Zbigniew Boniek prezesem PZPN

To był dzień wolt i pękających sojuszy, a Zbigniew Boniek ograł wszystkich i został prezesem PZPN

Publikacja: 26.10.2012 20:55

Zbigniew Boniek prezesem PZPN

Foto: ROL

Po byłym piłkarzu będzie były piłkarz, ale Boniek różni się od Grzegorza Laty jak dzień od nocy. Nie będzie figurantem, nie będzie na pezetpeenowskiej pensji, świetnie się czuje na salonach. Jeszcze cztery lata temu poniósł w wyborach klęskę. Teraz wygrał już w drugiej turze, potrafił sobie zjednać działaczy, których kiedyś zrażał wyniosłym tonem.

Wszystko się w porównaniu wyborami sprzed czterech lat zmieniło, poza jednym: znów pierwszy wyskoczył w górę Kazimierz Greń. Cztery lata temu szef kampanii wyborczej Grzegorza Laty, który szybko się z nim skłócił i został jego głównym przeciwnikiem. A teraz był rozgrywającym w drużynie Bońka. „W betonie już byłem, teraz chcę tylko zmian" – tłumaczył Greń wybór sojusznika.

Jeszcze kilka tygodni temu był gotowy pracować na zwycięstwo Romana Koseckiego, ale zobaczył, że niektórzy działacze Platformy Obywatelskiej, stojący za Koseckim, dopuszczają porozumienie z Edwardem Potokiem, kandydatem związkowego betonu. Od Bońka Greń ponoć usłyszał przewrotną zachętę do współpracy: – Jak po wyborach walczyłeś przeciw Lacie, to wszyscy bili ci brawo. Jak będziesz walczył przeciw mnie, to uznają cię za wariata – relacjonuje „Rz" jeden ze świadków ich rozmowy. I zaczęli współpracować.

Razem z Bońkiem pociągnęli za sobą tak wielu delegatów zniechęconych czterema latami bezwładu pod rządami Laty, że wygrali już w drugiej turze. Boniek wygrał też pierwszą, ale 45 głosów to jeszcze nie była większość zapewniająca wybór. Edward Potok dostał 27, Roman Kosecki 19, Zdzisław Kręcina 15, a Stefan Antkowiak odpadł, dostając tylko 10 głosów.

– Załatwilibyśmy to w pierwszej turze, gdyby o drugiej w nocy Antkowiak zgodził się wycofać i przekazał poparcie Zbyszkowi. On i delegaci z Lubuskiego się zawahali. A mówiłem Stefanowi: najesz się wstydu, bo cię pokona Kręcina – tłumaczył Greń.

Zakład o 100 tysięcy

W drugiej turze do Bońka dołączyła część sojuszników Koseckiego, część Kręciny, wszyscy ludzie Antkowiaka. Tylko Potok, kandydat z żelbetonu, utrzymał swoje 27 głosów. A Boniek dostał 61 i Greń zaczął taniec radości. Już przed wejściem na salę obrad był gotów się zakładać z członkiem ustępującego zarządu Jackiem Masiotą o 100 tysięcy złotych, że Boniek wygra. Bo podczas przedwyborczej nocy, a właściwie nad ranem, zaczął słabnąć układ, który miał zapewnić zwycięstwo Potokowi lub Koseckiemu.

Gdy delegaci popierający Koseckiego zobaczyli listę proponowanych członków zarządu: Rudolfa Bugdoła, wiceprezesa u Laty, Mieczysława Broniszewskiego, trenera z nie najlepszą opinią, gdy usłyszeli, że mentorem tej grupy miałby pozostać Ryszard Niemiec, szef krakowskiego związku piłkarskiego, doszli do wniosku, że nie tak się umawiali. – W pierwszej rundzie jesteśmy za Kosą. Ale Potokowi głosów nie damy. Zagłosujemy na Zibiego – mówili „Rz" delegaci z Pomorskiego.

Boniek żadnej takiej listy nie miał, nikomu głośno niczego nie obiecywał, unikał wywiadów i nie ukrywał, że taka właśnie jest jego taktyka: po cichu, a nie jak cztery lata temu – z przytupem i grożeniem palcem. Hryhorij Surkis, który znów był gościem zjazdu, też tym razem nie wskazywał, że trzeba głosować na Bońka.

Choć w kuluarach krążyły plotki o telefonach Surkisa do Michela Platiniego, ich wspólnego z Zibim przyjaciela, i rzekomej obietnicy szefa UEFA, że jeśli wygra Boniek, to Polska dostanie w najbliższych latach kilka wielkich turniejów młodzieżowych, juniorskich i kobiecych.

Ale najbardziej Bońkowi sprzyjało to, co się działo wokół Koseckiego. Poseł Platformy, otoczony przez innych posłów PO, nagle zaczął być odbierany jako sojusznik związkowego betonu i jego polityczni stronnicy zaczęli od tego wszystkiego umywać ręce.

Jeden z posłów Platformy powiedział „Rz" jeszcze przed głosowaniami: „A jak przegramy te wybory, to właściwie co się stanie?". Kosecki zresztą od dawna dawał do zrozumienia, że w sojusz z Potokiem może wejść tylko na swoich warunkach. A podczas prezentacji kandydatów ogłosił, że żadnego sojuszu nie ma. I zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa zrezygnuje z posłowania.

Ale ci delegaci, których Kazimierz Greń nazwał „pływającymi" już wtedy postawili na Bońka, któremu jeszcze niedawno nie dawano żadnych szans. On i Greń świetnie rozegrali tę partię. Sprzyjało im wszystko: podziały między baronami, przeciąganie liny w Platformie za plecami Koseckiego, a w końcu również zgłoszona przez delegata z Poznania propozycja, by nie wybierać prezesa kartkami wrzucanymi do urny, tylko elektronicznymi maszynkami, używanymi we wszystkich pozostałych głosowaniach. I wybory potoczyły się dzięki temu tak szybko, że przeciwnicy Bońka nie dostali czasu na przegrupowanie się. Próbowali wywalczyć przerwę w obradach między pierwszą a drugą turą, ale zostali przegłosowani.

– Wiedzieliśmy, że ta poprawka o maszynkach do głosowania wpłynie na wyniki, ale nie przypuszczaliśmy, że aż tak – mówił „Rz" Jacek Masiota.

Dziwny zjazd

Boniek po zwycięstwie zaprosił Koseckiego do współpracy i ten zgodził się zostać wiceprezesem do spraw szkolenia. Inni ważni ludzie w nowej ekipie to wiceprezes ds. organizacyjnych Eugeniusz Nowak, baron z kujawsko-pomorskiego, czyli rodzinnych stron Bońka, i Marek Koźmiński, wiceprezes ds. zagranicznych. Do zarządu weszli też inni sojusznicy Bońka, również ci z ostatniej chwili, jak Antkowiak.

To był, jak się należało spodziewać, bardzo dziwny zjazd. Taki, który się wszystkim wymknął spod kontroli. Na którym nie było władzy, tylko sama opozycja. Na zdrowy rozum, nic się tu nie zgadzało: wszyscy się przecież zgłosili do wyborów dlatego, że odchodzące władze były złe. Ale ci odchodzący nie mieli żadnego problemu z otrzymaniem absolutorium.

Nie było rozliczeń z Grzegorzem Latą, miażdżącej krytyki. Żaden kandydat w swoim exposé w byłego prezesa nie uderzał. Ale też nikomu nawet przez myśl nie przeszło, by powiedzieć, że będzie mu Laty brakowało.

Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta