Bracia z Luksemburga podwójnym zwycięstwem uczcili setną rocznicę pierwszej wizyty TdF na przełęczy Galibier w Alpach.
Młodszy z braci już 60 km przed metą oderwał się od peletonu wraz z czterema innymi zawodnikami. Był wśród nich Maksim Iglinski. Kazach (Astana) wygrał dwie z trzech górskich premii, ale tempa Schlecka nie wytrzymał.
Andy też przeżywał ciężkie chwile – na ostatnim kilometrze. Jego przewaga nad resztą stawki była duża, jednak nie na tyle, by odebrać żółtą koszulkę Voecklerowi. Zabrakło 15 sekund. – Miałem w głowie tylko jedną myśl: nie chciałem dojechać do Paryża na czwartym miejscu. Postanowiłem zaryzykować – opowiadał kolarz z Luksemburga, który w dwóch poprzednich latach kończył wyścig na drugiej pozycji, za Alberto Contadorem. Niemal pewne jest, że Hiszpan nie stanie trzeci raz rzędu na najwyższym stopniu podium. Wczoraj opadł z sił niecałe 2 kilometry przed metą. Do Voecklera traci już 4.44.
Dziś etap (109,5 km) z ponownym pokonywaniem Galibier i wspinaczką serpentynami na metę w Alpe d'Huez (1850 m). W sobotę jazda indywidualna na czas w okolicach Grenoble (42,5 km).