[b]Rz: Gratulacje dla pana i Olivera Maracha. Poprawiliście wynik sprzed roku, gdy skończyliście na trzeciej rundzie. Rywale wygrali zaledwie cztery gemy...[/b]
[b]Łukasz Kubot:[/b] W początkowej fazie mecz nie wyglądał tak pięknie jak sugerowałby wynik. Było trochę nerwowo. Do stanu 4:3 utrzymywaliśmy swoje serwisy, a potem nastąpił dziwny gem serwisowy w wykonaniu Potito Starace, który sprezentował nam szansę na breaka. Przełamaliśmy rywali, bo wiedzieliśmy, że na drugą możemy długo czekać. Zarówno Oliver jak i ja dobrze serwowaliśmy, dobry był też return. Mieliśmy opracowane trzy warianty: unikać gry z głębi kortu ze Starace, który ma bardzo dobry forhend. Chcieliśmy grać na Starace na siatce. Chcieliśmy też bardzo agresywnie atakować drugi serwis, Oliver grywał częściej przy siatce, podczas gdy normalnie zostajemy z tyłu. Miałem za zadanie grać dobrze z returnu, aby wywierać presję, żeby ani Bracciali, ani Starace nie mogli grać po linii. Obraną taktykę wykonaliśmy w 100 procentach, cieszymy się bardzo i regenerujemy siły przed następnym meczem.
[b]Ze Starace znacie się chyba nieźle?[/b]
Tak. On nigdy nie pokonał mnie w deblu, ale ja nigdy nie wygrałem z nim w singlu. Po meczu w szatni docinał mi mówiąc: to jest niemożliwe jak ty returnujesz, ty nie możesz tak dobrze ze mną grać w debla. A ja mu na to, że tak samo się czuję, jak przychodzi nam grać w singla.
[b]Bez względu na to kiedy ukończycie występy w deblu, tuż po Australian Open obieracie kurs na Amerykę Południową, lecicie do Santiago?[/b]