Mówiła pani o dziesiątym miejscu w biegu na 10 km w Sjusjoen, że jest z siebie niezadowolona. To szczere? Było przecież tak jak zawsze w zawodach otwarcia.
Niby tak, ale spodziewaliśmy się lepszego wyniku. Naprawdę mieliśmy przeczucie, że tym razem uda mi się przełamać tę niemoc pierwszego pucharowego startu. To było przekonanie graniczące z pewnością. Ale zabrakło czasu na poznanie trasy, miałam tylko jeden dzień. Nie lubię takich sytuacji, nie lubię improwizować, już taka jestem. Zwłaszcza nie lubię tego na trasach, do których mój styl biegania nie pasuje. No i stało się. Nie powalczyłam za bardzo... Ale najważniejsze, że te pierwsze starty za mną. Drugi bieg, w sztafecie, był już całkiem udany.
Wyścigi etapowe to nowy pomysł FIS i skrojony na pani miarę. Trudno znaleźć taki, którego by pani nie skończyła na podium.
W ostatnich czterech latach rzeczywiście wszystkie kończyły się dla mnie dobrze. A na start w Kuusamo cieszę się szczególnie, bo w tym sezonie bieg pościgowy, decydujący o kolejności i premiach punktowych (pierwsza na mecie wyścigu dostaje 200 pkt, druga 160 itd., razem z premiami za etapy można zdobyć w całym wyścigu maksymalnie 350 pkt – piw) będzie stylem klasycznym, a nie łyżwowym. Rok temu był tu sprint klasykiem, 5 km klasykiem, a ostatni etap, do którego startujemy w takiej kolejności i w takich odstępach, na jakie zapracowałyśmy, w sprincie i na 5 km – krokiem dowolnym. A teraz poszli na rękę nam, specjalistom od klasycznego. Tour de Ski kończy się krokiem łyżwowym, finał Pucharu Świata w Falun też, miło, że w Kuusamo będzie coś dla nas.