– Po siódmej rundzie już wiedziałem, że by wygrać, trzeba Zavecka znokautować – mówi Łapin. – Niestety, Rafał nie potrafił podjąć ryzyka, bo w boksie jest tak, gdy chcesz wygrać przez nokaut, możesz zostać znokautowany. Nie każdy potrafi się na takie ryzyko zdecydować.

[srodtytul]Szybko do domu[/srodtytul]

Po przegranej walce Jackiewicz wsiadł w samochód i ze swoją przyszłą żoną pojechali do Polski. – Długo z nim rozmawiałem. Tłumaczyłem, że to dopiero początek drogi na szczyt. Pierwszy atak był nieudany, ale będzie drugi, trzeci. I wierzę, że wcześniej czy później tam wejdziemy – twierdzi Łapin.

Dejan Zaveck po raz drugi obronił pas mistrza IBF w wadze półśredniej. 14 tysięcy widzów, w tym premier Słowenii i członkowie rządu, oklaskiwałojego zwycięstwo. Teraz Ameryka stoi przed nim otworem. – Mogę walczyć z każdym, z Paulem Williamsem, z Miguelem Cotto, być może dostanę szansę, by zmierzyć się z Mannym Pacquiao – snuje marzenia Zaveck.

A Jackiewicz? On też jeszcze dostanie swoją szansę. Tacy wojownicy jak on na nią zasługują, tylko kiedy już ją dostaną muszą pamiętać, że czasami trzeba zaryzykować.

[ramka][b]Nie wiem, co się stało[/b]

[b]Rafał Jackiewicz o przegranej walce[/b]

[b]Rz: Czego zabrakło, żeby zostać mistrzem świata?[/b]

[b]Rafał Jackiewicz:[/b] Nie wiem, naprawdę. Po raz pierwszy w życiu nie potrafię tego wytłumaczyć. Dokładnie wiedziałem, co mam robić od pierwszego do ostatniego gongu, i nic z tego nie zrobiłem.

[b]To była pana pierwsza walka o taką stawkę. Sam pan mówił, że wygrana zmieni pana życie...[/b]

Faktycznie, chyba zbyt dużo włożyłem sobie na plecy. Nakręcałem się bez końca, mówiłem, że wygram, przywiozę pas, stawiałem się pod ścianą i kto wie, może właśnie to mnie zgubiło. Nie byłem sobą w tym pojedynku, czułem się bezradny. Wkurzony i bezradny.

[b]Postawił pan na swoje zwycięstwo 20 tysięcy złotych u bukmacherów?[/b]

Na szczęście nie doszedł przelew z pieniędzmi od Piotra Wernera, drugiego obok Andrzeja Wasilewskiego mojego promotora. Ale i tak muszę sporo, sam nie wiem ile, oddać kolegom, którzy postawili na mnie. To niestety niejedyny finansowy problem, z którym się teraz muszę uporać. Wygrana rozwiązałaby wszystko.

[b]Dlaczego pan nie kontrował, nie zaryzykował i nie ruszył do frontalnego ataku, gdy zwycięstwo wymykało się z rąk?[/b]

Jeszcze raz powtarzam, nie wiem. Nigdy nie byłem tak dobrze przygotowany, nigdy nie miałem tak dobrych treningów, nigdy tak skutecznie nie trzymałem wagi dzięki mądrej diecie. Wiedziałem o Zavecku wszystko, byłem zaprogramowany jak komputer i przegrałem. Nie będę owijał w bawełnę, to moja wina, chyba nie wytrzymałem ciśnienia. Ale nie dlatego, że miał za sobą kilkanaście tysięcy widzów i jest mistrzem świata. Mimo porażki wciąż uważam, że nie jestem gorszym pięściarzem. Tym razem to Zaveck jednak miał chłodniejszą głowę i to zadecydowało.

[b]Dość szybko doznał pan w tej walce kontuzji. Co się stało?[/b]

Dostałem głową w powiekę. Mam założone klamry, zobaczymy, czy trzeba będzie szyć. Ale to nie miało wpływu na wynik.

[b]Co będzie dalej?[/b]

Otrząsnę się z tego i będę trenował więcej i mocniej. Wrócę i będę wygrywał. Jestem twardym chłopakiem i udowodnię to.

[i]—rozmawiał Janusz Pindera[/i]

[/ramka]

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos