Coś w tym jest. Kiedy słyszę opowiadania starszych zawodników, którzy byli za dobrzy na polską ligę, ale nie pozwalano im na wyjazd, to widzę, jakie mam szczęście. Mamy otwarte granice, kluczowy jest też język angielski, który stał się międzynarodowy. Mamy go w szkołach, a potem wyjeżdżamy do Niemiec czy Francji i bez problemów się dogadamy, zanim nauczymy się języka danego kraju. Przeprowadzka na Zachód nie stanowi już żadnego problemu, czujemy, że należymy do tego świata.
Czy polski piłkarz, który zarabia milion euro rocznie, zaczyna wreszcie myśleć, że jak będzie lepszy, to zarobi trzy?
Kiedy jest się młodym, trzeba myśleć o przyjemności z grania w piłkę, pieniądze przyjdą same. Uważam, że myślenie przede wszystkim o pieniądzach nie jest normalne. Mogłem zostać w Bordeaux, zarabiać swoje, ale siedzieć na ławce. Rok czy dwa lata temu szukałem jednak gry na wypożyczeniach, wolałem być potrzebny w drugiej lidze. Jak jesteś dobry, wszystko przyjdzie z czasem.
Kiedyś we Francji mówiono, że na dziesięć żółtych kartek w rundzie na drużynę dziewięć było dla pana.
To prawda. Dużo walczyłem, biegałem. Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami ostrych ataków. Teraz gram inteligentniej, najpierw przewiduję, co może się wydarzyć, i staram się unikać żółtych kartek. To prosty mechanizm: nie grasz, ktoś inny wskakuje na twoje miejsce i ma szansę zostać podstawowym zawodnikiem na dłużej, bo nie osłabia drużyny. Oczywiście, staram się grać twardo, ale używam już głowy.
To dojrzałość?
18-latek biega wszędzie, walczy w ataku, później w obronie. W poważnej piłce nie można jednak tylko biegać. Ważne jest ustawienie, jak w szachach – przewidzenie ruchów rywali. Z czasem to przychodzi.
Trudno Polakowi wyrobić sobie markę we Francji?
Robię swoje, a jeżeli kolega z drużyny to doceni, czuję się fantastycznie. Ktoś powie coś miłego, a ja mam dodatkową mobilizację. Nakręcam się, kiedy słyszę, że walczę, daję pewność, ciągnę ten wózek.
Jest pan we Francji ponad sześć lat, dojrzewał pan w tym kraju. Czuje się pan trochę Francuzem?
Jestem Polakiem i nim pozostanę, nieważne, ile lat spędzę za granicą. Wiem, że mówiąc po polsku, mam już śmieszny akcent, ale to świadczy tylko o tym, że spędziłem we Francji trochę czasu, a nie o tym, co mam w głowie. Nie podjąłem decyzji, gdzie będę mieszkał po zakończeniu kariery, przecież nie myśli się o tym, co będzie za dziesięć lat. Żabie udka mi nie przeszkadzają, chociaż staram się omijać tego typu jedzenie. Może zostanę we Francji? Od roku spotykam się z Francuzką, nie wiem, jak potoczy się moje życie.
Poleciłby pan utalentowanym polskim juniorom, by wyjeżdżali jak najszybciej na Zachód?
Ja wyjechałem i nie żałuję, ale nie wiem, co by się stało, gdybym został w Polsce. Mieszkałem w internacie z Pawłem Wszołkiem, on gra w ekstraklasie i w meczu z Anglią wypadł świetnie.
Mamy drużynę, która może awansować do mundialu?
Oczywiście. Przede wszystkim nikt nie gra dla siebie, walczymy wszyscy o zwycięstwo. Po Euro kadra była krytykowana, ciężko było zmazać tę plamę, ale wydaje mi się, że remisując z Anglią, zrobiliśmy mały krok do przodu. Mimo skandalu z dachem ludzie przyszli następnego dnia i po meczu bili nam brawo na stojąco. Miałem wrażenie, że zdobyłem mistrzostwo świata. Relacje między zawodnikami w drużynie są super, teraz trzeba poprawić atmosferę wokół kadry. Zrobimy to, awansując na mundial.
Kiedy naturalizowaliśmy Ludovica Obraniaka i Damiena Perquisa, nie myślał pan, że szukamy we Francji, zamiast docenić swoich?
Najważniejsze, że poziom kadry po powołaniu tych zawodników wzrósł, jest większa konkurencja. Pewnie gdyby był świetny polski zawodnik na tej pozycji, nie byłoby w ogóle tematu, ale to że Obraniak i Perquis grają w reprezentacji, znaczy, że są najlepsi. Nikt im nie dał miejsca w kadrze za to, że przyjechali z Francji.
Od kiedy jest pan, mają przynajmniej z kim porozmawiać.
Jakby mnie nie było, też by mieli. Obraniak już dobrze mówi po polsku.
Czuje pan, że może zostać liderem tej drużyny?
Chciałbym tylko, żeby przygoda z reprezentacją trwała jak najdłużej, żeby miejsce w podstawowej jedenastce było dla mnie zarezerwowane. Trzeba jednak w każdym meczu udowadniać, że trener się nie pomylił.