Ale na szczęście przychodzą czasem takie dni jak niedziela w Planicy i okazuje się, że wszystko może wyglądać inaczej. Na cześć Adama Małysza większość jego kolegów, najlepszych skoczków świata, dolepia sobie wąsy. On i Kamil Stoch wchodzą na podium w zakopiańskich kożuszkach, Simon Ammann klęka przed Adamem jak przed królem. Ten pasuje go ciupagą z doczepioną polską flagą. Na nartach wypisał flamastrem, że kocha żonę Izę i dziękuje swojemu fińskiemu trenerowi. Iza z koleżankami "na zapleczu" kroi kiełbasę na pożegnalny bankiet.
Wszyscy świetnie się bawią. W sobotę byłem na meczu Polonii z Widzewem. Poziom beznadziejny, żadnych powodów do radości. Gdybym był kibicem, nic by mnie tu nie ciągnęło. Ten mecz nie odbiegał od polskiej szarej normy. Czasami na trybunach kibice przygotują jakąś fajną kartoniadę, ale zaraz, dla równowagi, naubliżają klubom, których nie lubią. Piłkarze nie mają fantazji ani w grze, ani w manifestowaniu radości. Wciąż tylko salta, kołyski, czyszczenie butów strzelcowi. Gdzie czasy "cieszynek", które w Odrze Wodzisław wymyślał Piotr Rocki z kolegami? Przed laty, kiedy Bartosz Ślusarski strzelił bramkę dla Groclinu, zdjął koszulkę, żeby pokazać napis na T-shircie: "To dla Ciebie, Mamo". Zgodnie z przepisami sędzia ukarał go żółtą kartką.
Głupia ta FIFA i jej policjanci – sędziowie. Gdyby to Sepp Blatter rządził skokami narciarskimi, zabawy w Planicy by nie było.