Powtórzyć radosną kąpiel sprzed lat

Na igrzyskach w Weymouth zakończy się piękna epoka polskiego jachtingu - ostatni raz wystartuje Mateusz Kusznierewicz

Publikacja: 23.07.2012 19:46

Mateusz Kusznierewicz (z prawej) i Dominik Życki – medalowa nadzieja na pożegnanie klasy Star

Mateusz Kusznierewicz (z prawej) i Dominik Życki – medalowa nadzieja na pożegnanie klasy Star

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Został 16 lat temu pierwszym polskim medalistą olimpijskim w żeglarstwie, od razu złotym. Jego sukces w zatoce Savannah przerastał wyobraźnię. 21-letni chłopak z Warszawy z uśmiechem na ustach wygrał regaty w najcięższej klasie jednoosobowej, na królewskim Finnie.

Amerykańscy dziennikarze pisali wówczas, że uratował olimpijski byt zasłużonej, ale niekiedy mało efektownej klasy, dziwili się, że jego takielunek kupiono z drugiej ręki dopiero parę miesięcy przed igrzyskami, że nigdy wcześniej nie pływał w Savannah, że cierpi na chorobę morską i że po czwartym wyścigu zgubił zegarek.

Radosna kąpiel

Natychmiast po powrocie z Atlanty podbił serca rodaków. Byli nawet tacy, którzy kupowali wysłużone Finny i próbowali nimi pływać na cześć mistrza. Stał się osobą publiczną, docenianą przez sponsorów, kochaną przez media.

Przede wszystkim udowodnił jednak, że w wyczynowym żeglarstwie przypadków nie ma - na kolejnych igrzyskach w Sydney (2000) był w Finnie czwarty (medal uciekł mu raczej ze względów logistycznych, niż czysto sportowych), w Atenach (2004) znów był na podium, tym razem na trzecim miejscu.

Tamtą radosną kąpiel Polaka po ostatnim wyścigu długo pokazywano w powtórkach. Regularnie dokładał medale mistrzostw świata i Europy, sukcesy w Pucharze Świata oraz w roku 1999 tytuł Żeglarza Roku Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej (ISAF).

Przesiadka na Stara

W 2005 roku Kusznierewicz znalazł nowe wyzwanie - zmienił Finna na olimpijską klasę Star, też historyczną, też trudną, choć dwuoosobową. Z Dominikiem Życkim, niegdyś również finnistą, świetnym taktykiem i sprzętowcem (a także dziennikarzem) stworzyli parę, która dwa lata później miała już nr 1 rankingu ISAF, a w 2008 roku zdobyła złoty medal mistrzostw świata, co dało im prawo do zamiany czerwonej gwiazdy na żaglu na złotą.

Podczas igrzysk w Pekinie (2008), a właściwie na burych wodach Morza Żółtego obok Qingdao zajęli czwarte miejsce, choć wygrali ostatni wyścig.

Po czterech latach wracają na igrzyska jako mistrzowie Europy. Choć w ostatnich mistrzostwach świata poszło im gorzej ze względu na złamany maszt, wciąż są jedną z kilku par, które obok Brytyjczyków i Brazylijczyków wymienia się bez namysłu jako kandydatów do medali. Mając wsparcie trenerów Marka Gałkiewicza i Amerykanina Marka Reynoldsa (mistrza olimpijskiego w klasie Star z Barcelony i Sydney), mogą mierzyć w najwyższy cel.

Mateusz Kusznierewicz z 2012 roku to wciąż ten sam duży mężczyzna z nieodłącznym uśmiechem i błyskiem w oku, ale już także mąż i ojciec, wszechstronny biznesmen (promocja i marketing, edukacja żeglarska, sprzedaż jachtów, hotelarstwo, usługi turystyczne), już nie warszawiak, tylko mieszkaniec Wybrzeża oraz twarz wielu kampanii promujących odpoczynek na wodzie, zwłaszcza w Gdańsku.

Przez 20 lat żeglowania na olimpijskim poziomie (był w kadrze już w 1992 roku) pokazał, jak zostać modelowym polskim sportowcem nowych czasów, bez kompleksów wobec świata, z odwagą realizującym nowe pomysły, nawet jeśli ich koszty trzeba liczyć w setkach tysięcy złotych - nowa łódka Star kosztuje 70 tys. dolarów.

Po igrzyskach Kusznierewicz na pewno nie zniknie z żeglarstwa, tylko zmieni łódkę na większą. Pomysły ma od dawna. Już słychać, że kuszą go regaty Sydney-Hobart, że ma inne projekty, które nie pozwolą o nim zapomnieć. Na razie jednak najważniejsze jest to, że od 29 lipca do 5 sierpnia na wodach olimpijskiego portu jachtowego w hrabstwie Dorset między Weymouth i Portland odbędzie się 11 wyścigów, które być może przeniosą polską załogę do historii żeglarstwa. Będą to także ostatnie regaty olimpijskie w klasie Star, która znika z programu igrzysk.

W Weymouth Polacy pływali często, startowali i trenowali u brytyjskich wybrzeży kilka razy do roku. Lider drużyny przypomina, że lubi to miejsce, bo w 2000 roku był tam mistrzem świata w Finnie. Niemal zawsze są w tej okolicy dobre warunki do żeglowania, wiatr zwykle nie kaprysi i nie przesadza z siłą, choć Dominik Życki twierdzi, że dłuższych prognoz niż trzydniowe w Weymouth raczej słuchać nie należy.

Pytany o olimpijskie szanse pozostałych Polaków Mateusz Kusznierewicz odpowiada, że Zofia Noceti-Klepacka w klasie RS:X to murowana kandydatka do złota. Wygrała regaty przedolimpijskie w Weymouth rok temu, była mistrzynią (2007) i wicemistrzynią świata (2011), więcej rekomendacji nie potrzeba. To jej trzecie igrzyska. W Pekinie była 7., w Atenach - 12. w klasie Mistral.

Pomóc Zuzi

To bardzo ciekawa postać w polskim żeglarstwie. Miłośniczka tatuażu, ma męża Lucio z Rosario, Argentyńczyka, który dla niej porzucił karierę żeglarską w klasie Laser i opiekuje się trzyletnim synem Marianem.

Zofia Klepacka zaczynała od tytułu dziecięcej mistrzyni Warszawy w klasie Cadet, potem zobaczyła deskę z żaglem i już wiedziała, co będzie robić na wodzie. Była czterokrotną mistrzynią świata juniorek, talent miała oczywisty. W dorosłym sporcie przeszkody są wyższe, ale je także pokonuje.

- Lubię pływać w Weymouth - mówi. W tle jej startu jest obiecana publicznie pomoc dla córeczki sąsiadów Zuzi, chorej na mukowiscydozę. Będzie medal, będzie licytacja i dochód na leczenie. Zofia Noceti-Klepacka była także prowadzącą program katolicki „Raj" w TVP, jest założycielką fundacji pomagającej chorym dzieciom.

W kończącej żywot olimpijski windsurfingowej klasie RS:X wśród mężczyzn wystartuje Przemysław Miarczyński. Dla niego to może nie ostatnie igrzyska, jeśli zapowiadana zmiana specjalności na kitesurfing, czyli deskę z latawcem, wyjdzie mistrzowi Europy na dobre.

Pustki nie będzie

Miarczyński to też olimpijski weteran, świetny w PŚ i wielkich imprezach, ale na igrzyskach niespełniony. W klasie Mistral był ósmy i piąty, cztery lata temu w Pekinie w RS:X tylko 12., bo nie wiało tak mocno, jak lubi. - Jadę po złoto, jestem w stanie je zdobyć, innych obietnic nie warto składać - mówił niedawno „Rz" w Sopocie.

Poza nimi są jeszcze Piotr Kula (klasa Finn), szósty w ostatnich mistrzostwach świata, Agnieszka Skrzypulec i Jolanta Ogar (klasa 470), Anna Weinzieher (Laser Radial), Kacper Ziemiński (Laser) oraz Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński (49er) - wszyscy już widoczni w Pucharze Świata, niektórzy z medalami największych imprez dla juniorów.

Po Mateuszu Kusznierewiczu pustki nie będzie.

Został 16 lat temu pierwszym polskim medalistą olimpijskim w żeglarstwie, od razu złotym. Jego sukces w zatoce Savannah przerastał wyobraźnię. 21-letni chłopak z Warszawy z uśmiechem na ustach wygrał regaty w najcięższej klasie jednoosobowej, na królewskim Finnie.

Amerykańscy dziennikarze pisali wówczas, że uratował olimpijski byt zasłużonej, ale niekiedy mało efektownej klasy, dziwili się, że jego takielunek kupiono z drugiej ręki dopiero parę miesięcy przed igrzyskami, że nigdy wcześniej nie pływał w Savannah, że cierpi na chorobę morską i że po czwartym wyścigu zgubił zegarek.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont