Tym razem na Wielkiej Krokwi w Zakopanem z udziałem Adama Małysza i pozostałych kadrowiczów, którzy dzień później jadą na Turniej Czterech Skoczni zaczynający się w środę w Oberstdorfie.

Ostatnie polskie wielkie skakanie w Engelbergu zakończyło się dużym sukcesem. Małysz był trzeci w konkursie Pucharu Świata przed świąteczną przerwą, Kamil Stoch siódmy, a Stefan Hula dziewiąty.

Łukasz Kruczek, trener naszych skoczków, ma nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, bo początek zimowego sezonu nie był najlepszy. Wiadomo, że na Cztery Skocznie jadą: Stoch, Hula, Marcin Bachleda, Krzysztof Miętus, Dawid Kubacki oraz Małysz, pracujący z fińskim szkoleniowcem Hannu Lepistoe.

Zobaczymy, jak wybrańcy na ten prestiżowy turniej zaprezentują się w Zakopanem, czy Stoch nawiąże walkę z Małyszem, którego już raz w tym sezonie pokonał. Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, twierdzi, że to może być rok Stocha, ale na razie nic na to nie wskazuje. Jeśli już, to Małysza, który jest w bardzo dobrej formie i może walczyć o podium w Turnieju Czterech Skoczni. Jego porażka w niedzielnym konkursie w Zakopanem byłaby więc sensacją. Małysz i Stoch zrezygnowali z rywalizacji na normalnej skoczni, który ostatecznie nie doszedł do skutku z powodu fatalnych warunków atmosferycznych. W Zakopanem wieje halny, który uniemożliwił przeprowadzenie konkursu. To pierwszy taki przypadek w historii mistrzostw Polski, że nie wyłoniono medalistów na mniejszym obiekcie. Pierwotnie zawody te miały być rozegrane w marcu, ale zabrakło śniegu. Teraz śnieg jest, ale na skakanie nie pozwolił wiatr. Do tej pory mistrzostwa nie odbyły się tylko w latach 1940 – 1945 z powodu II wojny światowej.

Kruczek pytany o szanse swoich skoczków w konkursie na Dużej Krokwi, mówi, że nie rozmawia z nimi o wynikach, tylko o dobrych skokach: – Muszą się koncentrować na technice, a nie na tym, jak daleko skoczą, bo to jest równoznaczne z porażką.