Druga ojczyzna

Naturalizowani olimpijczycy to znak nowych czasów. Polska ma ich czworo, Wielka Brytania aż 61

Publikacja: 23.07.2012 01:32

Yamile Aldama: trzecie igrzyska, trzecia reprezentacja

Yamile Aldama: trzecie igrzyska, trzecia reprezentacja

Foto: AFP

Często słyszą, że są najemnikami, gastarbeiterami, którzy przyjechali po nowy paszport, pieniądze i sławę. Tak jak kiedyś jamajscy sprinterzy. Ben Johnson i Donovan Bailey wybiegali medale dla Kanady, a Linford Christie dla Wielkiej Brytanii. Właśnie w Zjednoczonym Królestwie od miesięcy trwa największa dyskusja na temat zmiany barw, bo co dziewiąty olimpijczyk nie pochodzi z kraju Szekspira, Beatlesów i piłki nożnej.

Mówią o nich „plastikowi Brytyjczycy". Wypominają, że o korzeniach przypomnieli sobie dopiero, gdy stracili szanse na miejsce w innych reprezentacjach, jak urodzona w USA płotkarka Tiffany Porter (córka Nigeryjczyka i Brytyjki). Albo jak skacząca w dal Shara Proctor szans na start we własnych barwach w ogóle nie mieli, bo karaibska Anguilla jest brytyjskim terytorium zależnym i nie ma komitetu olimpijskiego.

Porter w marcu podczas halowych mistrzostw świata odmówiła wyrecytowania hymnu na prośbę dziennikarza, a w obronę wziął ją holenderski trener lekkoatletów Charles van Commenee. – Została kapitanem kadry nie z powodu głosu, a zdolności przywódczych i szybkości na bieżni – tłumaczył zirytowany.

Uchodźca z flagą

Pewnie nie byłoby tej burzy, gdyby nie liczba takich sportowców i to, że niektórzy z nich o paszport zaczęli się starać, kiedy Londyn dostał prawo organizacji igrzysk, wiedząc, że w przygotowaniach ptasiego mleka im nie zabraknie. Specjalizująca się w trójskoku Yamile Aldama będzie reprezentować już trzeci kraj. W Sydney startowała dla Kuby (czwarte miejsce), w Atenach dla Sudanu (piąte).

W Pekinie  amerykańską  flagę niósł Lopez ?Lomong, uchodźca z Darfuru

Aldama urodziła się 40 lat temu w Hawanie. Zdobyła srebro na mistrzostwach świata w Sewilli (1999). Była szczęśliwa, dostała mieszkanie, o wyjeździe do innego świata nie myślała. Dopóki nie spotkała przyszłego męża, Szkota. Zaszła w ciążę, przeprowadziła się do Londynu. I zaczęły się kłopoty, bo małżonek trafił do więzienia za handel narkotykami, a ona została sama z dzieckiem i w poszukiwaniu nowej reprezentacji.

Zgłosiły się Hiszpania, Włochy i Czechy, ale wybrała Sudan. Przed dwoma laty w końcu otrzymała obywatelstwo brytyjskie. W mistrzostwach świata w Daegu zajęła piąte miejsce, w marcu w hali w Stambule była już najlepsza. Denerwuje ją określenie „plastikowa Brytyjka".

– Czuję się częścią tego kraju. Gdy wychodzę na ulicę, widzę ludzi z Indii, Sri Lanki czy Jamajki. W szkole mojego syna nie ma wielu białych uczniów. I co z tego? Wszyscy jesteśmy Brytyjczykami, to jest nasz dom – odpowiada na zarzuty Aldama. Van Commenee na wszelki wypadek zrezygnował z pomysłu, by robić ją kapitanem reprezentacji lekkoatletycznej. Został nim urodzony w Walii płotkarz David Greene.

Ale nie trzeba sięgać daleko, by przypomnieć, że imigranci nieśli nawet flagi nowych ojczyzn podczas ceremonii otwarcia. W Sydney chorążym Włochów był urodzony w Londynie koszykarz Carlton Myers, syn Włoszki i Brytyjczyka pochodzącego z Jamajki.

Nikomu nie przeszkadza, że w siatkarskim zespole Włoch grają synowie mistrzów olimpijskich z ZSRR i Polski: Iwan Zajcew i Michał Łasko  oraz Dragan Travica, syn znanego chorwackiego trenera. Co 11.włoski olimpijczyk  ma inne korzenie: od australijskich przez afrykańskie po argentyńskie. Nazywają ich nuovi Italiani.

W Pekinie amerykańską flagę niósł Lopez Lomong, uchodźca z Darfuru. To była manifestacja sprzeciwu wobec polityki Chin, łamiących prawa człowieka i wspierających sudański reżim. Z kraju uciekł jako dziecko: razem z kolegami wyrwał się z rąk bojówek, które porwały go i oddzieliły od rodziny.  Zanim trafił do nowej ojczyzny, spędził dziesięć lat w obozie dla uchodźców w Kenii. Obiecał, że jeśli zdobędzie medal w biegu na 1500 m, na podium zabierze flagi USA i Sudanu. Nie udało się, odpadł w półfinale, ale w pamięci ludzi i tak się zapisał.

