Zwycięstwo nad Legią dało Lechowi trzy punkty i nadzieję

Krzysztof Kotorowski, bramkarz Lecha Poznań

Publikacja: 17.04.2011 21:46

Zwycięstwo nad Legią dało Lechowi trzy punkty i nadzieję

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Nie wiadomo, czy pokonalibyście Legię, gdyby sędzia nie był dla pana łaskawy. Po takim ataku jak pański na Manu sędziowie zwykle pokazują czerwoną kartkę.

Krzysztof Kotorowski:

Ja go prawie nie dotknąłem. Mógłby biec dalej, gdyby chciał, ale on wolał się przewrócić. Owszem, lekko go smyrnąłem, ale bez przesady. Zdania są podzielone, ale ja bym sobie czerwonej kartki nie dał.

Kiedy Lech gra z Legią, mamy prawo oczekiwać dobrego meczu. Ale w sobotę się nie doczekaliśmy. Czepiam się, czy pan też tak uważa?

Nie ma co owijać w bawełnę, mecz nie był piękny. Legia mnie w tym wypadku nie obchodzi, ale my mieliśmy nóż na gardle. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać, a w jakim stylu, to nie miało znaczenia. Sami od siebie tego oczekiwaliśmy, wiedzieliśmy, jaka jest presja ze strony kibiców. 36 tysięcy ludzi na meczu to było to, na co Poznań czekał. Byliśmy bardzo zdenerwowani, wiedzieliśmy, po co ci ludzie przyszli, ale też zdawaliśmy sobie sprawę, że Legia to przeciwnik, który nam niczego nie ułatwi. Dlatego mecz nie mógł być piękny.

Legia pana nie interesuje, ale ona była w podobnej sytuacji. A nawet w gorszej.

Zgoda, ale to my jesteśmy mistrzami Polski, my graliśmy w Lidze Europejskiej. Legia jako przeciwnik jest zawsze punktem odniesienia dla większości drużyn. Jak przegrywasz – trudno, przegrałeś z Legią i nikt ci głowy za to nie urwie. Ale zwycięstwo nad Legią każdego wprawia w dobry nastrój. Trzy punkty dają oddech na jakiś czas i podtrzymują szanse na to, co nam się w ostatnich miesiącach bardzo spodobało – Ligę Europejską.

Lech kończył rundę jesienną na 11. miejscu, z 19 pkt w 15 meczach. Wiosną w siedmiu zdobył 13 pkt. Jest lepiej, ale nie tak, jak powinno być, biorąc pod uwagę klasę zawodników.

My też mamy takie poczucie. Powinniśmy grać lepiej, ale to presja powoduje, że nie możemy. Tyle że sami do tego doprowadziliśmy jesienią zwłaszcza. Przegraliśmy zbyt dużo meczów, tygodniami zajmowaliśmy miejsce w środku tabeli. Dlatego zwycięstwo nad Legią jest dla nas bardzo ważne.

Patrząc na trenera Jose Mari Bakero, mam wrażenie, że on nie bardzo wie, co się dzieje na boisku, i nie pomaga piłkarzom.

To się pan grubo myli. Trener Bakero zna się na piłce jak mało kto, wie, czego chce, i doskonale umie to przekazać. Na treningach przeprowadzamy mnóstwo ćwiczeń i powtarzamy zagrania, o których oczywiście nie będę mówił szczegółowo, a które wykorzystujemy w meczu. Dobrze wiemy, czego trener od nas oczekuje, i cieszymy się, że kibice po meczu z Legią nie musieli wyciągać białych chusteczek. To dodatkowa korzyść ze zwycięstwa. Tym bardziej że Bakero to nie tylko dobry trener, ale i bardzo sympatyczny człowiek. A ja już pracowałem z wieloma różnymi trenerami.

Mówi pan o kibicach. Na stadionie w Poznaniu to ogromna siła. Myśli pan, że w przypadku porażki mogliby się zwrócić przeciw wam? Legioniści doświadczyli niedawno takiej przykrości, a Jakub Rzeźniczak szczególnie.

U nas jest to nie do pomyślenia. Wiemy, że gramy dla kibiców, i jeśli coś nie idzie, spotykamy się z nimi czasami, żeby sobie porozmawiać. Nigdy nie czułem się w jakiś sposób zagrożony. A po takim zwycięstwie jak sobotnie od razu jest inna atmosfera. Zakładamy, że awansujemy do finału rozgrywek o Puchar Polski, gdzie możemy się znowu spotkać z Legią. Mecz odbędzie się w Bydgoszczy, a więc blisko Poznania. Pokonaliśmy Legię w sobotę, możemy i 3 maja.

rozmawiał Stefan Szczepłek

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?