Środę skrytykował na swoim blogu dziennikarz sportowy "Gazety" Rafał Stec. Zarzuca jej, że skomentowała temat, którego nie zrozumiała i swoim felietonem zobrazowała zjawisko ekspertów, którzy zabierają głos na wiele tematów, na których niekoniecznie dobrze się znają. [wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/606223.html" "target=_blank]Więcej informacji[/link] na temat wypadku Roberta Kubicy [/b][/wyimek]
"Gdy ja - jako kierowca - pozwalam sobie na przekraczanie granic prawa, a zwłaszcza zdrowego rozsądku, jestem okrutnie karana przez drogówkę mandatem, utratą punktów i ogólnym pohańbieniem. Gdy to robi Kubica, mówi się mi w TVN 24, że ma taką pasję, a pasja to wszak piękna rzecz (Kubica walnął w barierkę nie w ramach przewidzianych kontraktem czynności zawodowych, ale jako pasjonat szybkiej jazdy, w czasie wolnym)" - napisała Środa.
Publicystka zżyma się, że stacje informacyjne poświęcają wypadkowi zbyt dużo uwagi, a minister zdrowia Ewa Kopacz przesadza, proponując sportowcowi rehabilitację w Polsce. "Rozumiem jednak, że w naszym kraju rajdowcy cieszą się znacznie większym poważaniem niż profesorowie czy zwykli praworządni obywatele bez pasji" - konstatuje Środa.
Stec odpowiada jej w ostrych słowach. Zarzuca Środzie nienawiść do sportu, ale odrzuca możliwość świadomej manipulacji. "Środa zwyczajnie nie zgłębiła tematu na tyle, by zorientować się, że Kubica nie wyjechał sobie na drogę ot tak, z gwiazdorskim przekonaniem, że jego przepisy ruchu drogowego nie dotyczą, lecz uczestniczył w oficjalnym rajdzie, na którego przeprowadzenie wydano zezwolenie. Nie łamał prawa, rywalizował na drogach chwilowo wyłączonych z normalnego użytku. Dlatego drogówka „okrutnie ukarać” by go nie mogła" - wytyka Stec.