Scena była godna hollywoodzkich dramatów sądowych. – Mam notes z nazwiskami moich klientów. Jest schowany w sejfie, żeby mi go nikt nie ukradł. Jeśli ktoś chce wiedzieć, jacy to byli sportowcy, nie ma problemu – mówił. Sędzia Julia Patricia Santamaria odpowiedziała, że sąd tymi nazwiskami nie jest zainteresowany. Ale jeśli sam doktor będzie chciał je zdradzić, to mu tego nie zabroni.
Tych nazwisk było około 200, a znamy tylko niewiele ponad 50, samych kolarzy. Inne wątki dopingowego śledztwa, m.in. piłkarskie, tenisowe, zostały odsunięte przez Hiszpanów na margines, sąd się nimi nie zajmuje.
Jedynym wsypanym na razie przez Fuentesa na sali sądowej dopingowiczem też jest kolarz. Właściwie były kolarz Javier Gomez, dziś działacz odpowiadający za szkolenie młodzieży w CSD, czyli radzie zarządzającej hiszpańskim sportem.
Gomez podał się do dymisji, bo wiele razy potępiał doping, a Fuentes zdradził, że pojawiał się u niego nieraz, by przetoczyć sobie krew.
Obecny szef światowego kolarstwa jest żałosny – mówi Lance Armstrong