W Londynie znów będzie można mu kibicować. 27-letni dziś Lomong jest absolwentem hotelarstwa, chciałby kiedyś wrócić do Afryki i ożywić jej turystykę.

Na obco brzmiące nazwiska w brytyjskiej kadrze można się również natknąć, przeglądając m.in. składy drużyn w piłce ręcznej i koszykówce (po dziewięciu olimpijczyków o innych korzeniach). A pochodzący z USA siatkarz Andy Pink zauważa, że bez zagranicznej pomocy nie byłoby sukcesów brytyjskiego krykieta i rugby.

Jest też w reprezentacji gospodarzy akcent polski (pochodząca z Gdańska florecistka Natalia Sheppard) i – jak w wielu europejskich reprezentacjach – chiński (tenisistka stołowa Na Liu). W Chinach  świetnych pingpongistów jest tak dużo, że jeśli ktoś chce się szybciej wybić, musi uciekać za granicę.

Sztangista Arsen Kasabijew nie chciał dłużej reprezentować kraju, który walczył z jego ojczyzną

Nielegalne dziecko

Gdy 18-letni Wang Zeng Yi nie dostał się do kadry narodowej, chciał porzucić sport i zostać urzędnikiem. Ale jego pierwszy trener zaproponował mu wyjazd do Polski. Postanowił spróbować, wyrwać się do lepszego świata.

W Chinach żył z rodziną w mieszkaniu o powierzchni 12 metrów kwadratowych. Urodził się nielegalnie, jako drugie dziecko. Za złamanie przepisów ograniczających przyrost naturalny jego ojciec został wyrzucony z pracy, matce zmniejszono pensję o 20 procent.

Wang przyznaje, że nic nie wiedział o naszym kraju. Kojarzył tylko Andrzeja Grubbę. Aklimatyzacja w Polsce łatwa nie była. Kiedyś nie mógł patrzeć na nasze jedzenie, kanapki z masłem popijał zupą chińską. Dziś nie pogardzi ani flakami, ani rybą, której nie może zabraknąć na wigilijnym stole. Szybko nauczył się języka, potrafi kląć nie gorzej niż niejeden Polak. Do sklepów chodził ze słownikiem w ręku, nad książkami siedział po siedem godzin dziennie.

Czasem zdarza się, że gdy chce kupić piwo, jest proszony o dowód. Niech nikogo nie zmyli ta dziecięca twarz, Wandżi – tak go nazwano po przyjeździe nad Wisłę – ma już 29 lat i jest ustatkowanym ojcem.

Ożenił się z Anną, którą poznał w pociągu, jadąc na sylwestra. Mają córkę Sarę. Wybudował dom pod Grodziskiem Mazowieckim. A i rodzicom kupił mieszkanie. Polskie obywatelstwo otrzymał w 2004 roku, trzy lata po przyjeździe. Do Chin wracać nie zamierza. Po zakończeniu kariery pewnie zostanie trenerem. Mówią, że dobrym, bo jest inteligentny i otwarty, umie przekazać swoją wiedzę.

Tenisem stołowym zainteresował się, kiedy zaczęło go nudzić pływanie. To była miłość od pierwszego wejrzenia, przeszkody nie stanowiły nawet kłopoty ze wzrokiem. Wang ma astygmatyzm prawego oka, czasem widzi trzy piłki zamiast jednej, poza tym cierpi na chroniczne zapalenie spojówek.

Ale w Polsce i tak jest bezkonkurencyjny: mistrz kraju indywidualnie i drużynowo z Bogorią. W 2009 roku zdobył z Lucjanem Błaszczykiem srebro mistrzostw Europy w deblu. W igrzyskach jeszcze nie startował.

– Gra w ćwierćfinale to mój główny cel – mówi Wang (to po chińsku znaczy król), który od nowego sezonu będzie zawodnikiem Kolpingu Jarosław. Kwalifikację olimpijską zdobył w ostatniej chwili, zajmując w maju czwarte miejsce w światowych eliminacjach w Dausze.

Białoruś zabrania

26-letnia Li Qian reprezentowała już Polskę na igrzyskach w Pekinie, odpadła po pierwszym meczu. Teraz jest rozstawiona z numerem 15, turniej zacznie od trzeciej rundy. Podobnie jak Wang chce awansować do najlepszej ósemki, ale po cichu marzy o medalu.

Na co dzień trenuje w klubie Zamek Tarnobrzeg. Do igrzysk przygotowywała się w Hongkongu, a nie jak jej koleżanki z kadry – Natalia Partyka i Katarzyna Grzybowska – w Duesseldorfie. Ćwiczyła z medalistkami mistrzostw świata: Tie Yaną i Jiang Huajun.

