Reprezentacja wraca na stadion Lechii Gdańsk po 34 latach. Ostatnio podejmowała tam Francję w 1977 roku i przegrała tylko dwoma punktami. Teraz jest okazja, żeby udanie powrócić na stadion przy ul. Traugutta, tym bardziej że zwycięstwo w najbliższym meczu jest niezbędne.
Tydzień temu osłabieni Polacy – m.in. bez mających polskich przodków, a grających na co dzień we Francji Davida Chartiera czy Toma Jankowskiego – zremisowali w Kiszyniowie z Mołdawią 17:17.
Teraz w drużynie nie brakuje właściwie nikogo z podstawowego składu, więc nadzieje na zwycięstwo są uzasadnione. Tym bardziej że w pierwszym spotkaniu obecnej edycji Pucharu Narodów Europy Polacy pokonali Niemców 22:17. Gdyby teraz powtórzyli ten wynik i zdobyli bonusowy punkt za cztery przyłożenia w meczu, wyprzedziliby w tabeli Mołdawię (gra za tydzień na wyjeździe z Czechami) i Belgię, która w tym roku już nie wybiegnie na boisko.
Awans do dywizji 1A (niemal europejskiej ekstraklasy, wyżej jest już tylko elita z Anglią i Francją na czele) byłby już niemal w zasięgu ręki, bo zespół prowadzony przez Tomasza Putrę czeka później bezpośrednie starcie z Belgami, którzy zmierzą się jeszcze z innymi kandydatami do awansu, czyli Mołdawią.
Jest o co się bić. Drużyny z najwyższej europejskiej dywizji: Gruzja, Rosja i Rumunia grały w ostatnim Pucharze Świata w Nowej Zelandii.