Zaczynają się dwa sezony być może kluczowe w pana karierze: teraz mistrzostwa w Val di Fiemme, za rok igrzyska w Soczi?
To będą dwa lata wielkich oczekiwań po dwóch latach szybkiego dojrzewania, bo tak wspominam ostatnie sezony, te, w których zacząłem wygrywać. Nie mogę powiedzieć, jak Justyna Kowalczyk, że już teraz mierzę w Soczi, bo w skokach tak się nie da, ale jakieś myśli olimpijskie chodzą po głowie. Na szczęście i w tym sezonie mam o czym myśleć. Turniej, mistrzostwa, polskie konkursy, już nie tylko w Zakopanem, ale i w Wiśle.
W wielu krajach kryzys uderzył w skoki, choćby w Finlandii, gdzie skoczkom brakuje pieniędzy na wszystko. A u nas ciągle karnawał?
W Polsce ciągle jest boom, rozwój i od dołu, i wśród najlepszych. Każdy z nas ma jakąś indywidualną umowę sponsorską. Przychodzą nas oglądać tłumy, nawet na mistrzostwach Polski. Mamy dwie polskie fabryki strojów, dwie skocznie w Pucharze Świata, a do tego jeszcze kompleks treningowy w Szczyrku, jeden z najlepszych na świecie. Musimy to wykorzystać.