W ubiegłym sezonie Tomasz Gollob najpierw w Toruniu, a potem w Vojens nie dawał rywalom szans – wygrywał z kompletem punktów i zdobywał przewagę, której nie oddał już do końca. Mistrzostwo przypieczętował w Terenzano, gdzie również nie było na niego mocnych.
Teraz tak dobrze nie jest. Kłopoty zaczęły się w Cardiff, ale tam najlepszemu polskiemu żużlowcowi nigdy nie szło, więc słabszy występ nie wywołał alarmu. Potem było już jednak fatalnie: słaba jazda w Terenzano, wielkie kłopoty w Malilli (tam Gollob jeździł mocno poobijany po dwóch upadkach) i w efekcie tylko 15 punktów w trzech ostatnich Grand Prix zepchnęły go na trzecie miejsce w klasyfikacji, za Jarosława Hampela.
Mimo to sztab mistrza świata nie traci optymizmu. Jego menedżer Tomasz Gaszyński liczy na to, że historia się powtórzy i pozwoli Gollobowi doścignąć Grega Hancocka, do którego Polak traci już 24 punkty.
Odrobić tę stratę nie będzie łatwo, bo w coraz lepszej formie są rywale. Hampel otwarcie mówi, że mierzy w mistrzostwo świata i ma ku temu podstawy. Zwycięstwo w GP Skandynawii na pewno mocno podbudowało jego pewność siebie. W tygodniu poprzedzającym zawody pojechał bardzo dobrze w lidze szwedzkiej, zdobywając dla Elit Vetlandy 12 punktów i bonus.
W kolejce do wygrywania ustawił się też ostatnio Andreas Jonsson. Szwed w lipcu i sierpniu prezentuje znakomitą formę. Najpierw wygrał w Terenzano, a tym, którzy podejrzewali, że to jednorazowy wyskok, pokazał w Malilli, że może być groźny do samego końca. Drugie zwycięstwo w tym sezonie było dosłownie o krok. Na ostatnich metrach szybszy był jednak Hampel.