Dostał imię po najpiękniej grającym Urugwajczyku. Jest synem francuskiego mistrza świata i Europy, który strzelał, dryblował i bił rywali głową z niezrównanym wdziękiem. Trenuje w najbardziej utytułowanym klubie świata. Ma dopiero 15 lat, ale już czyta, że Francja i Hiszpania będą ze sobą walczyły, by występował w ich reprezentacji.
Enzo Zidane poza tym, że dobrze się nazywa, rozegrał ostatnio kilka efektownych meczów w drużynie kadetów Realu Madryt, bywa kapitanem zespołu i porusza się po boisku podobnie jak ojciec. To wystarczyło do puszczenia w ruch machiny, która może go uczynić gwiazdą, choć większe jest prawdopodobieństwo, że zwichnie mu karierę.
[srodtytul]Pięć milionów patrzy [/srodtytul]
Enzo był już bohaterem okładki dziennika „AS”, gdzie przedstawiono go jako dziedzica talentu ojca, porównując zdjęcia, na których on i Zinedine przekładają sobie piłkę w biegu w identyczny sposób. „A co, jeśli nowy Zidane nazywa się Zidane?” – pytał „AS”. Filmy z urywkami meczów Enzo – jak strzela bramkę z wolnego Barcelonie, robi ruletkę, najsłynniejszy zwód ojca – obejrzało w YouTube pięć milionów widzów doszukujących się w nim tej samej elegancji i chłodnej miłości do piłki, którą czarował Zinedine. Enzo ma już swoją stronę internetową założoną przez fanów i kilkutysięczną grupę wielbicieli na Facebooku.
Jego nazwisko przyciąga widzów na dziecięce turnieje, mimo że Real zwykle zgłasza go do nich z nazwiskiem matki, jako Enzo Fernandeza, i stara się go izolować od mediów. Ale na meczach Cadetes coraz częściej są kamery, reportaże o Enzo kręcą francuskie stacje M6 i TF1, mówi się, że juniora chciałby podkupić z Realu Olympique Marsylia, dawny klub ojca. Wielbiciele Zidane’ów zachwycają się, że mały gra z numerem 10 jak ojciec w kadrze Francji, na tej samej pozycji i też na boisku ucieka na lewą stronę. Są nawet tacy, którzy mówią, że jest do Zinedine’a podobny jak dwie krople wody. Prawda jest taka, że trzeba się mocno wpatrywać, by dostrzec podobieństwo, a mały gra też czasami z numerem 11 (zresztą jego ojciec akurat w Realu nosił nr 5) i bywa w drużynie rezerwowym.