Stół jak małe zielone lotnisko, 22 kolorowe bile, kij ze szlachetnego drewna. Grający w kamizelkach i muszkach, sędzia w białych rękawiczkach. Spokój, precyzja, elegancja. W 2007 roku Kacper Filipiak, chłopak z Żoliborza, zobaczył to w telewizji i wiedział, że znalazł zajęcie lepsze od gry w piłkę w Hutniku.
Pierwszy stół to była zabawka, mama kupiła na prezent dla kolegi, Kacper chciał taki sam. Dostał i mógł naśladować mistrzów z telewizora. Tak poznał zasady gry i taktykę. Był niższy od kija, gdy znalazł adres klubu 147 Break, w śródmieściu stolicy. Zadzwonił do Jarosława Kowalskiego, właściciela, byłego mistrza Polski, i tak poznał pierwszego trenera.
Trzy i pół roku później został na Malcie mistrzem Europy do lat 21, co trudno nazwać inaczej niż niezwykłym uśmiechem losu. Grał w pierwszym turnieju międzynarodowym. Ten sukces zmienił wszystko.
– W snookerze najważniejsza jest ambicja. Potem cierpliwość, a ja jestem strasznie niecierpliwy. To wada. Zalety? – Gram lepiej, gdy jest prawdziwa rywalizacja – mówi Kacper.
Jego szczęście polega też na tym, że miesiąc przed mistrzostwami na Malcie światowa federacja zniosła ograniczenia wiekowe dla zawodowców. Dalej było jak we śnie – złoty medal dał przepustkę do Main Tour, cyklu zawodowego. Mocny klub z Gloucester uznał, że można nastolatkowi z Polski złożyć propozycję nie do odrzucenia. Sławą trenerską jest tam Walijczyk Terry Griffiths, nauczyciel mistrzów.