- To będzie wspaniałe widowisko - reklamuje mecz we Florencji Cesare Prandelli. Piłkarzy Fiorentiny zna bardzo dobrze, trenował ich przez pięć lat, zanim został selekcjonerem reprezentacji Włoch. Przypomina, że u siebie są bardzo groźni. - Mam nadzieję, że przystąpimy do spotkania z takim samym nastawieniem jak do derbów z Interem - mówi obrońca Milanu Alessandro Nesta. Siedem kolejek przed końcem sezonu jego drużyna ma trzy punkty przewagi nad Napoli i pięć nad Interem. Za mało, by myśleć już o mistrzostwie. Artura Boruca czeka sporo pracy. Do składu Milanu po dwóch meczach dyskwalifikacji wraca Zlatan Ibrahimović (uderzył Marco Rossiego z Bari w brzuch), ale groźniejszy może się okazać Alexandre Pato, który z Florencji przywozi tylko dobre wspomnienia - w trzech spotkaniach strzelił trzy gole.
W Fiorentinie zabraknie zawieszonego za kartki Adriana Mutu. W Anglii najciekawiej zapowiada się zaplanowany na poniedziałkowy wieczór mecz Liverpoolu (do końca sezonu musi sobie radzić bez kontuzjowanego Stevena Gerrarda; mniejszościowy pakiet akcji klubu nabył gwiazdor NBA LeBron James) z Manchesterem City. Wcześniej kolejny odcinek serialu pt. "Wielka ucieczka Manchesteru United". Bez głównego bohatera ostatnich tygodni Wayne'a Rooneya, zawieszonego na dwa spotkania za krzyknięcie kilku niecenzuralnych słów do kamery po zdobyciu hat-tricka w meczu z West Ham (4:2). Napastnik nie wystąpi w sobotę z Fulham i za tydzień na Wembley z City w półfinale Pucharu Anglii. Naciskający na lidera Arsenal jedzie w niedzielę do Blackpool.
W Hiszpanii wszystko kręci się już wokół Gran Derbi. Pierwszy z czterech meczów Realu z Barceloną (spotkają się najpierw w lidze, potem w finale Pucharu Króla, a na końcu dwa razy w półfinale Ligi Mistrzów) dopiero za tydzień, ale na ulice Barcelony wyjechały już autobusy przypominające, że ten maraton zbliża się wielkimi krokami. Carles Puyol, Xavi, Victor Valdes, Sergio Busquets i David Villa pozdrawiają z nich mieszkańców otwartymi dłońmi, nawiązując do gestu Gerarda Pique po ostatnim zwycięstwie nad Realem 5:0 (pięć palców symbolizowało pięć bramek). Na dłoniach mają wypisane litery, układające się w słowo "units" ("zjednoczeni"). Pomysłodawcą tej kampanii marketingowej jest współpracująca z klubem klinika Assistencia Sanitaria.
W sobotę gwiazdy Pepa Guardioli dostaną pewnie wolne. Valdes i Busquets zadbali o to sami: w spotkaniu z Villarreal długo udawali, że nie mogą dojść do porozumienia, kto ma wybić piłkę, i cel osiągnęli. Obaj otrzymali żółte kartki, karę odcierpią w tej kolejce i wrócą na Gran Derbi. Barcelona poradzi sobie i bez nich, podejmuje najsłabszą w lidze Almerię, która sezon będzie kończyć z nowym trenerem - Roberto Olabe. Real (jeszcze bez Karima Benzemy) czeka ciężki mecz w Bilbao z Athletikiem. W ubiegłym sezonie zespół z Madrytu tam przegrał. Ważne wyjazdowe spotkania też przed Polakami w Bundeslidze. Zmierzająca po pierwszy od 2002 roku tytuł mistrzowski Borussia Dortmund (Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski) gra z walczącym o europejskie puchary Hamburgiem, a Koeln Sławomira Peszki, które nadal nie jest pewne utrzymania, z ostatnią w tabeli Borussią Moenchengladbach. Najwięcej emocji wzbudza jednak w Niemczech inne wydarzenie: zwolniony trzy tygodnie temu z Schalke trener Felix Magath wraca w sobotę do Gelsenkirchen z Wolfsburgiem.