Po atrakcjach i emocjach Meczu Gwiazd, koszykarskiego święta w Kaliszu, ekstraklasa mężczyzn wraca do zwyczajności, co nie oznacza, że nie będzie ciekawie.
Polpharma i Trefl walczyły przed rokiem o brązowy medal. Sięgnął po niego zespół ze Starogardu Gdańskiego, wygrywając trzeci, decydujący mecz 71:67. W tym sezonie obydwa zespoły grały już ze sobą w 3. kolejce i wówczas wysoko 91:65 wygrał w Sopocie Trefl, ale wtedy trenerem Polpharmy był jeszcze Paweł Turkiewicz i drużyna, mniej lub bardziej pechowo, przegrywała mecz za meczem. Od czasu gdy zespół objął Zoran Sretenović, były rozgrywający reprezentacji Jugosławii (kolega z drużyny Drażena Petrovicia, Toniego Kukoca, Vlade Divaca i Dino Radji), Polpharma wygrała siedem z dziewięciu spotkań.
To będzie pojedynek dwóch 46-letnich, dobrych zagranicznych trenerów, bo prowadzący Trefl Łotysz Karlis Muiznieks też nie potrzebuje rekomendacji, a równocześnie konfrontacja zespołów podążających w lidze ścieżką wzrostu. Trefl wygrał cztery z pięciu ostatnich spotkań, Polpharma – pięć z sześciu, przegrała tylko z Asseco Prokomem Gdynia. Obie strony myślą o medalu. W sobotę w Starogardzie Gdańskim bardzo ciekawie zapowiada się rywalizacja obrońców. Robert Skibniewski, czwarty w klasyfikacji najlepiej podających w lidze (średnio 5,1 asyst), i Deonta Vaughn po stronie Polpharmy staną naprzeciw Giedrusa Gustasa i Lorinzy Harringtona.
Dodatkową atrakcją dla kibiców w hali miejskiej im. Andrzeja Grubby będzie obserwowanie pogoni za „setkami” dwóch zawodników zespołu gospodarzy. Kamilowi Chanasowi brakuje jednego trafienia do 100 celnych rzutów za trzy punkty w ligowej karierze, z kolei Tomaszowi Cielebąkowi wystarczy jeden blok do osiągnięcia podobnego pułapu. Polpharma pod wodzą Sretenovicia nie przegrała we własnej hali, z kolei Trefl wygrał tyko trzy z sześciu wyjazdowych spotkań w tym sezonie. Czyżby przemawiało to na korzyść gospodarzy?