[b]– Jest pan rówieśnikiem PZPN...
Leszek Rylski: [/b]Nie, proszę pana. Jestem starszy od PZPN. Kiedy w Warszawie 20 grudnia 1919 roku zakładano PZPN, ja już od dwóch tygodni byłem na świecie. Mój ojciec przyjechał do Warszawy z rodzinnych Suwałk na studia w SGGW. W stolicy rozbrajał Niemców w listopadzie 1918 roku i tu poznał swoją przyszłą żonę, a moją matkę. Była uczennicą konserwatorium w klasie fortepianu znanego kompozytora Ludomira Różyckiego. Kiedy owocem ich miłości miałem zostać ja, ojciec prosił żonę, aby wyjechała do Suwałk, żeby syn miał zapisane to samo miejsce urodzenia co ojciec. Zresztą ojca przy tym nie było, bo leżał wtedy ciężko ranny po bitwie z bolszewikami. Poświęcił się karierze wojskowej, był oficerem, przerzucano go z jednego garnizonu do drugiego, więc przed wojną kilka razy zmienialiśmy adresy. Ja też mam za sobą służbę w wojsku, dosłużyłem się stopnia majora.
[b] Nie przeszkodziło to panu w karierze działacza sportowego? Ojciec, przedwojenny oficer, pan też wojskowy, w dodatku członek AK? [/b]
Nie miało to większego znaczenia. Wspomniano o tym mimochodem dopiero w roku 1972, kiedy pozbawiano mnie funkcji sekretarza generalnego PZPN. Wcześniej byłem potrzebny, bo w latach czterdziestych ludzi wykształconych, znających się na sporcie, ze znajomością języków, nie było dużo. Mnie trochę pomagało to, że grałem w Marymoncie, klubie robotniczym, byłem jego działaczem, a nawet prezesem. Zaraz po wojnie Marymont należał do Związku Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych. Skrót ZRSS brzmiał trochę jak ZSRR i nikt nie odważył się tego ruszać. Klub ze słowem „robotniczy” w nazwie mógł liczyć na uprzywilejowanie. Mieliśmy nawet reprezentację Polski złożoną z zawodników właśnie Marymontu, Skry Warszawa i Skry Częstochowa, Widzewa czy Siły Mysłowice. W roku 1946, kiedy w Szwajcarii obchodzono święto sportu robotniczego, nasza reprezentacja rozegrała dwa mecze. Przeciw drużynie szwajcarskiej graliśmy na słynnym stadionie Letzigrund. Miałem 26 lat i to był mój pierwszy wyjazd zagraniczny.
[b] Jest pan jedynym Polakiem, który był członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA, czegoś w rodzaju europejskiego rządu futbolowego. W jaki sposób w latach pięćdziesiątych trafił tam działacz z Polski? [/b]