Ponad 200 osób przyszło w czwartek na konferencję zorganizowaną w Centrum Olimpijskim przez dyrektora Biura Sportu i Rekreacji Urzędu Miasta Warszawy Wiesława Wilczyńskiego i dyrektora Akademii Piłkarskich FC Barcelona Xeviego Marce.
W Warszawie powstała pierwsza szkoła Barcelony w Europie, katalońscy trenerzy będą uczyli najzdolniejszych polskich chłopców w wieku 6 – 12 lat na boiskach w Tarchominie, na Pradze, Bemowie i na Ursynowie. Płacić mają nieznani jeszcze sponsorzy, rodzice, część pieniędzy będzie pochodzić ze środków publicznych.
Patrzę na takie pomysły sceptycznie, ale nie zamierzam nikomu podcinać skrzydeł. Najważniejsze, że dzieci, a przede wszystkim ich polscy trenerzy, spotkają się z inną filozofią futbolu. Były piłkarz Barcelony Julio Alberto mówił, że w katalońskim podejściu do treningów nie ma miejsca na rywalizację. Chłopcy muszą się dobrze czuć na boisku, bawić, szanować przeciwnika. Na rywalizację przyjdzie czas.
To zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie zaczynających grać w piłkę chłopców w większym stopniu się tresuje, niż trenuje, a po przegranym meczu mówi im, że się nie nadają. Miękkich trenerów się wyrzuca. Poza tym zbyt często wybiera się do drużyny dzieci według wzrostu, wagi i szybkości, a nie talentu.
Kiedy patrzy się na absolwentów szkoły La Masia: Leo Messiego, Andresa Iniestę czy Xaviego, widać, że oni nadal się bawią, grając nawet o najwyższe stawki. Nie ma w nich agresji, rzadko są karani kartkami. Nie wychodzą na boisko jak na wojnę.