Qian, choć do Polski przyjechała dziesięć lat temu, nie jest tak silnie związana z naszym krajem jak Wandżi. Nauczyła się wprawdzie języka, w październiku zdobyła dla nas pierwszy medal mistrzostw Europy w singlu od 1992 roku (brązowy), ale w przyszłości może być różnie. W 2010 roku wyszła za mąż za chińskiego trenera mieszkającego w Belgii. Po igrzyskach chce zrobić sobie roczną przerwę, planuje dziecko.

Urodzona w Brześciu Nadia Zięba (dawniej Kostiuczyk) polski paszport z tej międzynarodowej grupy w olimpijskiej kadrze zdobyła najwcześniej – dziesięć lat temu. W naszej lidze badmintonowej grała już w wieku 12 lat.

Nie ukrywa, że Polski kiedyś nie lubiła. Ale zaprzyjaźniła się z Kamilą Augustyn, stworzyły silny duet i gdy pojawiła się szansa występu na igrzyskach, Nadia złożyła wniosek o paszport. Szybko go otrzymała, zrzekła się białoruskiego obywatelstwa.

Dziewczyny wywalczyły kwalifikację do Aten,  jednak osiem lat temu na igrzyska  nie pojechały, bo Białoruski Komitet Olimpijski nie zgodził się skrócić obowiązującej trzyletniej karencji.

W Pekinie Nadia wystąpiła już w mikście z Robertem Mateusiakiem. Doszli do ćwierćfinału. Od czterech lat wracają z mistrzostw Europy z medalami, ostatnio złotym z Karlskrony. Oboje trenują w Białymstoku. Nadia wzięła ślub z kolegą z reprezentacji, Dariuszem Ziębą.

Arsen Kasabijew mistrzem Europy w podnoszeniu ciężarów (kat. 94 kg) został w dniu katastrofy smoleńskiej. W Mińsku wyszedł na pomost z żałobną wstążką przypiętą do piersi, medal zadedykował prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który kilka miesięcy wcześniej dał mu polskie obywatelstwo i – jak sam Kasabijew mówi – drugie życie.

Pochodzi z Osetii Południowej. Do Polski przyjechał jako 14-latek. Mieszkał i trenował w Ciechanowie. W Pekinie – jeszcze jako reprezentant Gruzji – był tuż za podium (srebro zdobył wtedy Szymon Kołecki). Po wybuchu wojny w Osetii zdecydował, że pozostanie u nas na stałe.

– Nie mogłem dłużej reprezentować kraju, który walczył z moją ojczyzną – wyjaśniał. Ale w rodzinne strony wraca często. Odpoczywał tam po nieudanych mistrzostwach świata (zajął dopiero 12. miejsce z powodu urazu kolana), a ostatnio trenował z Adrianem Zielińskim (mistrz świata 2010) przed majowymi mistrzostwami Polski. Spalił w nich wszystkie trzy próby w rwaniu, do podrzutu w ogóle nie wyszedł. Znów dała o sobie znać kontuzja.

Zajęcia wznowił dopiero 20 czerwca. By pojechać na igrzyska, musiał zaliczyć sprawdzian przed przedstawicielami ministerstwa sportu i polskiego związku. 140 kg w rwaniu i 170 kg w podrzucie wątpliwości co do jego formy rozwiały.

Zgody na olimpijski start Kasabijewa w nowych barwach łatwo uzyskać nie było. Procedura trwała trzy lata. To była transakcja wiązana – gruzińska reprezentacja mogła w zamian przygotowywać się w naszych ośrodkach.

Kasabijew trenuje obecnie w Polkowicach. W listopadzie skończy 25 lat. Powtarza, że czuje się u nas jak w domu. Dobrze mówi po polsku i potrafi zaśpiewać Mazurka Dąbrowskiego. Ale najpierw musi się postarać, by mu go zagrali.

Często słyszą, że są najemnikami, gastarbeiterami, którzy przyjechali po nowy paszport, pieniądze i sławę. Tak jak kiedyś jamajscy sprinterzy. Ben Johnson i Donovan Bailey wybiegali medale dla Kanady, a Linford Christie dla Wielkiej Brytanii. Właśnie w Zjednoczonym Królestwie od miesięcy trwa największa dyskusja na temat zmiany barw, bo co dziewiąty olimpijczyk nie pochodzi z kraju Szekspira, Beatlesów i piłki nożnej.

Mówią o nich „plastikowi Brytyjczycy". Wypominają, że o korzeniach przypomnieli sobie dopiero, gdy stracili szanse na miejsce w innych reprezentacjach, jak urodzona w USA płotkarka Tiffany Porter (córka Nigeryjczyka i Brytyjki). Albo jak skacząca w dal Shara Proctor szans na start we własnych barwach w ogóle nie mieli, bo karaibska Anguilla jest brytyjskim terytorium zależnym i nie ma komitetu olimpijskiego.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium