Pogoda oszczędzała kierowców podczas treningów i kwalifikacji, w których po raz drugi z rzędu najszybsi okazali się zawodnicy McLarena: Lewis Hamilton przed Jensonem Buttonem. W niedzielę przed startem tor był wilgotny i wystartowano na oponach z płytkim bieżnikiem, ale po kilku okrążeniach zaczęło mocno padać i sędziowie wysłali do akcji samochód bezpieczeństwa, a następnie na niemal godzinę przerwali zawody.
Ale zanim do tego doszło, zespół Saubera podjął decyzję taktyczną, która przyniosła mu niespodziewany sukces. Mechanicy szwajcarskiej ekipy już po pierwszym okrążeniu założyli Perezowi deszczowe opony i gdy tuż przed przerwaniem wyścigu pozostali kierowcy zjeżdżali na pas serwisowy, aby zmienić ogumienie przejściowe na deszczowe, młody Meksykanin piął się w górę stawki. Po wywieszeniu czerwonej flagi był na trzeciej pozycji, za duetem McLarena.
Gdy wznowiono rywalizację, dwaj liderzy szybko stracili szansę na dobry wynik. Button miał kolizję z najwolniejszym w stawce Narainem Karthikeyanem i po wizycie na pasie serwisowym po nowe przednie skrzydło przestał się liczyć w walce o punkty, a mechanicy McLarena za wolno wymieniali koło w bolidzie Hamiltona i Brytyjczyk spadł za Alonso i Pereza.
W trudnych warunkach, na wysychającym torze, McLaren nie był tak szybki, jak Ferrari i Sauber. Walka pomiędzy pierwszą dwójką trwała do samej mety. Perez, dla którego jest to dopiero drugi sezon startów w F1, w szaleńczym tempie gonił byłego mistrza świata i kilka okrążeń przed końcem szykował się do ataku na pozycję lidera, kiedy usłyszał w radiu swojego inżyniera: – Bądź ostrożny, potrzebujemy tej [drugiej] pozycji – brzmiała instrukcja ze stanowiska dowodzenia.
Chwilę później Perez wpadł w poślizg na zdradliwej nawierzchni i ledwo opanował samochód, wracając na tor. Ponownie zbliżył się do lidera, ale na atak nie było już czasu i niespodziewane zwycięstwo odniósł Alonso, obejmując prowadzenie w MŚ. – Niczego to nie zmienia, bo nadal jesteśmy w sytuacji, w której nie chcemy być – stwierdził Hiszpan.