[i]Korespondencja z Waszyngtonu[/i]
Beyne pokonał w niedzielę dużo bardziej doświadczonych rywali podczas rozgrywanego na dystansie 500 mil (805 kilometrów) wyścigu Daytona 500. Zaledwie dzień wcześniej chłopak obchodził swoje 20. urodziny, więc jako najmłodszy zwycięzca zapisał się w historii tej rozgrywanej od 53 lat imprezy (pobijając rekord Jeffa Gordona, który w 1997 roku wygrał jako 25-latek).
Tegoroczny wyścig był niezwykle emocjonujący. Po serii wypadków samochody wracały na tor czasem oblepione przez mechaników jedynie solidną taśmą klejącą. W największym karambolu spowodowanym na 29. okrążeniu przez Michaela Waltripa, uczestniczyło aż 17 aut. Wśród nich był samochód kierowcy polskiego pochodzenia 29-letniego Briana Keselowskiego, który przez ten wypadek dojechał na metę dopiero na 41. miejscu.
Z powodu tej oraz pomniejszych kraks wyścig został przedłużony z 200 do 208 okrążeń. I to właśnie w czasie dodatkowych okrążeń młody Amerykanin, który dopiero drugi raz startował w NASCAR Sprint Cup Series, zdołał wyprzedzić m.in. tak doświadczonych zawodników jak Carla Edwardsa, Davida Gillilanda czy - prawdziwego weterana tego sportu - Bobby’ego Labonte.
Trevor Bayne wygrał 1,46 miliona dolarów. To jednak nagroda dla całego zespołu. Do samego kierowcy trafia przeważnie 30-50 procent tej kwoty. Według amerykańskich komentatorów sportowych, jako żółtodziób Trevor Beyne nie był prawdopodobnie w stanie zbliżyć się do połowy stawki. Ale nawet jeśli dostanie tylko jedną trzecią, to niemal pół miliona dolarów to i tak niezłe pieniądze dla chłopaka, który wciąż jest za młody, by kupić piwo w barze.