Pijany samoster

Zbigniew Gutkowski wrócił do kraju po wycofaniu się z regat Vendée Globe. W tej edycji został pokonany przez usterkę sprzętu, ale misja trwa.

Publikacja: 29.11.2012 01:00

Najtrudniejszy wyścig samotnych żeglarzy dookoła świata, bez zawijania do portów, bez pomocy z zewnątrz, zakończył się dla Polaka tydzień temu, po 11 dniach żeglugi, kilkaset mil przed Wyspami Kanaryjskimi. Wspomnienie startu, zwłaszcza opis wydarzeń prowadzących do rezygnacji to dla kapitana Gutkowskiego wciąż bolesna sprawa. – Siedzę przed wami i z trudem o tym opowiadam. Płakać się chce – mówił w Warszawie i rzeczywiście ocierał łzę.

Zawinił autopilot, inaczej mówiąc: samoster albo elektroniczny sternik. Urządzenie niezbędne w tego typu regatach jest zamontowane na każdym jachcie; na trasie liczącej ponad 30 tys. mil kiedyś spać trzeba. Na „Enerdze" Zbigniewa Gutkowskiego były aż trzy autopiloty, dwa niezależne bliźniacze urządzenia główne i jeszcze jedno, którego celem było prowadzenie jednostki tylko w trybie awaryjnym, w czasie naprawy sprzętu podstawowego.

Chińska rufa

Kłopoty z autopilotami zaczęły się już kilka godzin po starcie z francuskiego portu Les Sables d'Olonne. Kapitan poinformował o tym producenta sprzętu, dostał odpowiedź, że problem to w 99,9 procentach kwestia kalibracji, da się usunąć po podpowiedziach z brzegu. Przez kilka dni żeglarz wykonywał instrukcje, ale poprawy nie dostrzegł. Niekiedy jacht płynął w miarę poprawnie, lecz gdy przyszły silniejsze wiatry, którejś nocy Gutkowskiemu zdarzyła się nawet „chińska rufa", czyli groźny niekontrolowany nagły zwrot jachtu przez rufę, którego efektem było owinięcie genakera (duży asymetryczny przedni żagiel, odmiana spinakera) wokół masztu.

Żeglarzowi groziła nawet utrata masztu. – Odwinięcie genakera i zdjęcie go w całości w zasadzie uważam za cud. To trudne zadanie nawet dla kilkuosobowej załogi, samotnik nie ma prawa dokonać takiego wyczynu. Ja to zrobiłem, sam, miałem powód do dumy – mówił Gutkowski. Wypadek pokazał jednak, że nadal nie można zaufać elektronicznemu sternikowi i po dyskusji z samym sobą, ekipą brzegową Energa Sailing oraz producentem autopilota żeglarz podjął decyzję o rezygnacji z regat.

– Trzeba wiedzieć, kiedy się wycofać. Dalszy wyścig byłby aktem głupoty i nieodpowiedzialności, tym bardziej że nie chciałem być tylko tłem dla innych. Jacht był teoretycznie przygotowany doskonale, spełniał wszystkie wymogi, by ścigać się nawet o zwycięstwo. Każdy element sprzętu testowaliśmy nawet kilkaset razy. Po przygodzie z genakerem próbowałem jeszcze raz włączyć urządzenie sterujące, ale gdy zobaczyłem, że po wzroście siły wiatru znów na ekranie mam komunikaty o błędach wiedziałem, że już nie popłynę dalej, na Ocean Południowy. Dalszy udział miał taki sam sens jak jazda pijanego kierowcy rajdowego przez gęsty las – ocenił żeglarz.

Dokładna przyczyna awarii autopilota (właściwie obu identycznych urządzeń tej samej firmy) jeszcze nie jest znana. Producentowi zależy na wyjaśnieniu sprawy tak samo jak żeglarzowi, dostarczył ten sam system komputerowy jeszcze 15 jachtom zgłoszonym do regat. Firma ma renomę, sprzęt wydawał się niezawodny i sprawdzany był wiele razy. Pierwsze podejrzenia dotyczą oprogramowania, może był błąd, może nawet wirus w systemie.

Żal, że pierwsza polska próba startu w Vendeée Globe zakończyła się tak pechowo. Ambicje Zbigniewa Gutkowskiego były duże, już wcześniej zdołał przekonać świat wielkich regat, że Polska nie jest krajem żeglarskiej egzotyki, że kapitan z Gdańska umie walczyć ze sławami samotnych wyścigów. Płynąc na starym jachcie w Velux 5 Oceans Race był drugi.

Rejs na Mount Everest

– Przygotowywałem się do Vendeée Globe właściwie całe życie, od chwili, gdy mając 10 lat uczyłem się podstaw żeglarstwa, gdy przechodziłem kolejne szczeble kariery w klubie i reprezentacji oraz w kolejnych regatach. Uczyłem się tego fachu stopniowo, przekonałem do niego rodzinę, dostałem od niej wsparcie. Jeszcze niedawno myślałem, że szczytem moich osiągnięć może być opłynięcie świata dookoła, ale po kolejnych próbach wiem, że moim Mount Everestem jest zwycięstwo w regatach Vendeée Globe, nawet jeśli wcale nie jestem zadeklarowanym oceanicznym samotnikiem. Powiedziałbym nawet, że wolę regaty załogowe, nie ma w nich problemów z samosterami – mówił żeglarz.

Wspominał także, że pożegnanie uczestników w Les Sables d'Olonne było piękne. Francuzi kochają ekstremalne żeglarstwo, to ich narodowa pasja, mają swoje gwiazdy, ogromne zaplecze naukowe i techniczne wokół teamów wyspecjalizowanych tylko w tej odmianie regat. Na nabrzeże w dniu startu przyjechało ponad 400 tysięcy widzów.

Jacht „Energa" stoi teraz w marinie na Teneryfie i czeka na powrót Zbigniewa Gutkowskiego wraz z ekipą odpowiedzialną za wykonanie i montaż autopilotów. O najbliższej przyszłości polski kapitan mówi tak: – Nie mam zamiaru zmieniać trybu życia. Będę ścigać się dalej, choć dziś trudno powiedzieć, czy wystartujemy w następnych regatach Vendeée Globe, to dopiero za cztery lata. Podobnych imprez jednak nie brakuje, wciąż mam wsparcie Energa Sailing Team i dziś najważniejsze jest to, by nie czekać z założonymi rękami i kiedyś zaczynać od miejsca, w którym skończyliśmy regaty. Świat wyczynowego żeglarstwa wciąż się rozwija, technologia idzie naprzód, musimy dobrze wykorzystać czas na rozwój – mówił „Rz". Przedstawiciel sponsora potwierdził, że to dopiero początek morskich opowieści ze Zbigniewem Gutkowskim w roli głównej.

5 procent szczęścia

Z tegorocznej edycji Vendeée Globe wycofało się na razie 7 z 20 jachtów, już po Polaku musiał zrezygnować zwycięzca edycji 2004/2005 Francuz Vincent Riou. Jego jednostka mocno uszkodziła kadłub po zderzeniu z metalową boją, popsuły się także elementy olinowania. Kapitan Gutkowski zapytany przez „Rz", w jakich proporcjach sukces w Vendeée Globe zależy od sprzętu, człowieka i zwykłego szczęścia odpowiedział: – Jakość jachtu i urządzeń na nim zamontowanych to 70 procent, umiejętności skippera – 25, szczęście – tylko 5. To naprawdę za długa trasa, by wiele zrzucać na przypadek, ta podróż weryfikuje wszystko.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku