Kiedy przed miesiącem pierwszy raz padło jego nazwisko w kontekście prezesury, kilka osób w PZPN zareagowało w podobny sposób: O Jezu, Edek? Porządny facet, ale na prezesa to on się nie nadaje.
Na pytanie - dlaczego, jednoznacznych odpowiedzi już nie było. W PZPN przyzwyczajono się jednak do wyrazistych prezesów, którzy, niezależnie od opinii na swój temat, zwykle niezbyt pochlebnych, byli postaciami z krwi i kości. Marian Dziurowicz to despota, wyliczający pracownikom rolki papieru toaletowego. Michał Listkiewicz - dżentelmen, poliglota, poruszający się po salonach światowej piłki jak ich gospodarz. Grzegorz Lato - wielki piłkarz, który myślał, że biuro związku nie różni się od boiska.
Edward Potok w tym zestawieniu niczym się nie wyróżnia. Jako członek zarządu PZPN rzadko publicznie zabierał głos, udzielił niewielu wywiadów. - Byłem tak nauczony, że z drugiego szeregu nie wychodzi się do kamer. Od tego jest prezes i rzecznik prasowy - mówił „Rz".
A miałby co mówić. Po wojnie rodzina przeniosła się spod Nowego Sącza na Ziemie Zachodnie, do Pełczyc, niedaleko Choszczna. W Pełczycach, w roku 1951 się urodził. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych grał w klubie Kłos (występuje dziś w IV lidze zachodniopomorskiej) i chodził do liceum w Choszcznie. Ukończył Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, po której skierowano go do jednostki w Trzebiatowie. Kiedy drużyna Kazimierza Górskiego zdobywała w Monachium trzecie miejsce, on, młody oficer, rówieśnik Grzegorza Laty i Andrzeja Szarmacha, grał w czwartoligowym klubie Rega Trzebiatów. A potem przyszły świeże rozkazy, Potoka przeniesiono do Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, gdzie zaczął się nowy etap jego życia, przynajmniej w kontekście piłki.
W Łodzi na kursie trenerskim u słynnego trenera Wacława Pegzy był z ligowcami Widzewa - Tadeuszem Gapińskim, Wiesławem Chodakowskim i Andrzejem Gręboszem. Chodakowski to był jedyny piłkarz, z którego zdaniem liczył się po przejściu do Widzewa Zbigniew Boniek. Potok trenował juniorów Metalowca, a w roku 1979 przejął pierwszą drużynę seniorów wojskowego klubu Orzeł. Zajął miejsce napastnika Stanisława Barana, który grał w ostatnim przedwojennym meczu Polski z Węgrami. Po roku Orzeł awansował do III ligi a przez pięć kolejnych lat Potok był tam nie tylko trenerem, ale i dyrektorem klubu.