„Wieje i jest przeraźliwie zimno" – wysłała wiadomość po dotarciu tam i rozłożeniu namiotu w piątek 5 sierpnia. W Karakorum było już ciemno. Kilka godzin później przekazała sygnał, że wraz z partnerem z USA, Fabrizio Zangrillim, szykują się do ataku na szczyt. Kolejna wiadomość z godziny 4.48 w sobotę brzmiała niepokojąco: „Nie wiem, co dalej. Koszmarnie wieje. Jesteśmy na ramieniu, jak w boksach startowych od paru godzin". Zgodnie ze stosowaną taktyką ataku na szczyt z tego miejsca, Kinga i Fabrizio powinni być co najmniej od paru godzin w drodze do góry. Tymczasem wciąż tkwili w namiocie na gigantycznych polach lodowo-śnieżnych przecinających stok K2 pod spiętrzającą się piramidą szczytową, w miejscu zwanym Ramieniem.
Przeczekiwanie złej pogody na tej wysokości stwarza śmiertelne niebezpieczeństwo. Człowiek może tam przeżyć zaledwie kilka dni. Godziny decydują czy będzie miał siłę na wyjście z obozu i schodzenie. Słynne były tragiczne wydarzenia, jakie rozegrały się w obozie IV na Ramieniu K2 w 1986 r. Załamanie pogody postanowiło przeczekać tam ośmioro himalaistów, większość z nich już w drodze powrotnej ze szczytu. Jeden po drugim umierali. Ocalało dwóch alpinistów z Austrii, których po śmierci swoich partnerów, zmobilizowała do zejścia Dobrosława Miodowicz-Wolf. Polka, schodząc z nimi, zmarła z wyczerpania, przypięta do liny poręczowej na wysokości 7100 m.
Wspinaczka powyżej obozu IV na Ramieniu najtrudniejszego ośmiotysięcznika obarczona jest ogromnym ryzykiem. Na samym szczycie nikt nie zdołał stanąć od trzech lat. Z 18 osób, którym to się udało 1 sierpnia 2008 r., siedem nie przeżyło drogi powrotnej do obozu IV. Między tym obozem a wierzchołkiem zmarło wtedy w różnych okolicznościach 11 wspinaczy: z Południowej Korei, Norwegii, Francji, Irlandii, Serbii, Pakistanu, Nepalu. Większość wypadków wydarzyła się w okolicy oblodzonego zwykle żlebu zwanego Szyjką Butelki (Bottleneck).
W 2009 r. doświadczony himalaista hiszpański Jorge Egocheaga doszedł, jak twierdził 12 m poniżej wierzchołka K2. Dalej bał się iść z powody wiatru, który mógł go zrzucić do przepaści. Nie uznano tego wejścia. Od tego czasu nikomu nie udało się dotrzeć tak wysoko na K2.
Kinga Baranowska i Fabrizio Zangrilli wspinają się bez wspomagania tlenem z butli. Na Ramię K2 dotarli po trwającej ponad miesiąc akcji górskiej, w czasie której rozpięli ponad 3 km lin poręczowych w ścianie, zabezpieczając trasę wspinaczki. Z powodu obfitych opadów przecierali drogę w głębokim śniegu. Warunki panujące na górze, praca, jaką wykonali, musiała wyczerpać ich siły. Z bazy na wysokości 5100 m wyruszyli w kierunku szczytu w poniedziałek 1 sierpnia. W sobotę, 6 sierpnia, o godz. 16.49 czasu pakistańskiego wysłali wiadomość: „Niestety schodzimy. Wiatr u góry przewracał. Jesteśmy b. zmęczeni. Kinga".